„Chciałbym powtórzyć to, co było myślą przewodnią Andrzeja Dudy, który jeszcze jako kandydat spotkał się w Klubie Ronina ze środowiskami twórczymi i podkreślał swoje przywiązanie do kultury narodowej. Mówił, że kultura narodowa jest podstawowym znakiem rozpoznawczym narodu, jest takim dowodem tożsamości narodu. Wysoka sztuka mówi językiem międzynarodowym. Kultura ma w sobie tę siłę oddziaływania, która niezależnie od szerokości geograficznej ma szansę zademonstrować niepowtarzalną indywidualność. Rozmowa z jeszcze wówczas kandydatem Andrzejem Dudą była prowadzona właśnie w takim duchu.

Myślę, że moje wrażenia na temat polskiej kultury pokrywają się z wrażeniami pana prezydenta elekta Andrzeja Dudy. Polska kultura w dużej mierze się skomercjalizowała, bazuje na sprawach nazbyt oczywistych, niepodnoszących na duchu, tylko raczej podlizujących się odbiorcom, kultura zniża się do adresata, a nie stara się go duchowo podwyższyć. Jest to troska prezydenta, którą również podzielam. Właśnie z tego powodu nie wiążę się z żadnym teatrem oficjalnym w Polsce. Nie dlatego, żebym pogardzał teatrami i uważał, że są mnie niegodne, bo to świadczyłoby o jakiejś pysze, natomiast ilekroć idę do teatru, to nie mam wrażenia, które miewałem w swoim życiu – nie doznaję oczyszczenia, katharsis, ani żadnych wrażeń, które nie mijają wraz z przekroczeniem progu teatru. Jest to smutne i moim zdaniem wynika z mody na niczym nieograniczoną swobodę wypowiedzi, nieograniczoną ani dobrym smakiem, ani poszanowaniem podstawowych wartości , które ludzkość wypracowała od wieków. Przykładem jest choćby ostatni festiwal w Cannes, gdzie podobno jakość sztuki była ogromnie niska, po prostu sięgnęła bruku, a czym głównie epatowali artyści, to nagość. To tak jakby właśnienagość była rzeczywiście czymś co ma olśniewać, zachwycać i zastanawiać dorosłego widza. To , co zewnętrzne ma przykryć pustkę wewnętrzną, brak ducha.

Mówię trochę od siebie, trochę od prezydenta, bo czuję z nim pokrewną duszę i myślę, że on - jako potomek wspaniałych rodzin krakowskim – ma również taki rodzaj wrażliwości, który mnie w nim ujmuje.

Kiedy prezydentem był Lech Kaczyński, pani Maria Kaczyńska była obecna na ogromnej ilości wydarzeń kulturalnych, uwielbiała sztukę. Mąż często był zbyt zajęty sprawami państwa, by Jej towarzyszyć. Czuło się, że to są ludzie niezwykle wrażliwi na kulturę. Natomiast w przypadku pary prezydenckiej Bronisława i Anny Komorowskich, rzadko można było zaobserwować ich związki z kulturą, raczej z celebrytami, na poziomie towarzyskim.

Uważam, że prezydent ma ogromną szansę inspirować, choćby poprzez spotkania z ludźmi kultury, panele dyskusyjne, także włączyć do Rady Rozwoju ludzi sztuki, którzy będą oceniać kondycję kultury. Oczywiście nie po to, żeby jej dyktować co ma robić, bo jest to autonomiczny przywilej wybierania swojej drogi twórczej, artystycznej . Dyktować już próbował Stalin i wiadomo jak się skończyło. Chodzi o to, żeby namawiać, żeby kultura sięgała głębiej, nie chwalić rzeczy, które obrażają uczucia religijne, czy inne podstawowe wartości. Dzisiejsza kultura lubi obrażać, pokazywać wulgarną stronę życia. Brakuje przeciwwagi. Potrzebne jest zderzenie zła z dobrem. Widz nie powinien kultury podglądać, powinien być jej uczestnikiem.

Andrzej Duda jest człowiekiem wielkiej wrażliwości, człowiekiem, który pięknie posługuje się językiem polskim, co też świadczy o wysokiej kulturze. Został wychowany w duchu polskiej kultury, pięknej polskiej tradycji, najlepszych lektur i to da się odczuć.

Not. Karolina Zaremba