Florian Hassel, który od 7 lat jest wschodnim korespondentem lewicowo-liberalnego dziennika „Süddeutsche Zeitung” z siedzibą w Warszawie, nie jest zadowolony ze stanu debaty publicznej w Polsce. Wolałby zapewne, żeby podobnie jak w jego niemieckiej ojczyźnie, debata o pewnych sprawach, o których rozmawiano ostatnio w polskim Sejmie oraz inicjatywy obywatelskie, z którymi Hassel się nie zgadza – były całkowicie zakazane. Zakazane w imię wolności oczywiście.

Korespondent niemieckiego dziennika ocenił, że „polska polityka sięgnęła dna”, gdyż sprawozdawcy obywatelskiego projektu Stop LGBT, który uzyskał imienne poparcie 140 tys. Polaków, zostali w ogóle wpuszczeni do parlamentu RP i ośmielili się uzasadniać potrzebę zaistnienia zwalczających pedofilię regulacji w polskim prawie.

Przytoczone z mównicy sejmowej przez Krzysztofa Kasprzaka z Fundacji Życie i Rodzina, a znane od lat w przestrzeni publicznej i łatwo weryfikowalne przypadki udowodnionych i osądzonych pedofilskich zbrodni, popełnionych na dzieciach przez członków społeczności LGBT, Hassel w swym kipiącym od empatii wobec niewinnych skrzywdzonych, komentarzu nazwał „bajkami z dreszczykiem o gwałceniu i wykorzystywaniu dzieci”. 

Niemiecki dziennikarz nie potrafi zrozumieć, że w polskim Sejmie „można bezkarnie słuchać” uzasadnień do obywatelskich projektów, z którymi się nie zgadza. Hassel zarzucił też Kościołowi katolickiemu, że projekt ustawy Stop LGBT powstawał przy jego wsparciu, natomiast partii rządzącej, że w ogóle ośmieliła się wprowadzić go pod obrady i skierować do dalszych prac.

Zarzutów wobec nowotestamentowych tekstów św. Pawła, poruszających tę  tematykę, Hassel w swym komentarzu, zapewne przez nieuwagę, na razie nie sformułował, ale z pewnością niebawem to nadrobi. Oby tego typu niemiecki powiew wolności nigdy do Polski nie dotarł.

  

ren/dw.com