Międzymorze – idea nadal aktualna

Dr Marek P. Deszczyński


W ciągu 18 i pół roku pokoju, jakie dane było przeżyć Europie Środkowej po powstrzymaniu najazdu bolszewickiego, powstały różne projekty organizacji państw tego regionu, zwanego często Międzymorzem (między morzami Adriatyckim, Bałtyckim i Czarnym – ABC – plus Morze Egejskie). W Polsce najbardziej znana jest koncepcja „Trzeciej Europy”, wypracowana w 2. poł. lat 1930. przez ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Jej nazwa wzięła się z konstatacji ministra, iż ówczesna Europa podzieliła się na dwa obozy: pierwszy – demokracji zachodnich, drugi – mocarstw antykomunistycznych (Niemiec i Włoch sprzymierzonych z Japonią). Pomiędzy drugim obozem a ZSRS leży natomiast, rozłożona wertykalnie od Skandynawii po Bałkany, grupa państw usiłujących trzymać się na uboczu nabrzmiewającego konfliktu. Idea Międzymorza warta jest przypomnienia. Mimo upływu dziesięcioleci nie straciła wiele na aktualności. Wydarzenia ostatnich lat wskazują, że wręcz przeciwnie: winna ona w unowocześnionej formie powrócić jako jedna z kanonicznych zasad polskiej polityki zagranicznej.

Rzut oka na ówczesną mapę pokazuje, że w istocie chodziło o los trzynastu krajów: Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy, Polski, Czechosłowacji, Austrii, Węgier, Rumunii, Jugosławii, Albanii, Bułgarii i Grecji oraz jednego organizmu specyficznego – Wolnego Miasta Gdańska, liczących łącznie 2065 tys. km kw. powierzchni, a zamieszkiwanych w 1937 r. przez 123 mln mieszkańców. Dla porównania, obszar i ludność Niemiec wynosiły wtedy tylko odpowiednio 471 tys. km kw. i 67 mln, a europejskiej części ZSRS – 5999 tys. km kw. i 137 mln. Z racji położenia, terytorium, potencjału ludnościowego i poziomu rozwoju gospodarczego rola lidera, względnie jednego z nich, przypadała Rzeczypospolitej.

Chcąc scharakteryzować ten obszar, trzeba zacząć od cechy podstawowej – położenia między mocarstwami pokonanymi wskutek wojen lat 1914-21 i do pewnego czasu izolowanymi na arenie międzynarodowej: Niemcami oraz Rosją. Pierwsze z nich do stycznia 1933 r. było republiką, by następnie stać się dyktaturą narodowosocjalistyczną; drugie wyszło ze zmagań wojennych jako państwo komunistyczne, w końcu 1922 r. nazwane – nie bez przyczyny – Związkiem Sowieckim. Berlin i Moskwa dążyły do zniszczenia ustalonego ładu – przede wszystkim na dzielącym je obszarze. Omawianą strefę Międzymorza łączyła więc wspólnota zagrożeń. Niemal wszystkie kraje Europy Środkowej, m.in. z powodu trudności gospodarczych, były wrażliwe na penetrację przez komunizm. Niektóre z nich dodatkowo dzieliły z Niemcami spory terytorialne. Lata 1932-33, znaczone rokowaniami o równouprawnienie Rzeszy w dziedzinie zbrojeń oraz ukonstytuowaniem się reżimu Adolfa Hitlera, przyniosły w tej materii pewne otrzeźwienie. Mniej obaw budziło umacnianie się komunizmu w ZSRS, dostrzegalne w tym czasie już także na płaszczyźnie militarnej. A przecież w okresie 1935 – maj 1937 r., tj. do rozpoczęcia pogromu kadry dowódczej Armii Czerwonej przez Stalina, właśnie bolszewizm w najwyższym stopniu wzmagał niebezpieczeństwo w Europie Środkowej. Niemcy bowiem, choć w marcu 1935 r. wypowiedziały klauzule rozbrojeniowe traktatu wersalskiego, przez następne dwa i pół roku nie były w stanie podejmować działań zaczepnych. Zręby machiny wojennej znanej później z porażającej skuteczności wyłoniły się dopiero jesienią 1937 r. Potęga ta, obejmująca przede wszystkim lądowe wojska szybkie i lotnictwo, dała o sobie znać pierwszy raz w marcu roku następnego, podczas aneksji Austrii. W kolejnych miesiącach jej rozwój nabierał tempa, pozwalając führerowi na przełomie lata i jesieni 1938 r. ważyć się już na otwartą wojnę z Czechosłowacją i konfrontację z występującymi w jej obronie państwami.

