Jolanta Tomczak, publicystka "Naszego Dziennika" ubolewa w felietonie w weekendowym numerze pisma nad tym, że każda krytyczna uwaga pod adresem PiS, jaka pojawia się na łamach "ND" jest odbierana jako "atak".

"O ile każda inna redakcja ma prawo do własnych ocen, podobnych i ostrzejszych, o tyle „Naszemu Dziennikowi” zasadniczo się go odmawia. Za pomocą rezerwuaru prymitywnych zabiegów" - pisze Tomczak. Jako przykład podaje nagłówki, jakie ukazały się w mediach, komentujących artkuły "ND".

"’Nasz Dziennik’ atakuje”, „Media ojca Rydzyka atakują Kaczyńskiego”– takimi tytułami puentuje sprawę „Gazeta Wyborcza”, jak gdyby istniał jakiś tajemny alians niepozwalający na pisanie prawdy. Idąc za ciosem, inni stawiają tezę, że „Radio Maryja odsuwa się od PiS” - wylicza publicystka dziennika.

Tomczak przekonuje, że zdrowa krytyka nikomu nie zaszkodziła, a wokół PiS "aż roi się od klakierów", zaś "wytwarzanie fałszywych mechanizmów pocieszycielskich w sytuacji, gdy trzeba – w retoryce wstydu – szczerze odpowiedzieć na pytanie o zaprzepaszczenie szansy na odwołanie prezydent Warszawy, usypia czujność. Nie może to być dobrym prognostykiem przed eurowyborami". 

Publicyska kpi także z "Wyborczej", która uznała posła Andrzeja Jaworskiego za łącznika pomiędzy PiS a o. Rydzykiem.

MBW/Naszdziennik.pl