Premier Mateusz Morawiecki wziął dziś udział w uroczystościach upamiętniających górników poległych podczas pacyfikacji kopalni "Wujek". Ta najkrwawsza zbrodnia stanu wojennego miała miejsce dokładnie 38 lat temu.

Szef polskiego rządu podczas uroczystości skierował ostre słowa do polskich sądów, które przez ćwierć wieku, dziś już prawie 30 lat wolnej Polski nie rozliczyły odpowiedzialnych za zbrodnie stanu wojennego.

"Za długo czekaliśmy na elementarną sprawiedliwość"-ocenił polityk. 

Mateusz Morawiecki, wspominając Polaków walczących o wymarzoną wolną Polskę, przypomniał jednego z poległych górników, 21-letniego Jana Stawisińskiego. Premier zwrócił uwagę, że młody górnik pochodził z Pomorza. Kiedy jego matka dowiedziała się, że został ranny, natychmiast przyjechała na Śląsk i zatrudniła się w szpitalu jako salowa, żeby być z synem cały czas.

Jak przypomniał Morawiecki, Jan Stawisiński zmarł 25 stycznia 1982 r. Premier podkreślił w swoim przemówieniu, że zarówno los 21-letniego górnika, jak i losy jego kolegów z kopalni, "były posiewem wolności, fundamentem solidarności, bez którego wolna Polska nie mogłaby powstać". W tym kontekście premier dodał, że "za długo czekaliśmy na elementarną sprawiedliwość".

"Gdzie były sądy polskie w wolnej Rzeczypospolitej przez 25 lat? Gdzie byli sędziowie, którzy przez wiele lat robili wszystko, żeby nie doszło do skazania tych winnych bezpośrednich ówczesnej zbrodni, ale przede wszystkim winnych zbrodni na poziomie rządzących?"-pytał premier, dodając, że ma tu na myśli nie tylko gen.. Kiszczaka i Jaruzelskiego, "ojców" stanu wojennego. 

Szef rządu podkreślił, że "spóźniona sprawiedliwość jest dzisiaj elementarnym akcentem dzisiejszej Rzeczpospolitej, ale musieliśmy na nią czekać ponad ćwierć wieku". "I o tym tez trzeba pamiętać"-podsumował.

yenn/PAP, Fronda.pl