Przywódcy Platformy Obywatelskiej i .Nowoczesnej zabraniają swoim posłom dłuższych wyjazdów w czasie przerwy świątecznej. Jak sami twierdzą, boją się zmiany Konstytucji przez PiS i Kukiz15’. Zapewne mają w pamięci z lekcji historii sytuację z uchwaleniem Konstytucji 3 maja. Tylko czy zdają sobie sprawę, że sami tworzą wrażenie ideowego odniesienia do formacji niezbyt dobrze zapisanej w polskiej historii.

Konstytucja 3 maja była przyjmowana w atmosferze bynajmniej nie pokojowej. Pomysły reform wywoływały spory opór uprzywilejowanej szlachty. Opozycja antyreformatorska podnosiła hasła obrony złotej wolności i demokracji szlacheckiej. Fakt degeneracji starego ustroju zupełnie nie przeszkadzał jego obrońcom, dopóki sami w znacznym stopniu korzystali ze słabości państwa. Wielu bogatych magnatów, tworzyło nierzadko państwa w państwie, z własnymi armiami i podatkami.  Zmiany utrudniał zdecydowanie wpływ obcych mocarstw na stosunki polityczne w Polsce. Zarówno bogaci magnaci, jak i obcy agenci mogli przekupstwem wobec posłów wpływać na prawodawstwo.

Reformy konstytucyjne z 1791 r. było dla oligarchii magnackiej i obcych mocarstw nie do przyjęcia.  Przeciwnicy nowej konstytucji odwoływali się do haseł obrony starego ustroju i jego anarchizujących rozwiązań. Podnoszono kwestie naruszeń wcześniej ustalonych zasad „demokratycznych”, jak brak konsultacji z sejmikami. Konstytucja majowa w rzeczywistości była podjęta w sposób wątpliwy proceduralnie, wykorzystując nieobecność jej przeciwników na obradach, wynikającą z przerwy świątecznej. Tylko, że ci przeciwnicy nie zawahali się wezwać na pomoc armię obcego mocarstwa do obalenia niekorzystnych dla swojej pozycji oligarchicznej reform.

W apelach do posłów partii Ewy Kopacz i Ryszarda Petru pobrzmiewa pewna obawa przed powtórką z historii towarzyszącej przyjęcie pierwszej polskiej Konstytucji. Świadomie lub nie, politycy z pod znaku KOD wpisują się w pewną niechlubną tradycję, zapoczątkowaną 300 lat temu. Działania Trybunału Konstytucyjnego, unieważniającego z jednej strony lustrację, z drugiej legalizującego nacjonalizacje środków z OFE mogą budzić uzasadnione wątpliwości. Konstytucja z 1997 r., zawierająca wiele błędnych rozwiązań ustrojowych i przyjęta bez prawdziwie ogólnopolskiego konsensusu, nie jest dokumentem niepodlegającym rewizji. Jednak wiele osób traktuje ją jak świętość, podobnie jak duża część szlachty traktowała Liberum Veto i wolną elekcję w I Rzeczypospolitej.

Obecnym  „obrońcom demokracji” można wiele zarzucić. Wątpliwości mogą budzić związki zarówno z budzącym duża dozę nieufności sektorem bankowym, jak i z nieformalnymi układami polityczno-biznesowymi, tworzonymi za rządów PO-PSL.  Dlatego wielu polityków skandujących hasła o PiSowskim zamachu stanu na wolność i demokracje, brzmi równie wiarogodnie, jak magnaci broniący „złotej wolności” i „demokracji szlacheckiej” przed „konstytucyjnym zamachem stanu”. A chyba najgroźniejszym podobieństwem obu sytuacji, jest odwołanie się do państw obcych w celu realizacji własnych interesów politycznych. Wołanie o pomoc do Martina Schulza naprawdę niewiele różni się od wołanie o pomoc do Katarzyny II. Rosja zbrojnie broniła swoich interesów w Polsce, obalając reformatorską Konstytucję. 3 lata później Polska przestała istnieć. My musimy mieć tylko nadzieję, że siła sprawcza KODu, Nowoczesnej i PO będzie dużo mniejsza niż ta Konfederacji Targowickiej.

Bartosz Bartczak