"Dwa najważniejsze trendy dla świata w ciągu nadchodzących dekad to powrót rywalizacji wielkich potęg oraz intensyfikacja zmian klimatycznych. Na przecięciu tych trendów znajduje się Arktyka – region, którego rosnąca waga zmieni światową geoekonomię i geopolitykę" - pisze na łamach "Bloomberga" publicysta Hal Brands.

Stany Zjednoczone zwiększają swoje zainteresowanie Arktyką. Sekretarz stanu USA Mike Pompeo na ostatnim spotkaniu Rady Arktycznej ostrzegał, że Ocean Arktyczny może stać się "nowym Morzem Południowochińskim". Jeszcze w czerwcu Pentago ogłosił Strategię Arktyczną, która znowelizowała dokument sprzed trzech lat. Według Brandsa Arktyka możę stać się wkrótce miejscem nowych szlaków morskich, a to ze względu na zmiany klimatyczne. Coraz większy jest też apetyt różnych państw na korzystanie z arktycznych zasobów podmorskich. Są szacunki mówiące o wręcz gigantycznych złożach: w Akrtyce miałoby być nawet 30 proc. światowego gazu oraz bardzo liczne złoża rzadkich metali.

Dostęp do Arktyki mają bezpośrednio tylko dwa mocarstwa, USA i Rosja. Ale Chiny ogłosiły się już same państwem "blisko-arktycznym" i rozwijają swoją obecność wojskową w tym regionie. Według Brandsa amerykańscy stratedzy uznali, że w razie ewentualnego konfliktu Rosja i Chiny mogą zagrozić północnym terytoriom USA właśnie dzięki Arktyce. Region mógłby zostać wykorzystany przez tamte państwa do przeszkodzenia USA w rozmieszczeniu swoich wojsk w Europie lub w Azji i na Pacyfiku. Brands uważa, że choćby Cieśnina Beringa może stać się wkrótce tak zapalna, jak choćby Zatoka Perska.

Amerykanie muszą jednak sporo zainwestować w sprzęt i infrastrukturę. Mają dużo mniej lodołamaczy, niż Rosjanie; Waszyngton chce teraz kupić trzy takie maszyny, a jedną zbudować. Amerykańska flota lodołamaczy i tak będzie wciąż mniejsza od rosyjskiej.

bsw/Forsal.pl