W realiach 2. poł. lat 30. XX w. nie wszystkie znajdujące się w obrębie Europy Środkowej kraje mogły być zaliczone w poczet potencjalnych uczestników bloku niezaangażowanych w „wojny religijne” – wedle określenia ministra Becka – tj. w typowe dla epoki konflikty ideologiczne. Po pierwsze, drogę bliską neutralizmowi państw nordyckich wybrała Finlandia. Po drugie, z grupy ewentualnych sojuszników wykluczona została Austria, rozbita wewnętrznie, zagrożona Anschlussem i spisana przez polityków nad Wisłą na straty, jako obszar wpływów niemieckich. Po trzecie, z podobnych powodów nie wchodziła w grę Czechosłowacja (ściślej: Czechy wraz z Morawami) – od maja 1935 r. połączona układem sojuszniczym z… ZSRS, co oznaczało złamanie niepisanej solidarności państw środkowoeuropejskich. Jako niepodatna na kreowaną w Warszawie ideę polityczną Międzymorza, Czechosłowacja postrzegana była jako państwo, które szybko ulegnie rozpadowi wskutek nacisku III Rzeszy i poważnych sprzeczności wewnętrznych. W momencie ziszczenia się tego scenariusza władze RP planowały ocalić dla lansowanej koncepcji wschodnią część Republiki – tj. Słowację i Ruś Zakarpacką (pierwsza miała zyskać niepodległość, druga wejść w skład Węgier) oraz zamieszkane przez polską większość Zaolzie, które zamierzano inkorporować. Po czwarte, odpadała współpraca z Albanią, nie przedstawiającą większej wartości strategicznej, a przy tym uznaną za obszar ekspansji Włoch, czyli mocarstwa, które w Warszawie uznawano za przyjazne. W ten sposób strefa redukowała się do jedenastu (wraz ze Słowacją) państw o powierzchni łącznej 1495 tys. km kw., zamieszkiwanych przez 101 mln osób.

Natomiast w momencie „sprawdzenia”, jaki przyniósł rok 1939, obszar „Trzeciej Europy” skurczył się do dziewięciu państw. Obok RP były to kraje, które uzgodniły z Warszawą swoją politykę obronną na wypadek nadchodzącej wojny w duchu przyjaznym, tj. Estonia, Łotwa, Litwa (bez utraconego na rzecz Niemiec okręgu Kłajpedy), dalej Węgry (powiększone o południową i wschodnią Słowację oraz Zakarpacie), a także sojusznicza Rumunia. Do tej grupy należy też doliczyć przychylnie neutralne państwa bałkańskie: Jugosławię, Bułgarię i Grecję, ale odjąć prawie już zglajchszaltowane Wolne Miasto Gdańsk oraz Słowację, niepodległą tylko nominalnie. Razem dawało to nadal wielki obszar 1451 tys. km kw. zamieszkały przez 99 mln osób.

Oceniając wartość strategiczną strefy środkowoeuropejskiej należy zwrócić uwagę na geografię fizyczną i wojskową. Mocny punkt stanowiło oparcie o cztery morza, choć tylko jedno z nich (Egejskie) można nazwać częściowo otwartym. Ważne było istnienie solidnej przeszkody, przydatnej w obronie przed atakiem ze wschodu i zachodu, którą tworzył gęsto zalesiony łuk Karpat. Na wschodzie, w środkowej części naszej granicy z ZSRS, dużą rolę odgrywało trudno dostępne dla operacji wojskowych Polesie, pełne rzek, bagien i lasów, zmuszające Armię Czerwoną do rozdzielenia ugrupowania uderzeniowego na dwa słabo ze sobą powiązane fronty. Nawiązanie przez nie współdziałania stawało się możliwe dopiero po osiągnięciu przez nieprzyjaciela rejonu Brześcia n/Bugiem.

Strefa Międzymorza dysponowała kilkoma istotnymi przeszkodami wodnymi, znów przydatnymi przede wszystkim dla powstrzymywania uderzeń spodziewanych ze wschodu. Były to rzeki zlewiska bałtyckiego – Dźwina, Niemen i Wisła oraz czarnomorskiego – Dniestr (w środkowym i dolnym biegu stanowiący granicę Rumunii), Prut, Cisa oraz chroniący Bałkany Dunaj, zakończony bagnistą deltą. Forsowanie ich z marszu przez związki operacyjne nie wchodziło w grę, wymagając każdorazowo przynajmniej parodniowych przygotowań. Trzeba wskazać na znaczenie licznych cieków lokalnych, zdolnych wywierać wpływ na operacje wojsk. Pewną rolę obronną odgrywały pojezierza, najczęściej połączone z dużymi kompleksami leśnymi (szczególnie Finlandia, gdzie sojusznikiem obrońców stawał się surowy klimat, w mniejszym stopniu obszary Estonii, Łotwy, Litwy, wschodniej oraz zachodniej Polski), pozwalające stosunkowo szczupłym siłom skutecznie stawiać opór przeważającemu napastnikowi. Dochodziły do tego inne kompleksy leśne...

To tylko fragment artykułu. Więcej w:

 

 

Wpis 12 (50) 2014

Polskość jest przywilejem, Biały Kruk, Kraków 2016, s. 77-86