Chodzi o burzliwe dyskusje na szczycie w Brukseli na temat przyjmowania imigrantów. Jak wynika z relacji dyplomatów - konfliktów podczas tej części szytu Unii było wyjątkowo dużo.

Z jednej strony był premier Włoch Matteo Renzi, który krytykował przeciwników przejmowania od jego kraju oraz Grecji uchodźców. Z drugiej kraje, które imigrantów przyjmować nie chcą.

Pomysł przyjęcia uchodźców z Afryki i Syrii nie podobał się państwom Europy wschodniej, w tym delegacji polskiej. Z nieoficjalnych informacji wynika, że podobne zdanie miał mieć Tusk, który zaproponował, żeby państwa dobrowolnie przyjmowały uchodźców.

Pierwotna propozycja zakładajała podział uchodźców między państwa członkowskie według kwot opartych na kryteriach ludności, wielkości PKB, stopie bezrobocia i liczby już przyjętych azylantów w ciągu minionych pięciu lat. Zgodnie z tym planem do Polski miałoby trafić ponad 2,6 tys. osób.

W końcu znaleziono kompromis w postaci dobrowolności w przyjmowaniu uchodźców. Jednak rozwiązanie takie nie spodobało się Renziemu.

Miał on podniesionym głosem pytać, czy wszyscy chcą takiej niesolidarnej Europy i wykrzykiwać: „Nie macie prawa nazywać się Europą”.

– Nie obchodzą mnie twoje problemy – miała według relacji dyplomatów odpowiedzieć prezydent Litwy Dalia Grybauskaite. Mediacji podjęła się kanclerz Niemiec Angela Merkel.

– Nie wierzcie plotkom. Nie ma żadnego konfliktu. Kocham Donalda Tuska – przekonywał Juncker. – Konflikt to abstrakcja. Nie jesteśmy samobójcami – dodał.

– Wszystkie państwa UE wezmą udział w tych działaniach, ale będą one oparte na dobrowolności – zapewniła Merkel. Szef Rady Europejskiej poinformował, że na specjalne traktowanie mogą liczyć Węgry i Bułgaria, które zmagają się również z falą uchodźców.

Szczegóły mają zostać ustalone przez unijnych ministrów spraw wewnętrznych do końca lipca.

KZ/Tvp.info