Barbara Kurdej-Szatan, na którą spłynęła fala krytyki po skandalicznym wpisie na temat funkcjonariuszy strzegących polskiej granicy, najwyraźniej postanowiła zacząć ratować swój wizerunek. Aktorka udzieliła wywiadu „Dużemu Formatowi”, w którym tłumaczy swój wpis „emocjami”. Żali się też na hejt i mówi o przerażeniu, w jakie wpadła, kiedy dowiedziała się, że stała się twarzą białoruskiej propagandy.

Trwa operacja „Śluza”, w ramach której reżim Aleksandra Łukaszenki próbuje destabilizować państwa Unii Europejskiej przepychając na jej terytorium migrantów. Na polsko-białoruskiej granicy dochodzi do coraz agresywniejszych prób forsowania zabezpieczeń. Inspirowane przez białoruskie służby ataki dzielnie odpierają funkcjonariusze Straży Granicznej, Policji i żołnierze Wojska Polskiego. Niestety, nie brakuje w Polsce osób, które powtarzają białoruską propagandę i uderzają w polskie służby. To m.in. Barbara Kurdej-Szatan, która funkcjonariuszy Straży Granicznej nazwała „mordercami”.

- „To jest ku**a „straż graniczna” ????? „Straż” ?????????? To są maszyny bez serca bez mózgu bez NICZEGO !!!Maszyny ślepo wykonujące rozkazy !!!!! Ku**a !!!!!! Jak tak można !!!!!!! Boli mnie serce boli mnie cała klatka piersiowa trzęsę się i ryczę !!!!!!! Mordercy !!!!! Chcecie takiego rządu wciąż ????? Który zezwala na takie rzeczy wręcz rozkazuje tak się zachowywać ??????? Ku**aaaaaaaaa !!!!!!!!”

- pisała aktorka o funkcjonariuszach Straży Granicznej.

Teraz celebrytka udzieliła wywiadu „Dużemu Formatowi”, w którym przekonuje, że „użyła jednego słowa za dużo”. Podkreśla, że w ten sposób wyraziła swoje emocje po obejrzeniu dramatycznego nagrania, na którym zobaczyła „słynny push-back w praktyce”.

- „Wiem, że są różni policjanci, żołnierze, tak, jak i księża, dyrektorzy czy strażnicy, na pewno są tam tacy, którzy nie mogą na to patrzeć, ale są i bezwzględni, nieczuli. Słowa, których użyłam były skierowane do negatywnych bohaterów tego filmu. Nie do całej Straży Granicznej. Ale właśnie do tych ludzi, którzy zachowali się w taki sposób”

- przekonuje.

- „Mój dziadek był żołnierzem i choćby z tego powodu do głowy by mi nie przyszło, aby obrażać całe wojsko czy inne służby mundurowe. Lecz na temat tych konkretnych ludzi musiałam się wypowiedzieć jako matka. Nie dałam rady się powstrzymać. I niech pan powie, jak po obejrzeniu tak przerażającego filmu ktoś może się obruszać na słowo kurwa? Nie pojmuję tego”

- dodaje.

Żaląc się na hejt jaki spotkał ją po publikacji skandalicznego wpisu stwierdza, że „wpadła w pułapkę”.

- „Wpadłam w nią na własne życzenie. A najgorszy ten kontekst... zareagowałam emocjonalnie na konkretny filmik, który zobaczyłam, a hejterzy manipulują tym faktem i twierdzą, jakobym obraziła całą Straż Graniczną. Plus jeszcze Wojsko Polskie”

- opowiada.

Aktorka odniosła się też do materiału białoruskiej telewizji, w którym wykorzystano jej wpis i późniejsze jego konsekwencje, aby oczernić Polskę.

- „Kiedy przeczytałam w necie, że białoruska propaganda zrobiła ze mnie swą twarz, wpadłam w przerażenie”

- podkreśla.

- „Wzięli moje zdjęcie, zrobili materiał sami. Nigdy bym tam nie wystąpiła przecież z własnej woli. To ich reżim wciąga uchodźców w pułapkę. Zabiera im pieniądze, nie pozwala się cofnąć spod płotu”

- dodaje.

kak/wyborcza.pl