Wyciek 2,6 terabajtów danych z rekordami transakcji finansowych w strefach offshore może spowodować istne trzęsienie ziemi na styku biznesu i polityki w wielu krajach. 

Patrioci nie płacą podatków?

Międzynarodowe śledztwo mające obnażyć transakcje finansowe panamskiej spółki Mossack Fonsesca zatrzęsło mediami całego świata. W ukrywanie swoich majątków w rajach podatkowych było zaangażowanych blisko 50. liderów wielu państw świata, setki polityków, biznesmenów i gwiazd sportu. W transakcje były zaangażowane także największe globalne korporacje finansowe takie jak Deutsche Bank, HSBC, Société Générale, Credit Suisse, UBS, Commerzbank czy Nordea. 

Lista nazwisk na liście podejrzanych jest równie imponująca. Oprócz wymienianych wszędzie: premiera Islandii, prezydenta Ukrainy, prezydenta Argentyny, króla Arabii Saudyjskiej, prezydenta ZEA czy emira Kataru, klientami rajów podatkowych byli także Ion Sturza, były premier biedującej Mołdawii, patriotka Jean-Marie Le Pen, doradca byłych ministrów bankrutującej Grecji, były minister gospodarki Palestyny, wysoko postawieni urzędnicy z Chin, syn wieloletniego Sekretarza ONZ Kofi Annana czy brytyjscy arystokraci. 

Mossack Fonsesca była dość sprawną korporacją, która zarządzała ponad 300 tys. firmami w wielu rajach podatkowych – nie tylko w Panamie, ale także na Wyspach Bahama, Seszelach czy Samoa. Finansiści współpracowali z 14 tys. oddziałami banków, firm prawniczych i konsultingowych. Wszystko pod hasłami „optymalizacji podatkowej”, „zarządzania zobowiązaniami” czy „zakładania przedsiębiorstw offshore”.

Pięknie i legalnie. O co więc w tym wszystkim chodzi? Bogacze unikali w ten sposób opodatkowania w swoich krajach. Innymi słowy: mieli bardzo dużo, ale chcieli mieć znacznie więcej. Dlatego tworzyli spółki córki, bądź holdingi, przez które przepuszczali transakcje swoich macierzystych przedsięwzięć, po to, aby nie odprowadzać należnych zobowiązań fiskusowi krajów, z których pochodzili. 

Między chciwością a lękiem

Wszystko więc odbywało się między chciwością – pragnieniem, aby jeszcze bardziej rozmnożyć swój majątek, a lękiem – podejmowaniem ryzyka transakcji, do których ktoś prędzej czy później mógłby się przyczepić. Tak się więc stało i nie pomogą zapewne utyskiwania wyżej wymienionych na kradzież poufnych danych. Media już dostały pożywkę na najbliższe miesiące. 

Z punktu widzenia Katolickiej Nauki Społecznej unikanie płacenia podatków jest wykroczeniem przeciw zasadzie solidarności społecznej. W Katechizmie Kościoła Katolickiego stoi: „słusznie więc każdy człowiek jest zobowiązany do poświęcania się na rzecz wspólnot, do których należy i do szacunku wobec władz troszczących się o dobro wspólne” (1880). „Oszustwo i różne wykręty, przez które niektórzy uchylają się od wymogów prawa i przepisów odnoszących się do obowiązków społecznych, powinny być zdecydowanie potępione jako niezgodne z wymaganiami sprawiedliwości” (1916) – czytamy dalej. 

Zagadnienia te uściśla Nauka Społeczna Kościoła. Podatki mają duże znaczenie dla wspólnoty, tworzą bowiem system finansów publicznych, ukierunkowany właśnie na dobro wspólne. Dlatego jego uczestnicy są zobowiązani dbać o nie, a nie uchylać się od regulowania należnych zobowiązań. 

Opodatkowania nie potępił też Chrystus, w ewangelicznej dyspucie na temat płacenia daniny Cezarowi. Owo nauczanie podtrzymuje także nauka apostołów. Św. Paweł w liście do Rzymian kładzie wręcz nacisk na obywatelski obowiązek płacenia podatków „Oddajcie każdemu to, co mu się należy: komu podatek – podatek, komu cło-cło, komu uległość-uległość, komu cześć-cześć” (Rz 13,7). 

Ma miliard, chce dziesięć

Dlatego też, praktyka uciekania z podatkami za morze w celu ich niepłacenia rzuca światło na niefortunne praktyki celebrytów, którzy chcieliby, co zrozumiałe, ukryć swoje tajne transakcje przed urzędami podatkowymi macierzystych krajów. 

Jest co najmniej dziwne, dlaczego ludzie, którzy przecież nie urodzili się i nie dorastali na pustyni, korzystając przez całe życie z zabezpieczeń socjalnych – edukacji, ochrony zdrowia czy środowiska pracy, po osiągnięciu pewnego statusu, unikają odpowiedzialności społecznej za gorzej wykształconych, ubogich czy mniej zdolnych. 

Być może z tymi wszystkimi celebrytami jest dokładnie tak jak w powieści Johna Grishama pt. „Apelacja”, w której sprytny przedsiębiorca doprowadził niemal do bankructwa swoją firmę, aby tanio wykupić jej akcje, a potem znaleźć się na szczycie listy najbogatszych miesięcznika „Forbes”. 

Książka kończy się zdaniem: „Teraz, kiedy miał trzy miliardy, zapragnął sześciu”. To jedno zdanie mówi wiele o moralności współczesnego człowieka. Człowieka, który jest poddany władzy pieniądza. Władzy, która go alienuje i nie pozwala mu otworzyć się na potrzeby innych.  

 

Tomasz Teluk