Pierwsze planowe, masowe naloty na kościoły, miały miejsce pod koniec VIII wieku (795 r.) i kontynuowane z dużą intensywnością zwłaszcza przez cały wiek IX. Jak twierdzą archeolodzy, kościoły były atakowane nie ze względu na szczególne bogactwa, lecz na ich słabszą ochronę. Trudniej było obrabowywać siedziby świeckie, na których oblężenie trzeba było mieć więcej sił, niż mieli chwilowi najeźdźcy, działający z zaskoczenia. Kościoły w takiej taktyce nazywane są „celem miękkim”, przeważnie nie broniącym się. 

Skradzione z różnych wybrzeży Europy kielichy, relikwiarze i inne paramenty liturgiczne, były następnie amatorsko przerabiane na brosze służące do spinania odzieży, klamry pasów, ozdoby uzbrojenia, lub na pudełka na biżuterię. Często odnajduje się takie przedmioty w grobach Wikingów. Paradoksalnie, to złodziejstwo uratowało dla badaczy sporo materiału, dzięki któremu możemy badać historię wczesnego złotnictwa północy Europy. Gdyby przedmioty nie zostały skradzione, możliwe że z czasem zostały by przez samych chrześcijan podzielone na złoto i kosztowności, aby przetopiony metal służył złotnictwu o modniejszym niż pierwotnie projekcie. A tak, choć nieco zniekształcone, dotrwały do naszych czasów. Ciekawe, że te zabytki cechuje bardzo stary, często jeszcze starożytny materiał. Niejednokrotnie nie powstało to w średniowieczu, lecz zawiera oczka starożytnych pierścieni, kawałki znalezionego antycznego szkła, rzymskich kobiecych kolczyków itd. To wszystko, nieraz bardzo amatorsko, oprawiano w jednej formie i uważano za bardzo cenne.

Maria Patynowska

Na podstawie artykułu Anne Lucey  - irishexaminer.com