Niemieckie kręgi biznesowe zaangażowane w działalność na rynku rosyjskim i współpracujące z Rosjanami ostro zareagowały na wpisanie do ustawy o budżecie Pentagonu sankcji na firmy budujące Nord Stream 2. Wzywają wręcz do kroków odwetowych. W tej kwestii niemieccy politycy mówią z biznesmenami jednym głosem, zaś spółka budująca gazociąg chce przyspieszyć prace, byle tylko zdążyć przed możliwym nałożeniem sankcji amerykańskich.

 

Szóstego grudnia w Soczi doszło do spotkania Władimira Putina z przedstawicielami niemieckiego biznesu. Chyba bez wyjątku zwolennikami jak najściślejszej współpracy gospodarczej z Rosją. Wśród tematów rozmów był też oczywiście obecnie główny, sztandarowy wspólny projekt: gazociąg Nord Stream 2. Moskwa i Berlina mogą mieć bowiem powody do obaw. Otóż kilka dni później, 12 grudnia amerykańska Izba Reprezentantów przyjęła ustawę o budżecie Pentagonu, która przewiduje m.in. sankcje na firmy budujące Nord Stream 2. Zapewne był to jeden z tematów telefonicznej rozmowy Putina z Angelą Merkel 16 grudnia. W oficjalnym komunikacie podano lakonicznie, że przywódcy mówili o „kwestiach współpracy w sferze gazowej, w tym w kontekście perspektyw tranzytu gazu rosyjskiego przez terytorium Ukrainy po 1 stycznia 2020 roku i realizacji projektu Nord Stream 2”. Nie wiadomo, czy Putin i Merkel uzgadniali jakieś wspólne kroki, ale i tak widać, że w tej kwestii oba kraje występują jednym frontem przeciwko USA i generalnie przeciwnikom gazociągu. W argumentacji używanej przeciwko sankcjom na Nord Stream 2 Niemcy powtarzają stanowisko Rosji.

Szef niemiecko-rosyjskiej Izby Handlowej Matthias Schepp oświadczył, że rząd w Berlinie powinien odpowiedzieć sankcjami na amerykańskie sankcje, które jego zdaniem stanowią zagrożenie dla niezależności i bezpieczeństwa energetycznego Europy. Schepp przekonuje, że Nord Stream 2 zwiększa bezpieczeństwo energetyczne w Europie i zapewnia dostawy gazu tańszego od LNG z USA. Niemieccy krytycy decyzji Izby Reprezentantów trzymają się konsekwentnie stanowiska – które jako pierwsza już dawno temu przedstawiła Rosja – że sankcjami USA chcą wspierać sprzedaż swojego LNG do Europy. Szef MSZ Niemiec Heiko Maas skrytykował decyzję Izby Reprezentantów, podkreślając, że Niemcy odrzucają „ingerencję zewnętrzną i sankcje o zasięgu eksterytorialnym”. Jeszcze ostrzej wypowiedział się poseł SPD Carsten Schneider. – Europa nie może i nie da się zaszantażować, żeby kupować brudny amerykański gaz skroplony – powiedział socjaldemokrata. Podobnej retoryki używa Die Linke. Nawet Zieloni, krytyczni wobec Nord Stream 2, negatywnie oceniają działania administracji USA. Tylko liberalna FDP uważa, że sankcje nie zatrzymają projektu.

Niewykluczone, że gdyby USA zdążyły wprowadzić jeszcze przed 31 grudnia sankcje wobec specjalistycznych firm z Włoch i Szwajcarii biorących udział w układaniu rur po dnie Bałtyku, to realizacja Nord Stream 2 opóźniłaby się o nawet kilka lat. Dlatego spółka Nord Stream 2, odpowiedzialna za budowę gazociągu, zwróciła się do niemieckiej Federalnej Agencji Żeglugi i Hydrografii o pozwolenie na układanie rurociągu w miesiącach zimowych. Operator powołuje się na opóźnienie prac spowodowane zwłoką w wydaniu zgody przez Danię. Ekolodzy uważają, że wniosek powinien zostać odrzucony, a prace nie powinny rozpocząć się wcześniej niż latem 2020 roku.

Warsaw Institute