Na łamach portalu wPolityce.pl red. Michał Karnowski odniósł się do wyrażonego na forum Parlamentu Europejskiego postulatu Radosława Sikorskiego ws. utworzenia „centrum recepcyjnego na granicy” z Białorusią. Publicysta wskazuje, że w ten sposób próbuje się zamaskować rzeczywiste otwarcie granicy dla sprowadzonych przez białoruski reżim migrantów.

- „Słowo musi być uspokajające, dobrze się kojarzące, by skutecznie zamaskować istotę propozycji - uchylenie bram, a potem ich otwarcie. Bo taki przekaz ściągnie kolejne setki tysięcy ludzi biedniejszych niż Europejczycy, co widzimy na kanale La Manche. I spowoduje kolejne tragedie, bo żądza zysku handlarzy ludźmi, jeśli wyczują szansę, jest nie do powstrzymania”

- podkreśla Michał Karnowski.

Dziennikarz zauważa, że większość Polaków rozumie, iż mamy do czynienia z wojną hybrydową, w której narzędziem stała się tragedia migrantów sprowadzanych przez białoruski reżim. Nie chcą tego jednak zauważyć komercyjne media, które promują haniebne wystąpienia celebrytów szkalujących polskich żołnierzy i funkcjonariuszy. Kiedy jednak problem dotyczył Litwy, media te pisały o ataku Białorusi, a nie „kryzysie humanitarnym”.

- „Zdjęcia, słowa, zawsze wzruszające opowieści o migrantach, zawsze podłe o obrońcach naszej granicy, mają zmusić nas do kapitulacji. Nie ma to nic wspólnego z humanitaryzmem, bo nie jest kryzysem humanitarnym sytuacja w której migranci są ściągani, formowani w grupy uderzeniowe, a następnie wycofywani do ośrodka w którym mają nabrać sił do dalszej walki”

- podkreśla autor.

Zaznacza, że Polacy stają dziś przed wyborem, czy będą chronić swojej granicy, czy jednak pozwolą, aby sąsiedni dyktator mógł „przepchnąć przez nią co mu się podoba”:

- „Dziś migrantów, jutro czołgi”.

kak/wPolityce.pl