Kiedy się czyta znajdujące się w Biblii dwie księgi machabejskie, nie ma się wątpliwości,
że Żydzi bronili wówczas (w drugim wieku ery przedchrześcijańskiej)
swojego zaścianka wbrew „całemu światu". Po śmierci Aleksandra Macedońskiego
narody opanowane przez dynastię Seleucydów zostały poddane walcowi unifikacji,
porzucały tradycyjne prawa i religie, uczyły się greckich obyczajów i języka,
stapiały się w jedno społeczeństwo. Procesy te ogarnęły również Żydów i był
moment, kiedy hellenizacja tego narodu wydała się czymś przesądzonym. Tylko
dzięki nadludzkiemu wysiłkowi Machabeuszów żydowski „zaścianek" na szczę­
ście wtedy się ostał. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, że ktoś mógłby przeczyć
temu, że po dziś dzień cała ludzkość bardzo wiele korzysta z owoców tamtego -
mogłoby się wydawać, że tylko partykularnego - zwycięstwa.
Ojciec Jacek Salij OP

ŻYDOSTWO - OSTATNIA NADZIEJA BIAŁEGO CZŁOWIEKA. PRZEGLĄD IZRAELSKIEJ PRASY ROSYJSKOJĘZYCZNEJ
Stosunek znacznej części polskiej prawicy do konfliktu izraelsko-palestyńskiego uwarunkowany byl i jest własnymi doświadczeniami. Prawidłowość tę potwierdzają zwłaszcza środowiska, któ­re próbują odgrzewać anachroniczne wątki z dorobku Narodowej Demokracji. Udział „żydokomuny" w stalinizacji Polski oraz brak analogicznych wydarzeń w dziejach
kontaktów polsko-arabskich zadecydowały o punktach dodatnich dla rodaków Jasera Arafata, a ujemnych dla wiadomo kogo.

I chociaż pojawienie się nowych podziałów geopolitycznych po 11 września 2001 roku sprawiło, że dzisiaj również w prasie
„narodowej" nie brakuje głosów popierają­cych ewentualne zawiązanie sojuszu chrześcijańsko-żydowskiego jako muru
obronnego przed islamskim fundamentalizmem, to jednak jej stali czytelnicy wiedzą swoje. Mogliby się oni jednak bardzo zdziwić, gdyby sięgnęli po prasę izraelską wydawaną w języku... rosyjskim przez imigrantów z terenu dawnego ZSRS, a więc - by przywołać tu pewien stereotyp - potomków sadystycznych, krwiożerczych komisarzy ludowych. Na łamach takich pism jak „22" czy serwisów internetowych jak „Chroniki Jerusalima" często i wyraźnie dają o sobie znać poglądy przeciwne temu wszystkiemu, co personifikuje mityczny „ruski" Żyd-bolszewik, który przemieniwszy się wczoraj w pazernego oligarchę i kosmopolitycznego demoliberała, spiskuje teraz z George'em Sorosem przeciw Polsce, chrześcijaństwu oraz całej cywilizacji łacińskiej. Jeśli natomiast pojawiają się w tych mediach jakieś krytyczne opinie wobec własnego narodu, to formułowane są
z przeciwnej perspektywy aniżeli ta, którą reprezentują lewicowi intelektualiści żydowscy pokroju Normana Finkelsteina (autora głośnego "Przedsiębiorstwa Holocaust") albo - dla odmiany - Konstantego Geberta. Nie bądźmy jednak gołosłowni.

Samobójcze tendencje narodu żydowskiego
W tekście ZAPADNAJA KULTURA I JEWRIEJSKIJ WYBÓ R (Kultura zachodnia i żydowski wybór,
„22" nr 99) Raisa Epsztajn oskarża humanizm i oświecenie o rozkład społeczeństw tradycyjnych oraz przygotowanie podatnego gruntu dla totalitarnych ideologii. Ofiarami postępu okazały się też zamknięte zbiorowości żydowskie, które nie oparły się procesom modernizacyjnym i utopijnym eksperymentom. Dlaczego? Bo sens byciu Żydem nadaje judaizm. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, w któ­rych przynależność do Narodu Wybranego jest przyczyną konfliktów z gojami. Ale rola judaizmu, podobnie jak chrześcijaństwa, zaczęła maleć. Wielu Żydów zdecydowało się zerwać z „ciemnotą", porzucić wiarę i obyczaje przekazywane z pokolenia na pokolenie przez przodków, aby zasymilować się z nowoczesnymi narodami europejskimi.

Epsztajn nie waha się stwierdzić: „Taki jest początek sławetnej żydowskiej samonienawiści, żydowskiego antysemityzmu, który często okazuje się dużo bardziej okrutny niż antysemityzm nieżydowski". Owa samonienawiść osiągnę­ła krańcową postać, uobecniając się w dwóch zantagonizowanych wzajemnie ideologiach: komunizmie i - paradoksalnie - nazizmie. Marksistowski internacjonalizm postulował, aby żydostwo rozszerzyło się na całą ludzkość, a następnie się w niej rozpłynęło. Hitlerowski antysemityzm jest natomiast doprowadzeniem do ostateczności rozważań Otto Weiningera, Żyda przekonanego o niższości swojego narodu wobec rasy aryjskiej. Obie wymienione ideologie poniosły klęskę. Żydzi jednak zachowali samobójcze skłonności zarówno do budowy „nowego wspaniałego świata", jak i do samounicestwienia. Epsztajn ma świadomość, że taka ocena dziejów może gorszyć lub napotykać lekceważenie współczesnych rządców dusz, których pochłania walka z rzekomo nadmiernym pielęgnowaniem każdej rodzimej tożsamości (piętnowanym jako nacjona-lizm bądź ksenofobia).

Stąd konkluzja: „Ignorowanie tego problemu to ścieżka najprostsza i najłatwiejsza. Ale jest ona zarazem najbardziej niebezpieczna i nieuchronnie zmierza do jednego z dwóch wskazanych tu biegunów". 

Argumenty Raisy Epsztajn zdaje się podzielać Aleks Tam . W jego tekścieo wymownym tytule SUMIERK . 1 IDIEOŁOCI J (Zmierzch ideologii, „Chroniki Jerusalima",28.11.2002, http://rjews.net/gazeta/gazeta.html) czytamy: „21 stycznia 1793 roku nad ranem kat pociągnął dźwignię i nóż gilotyny opadł w dół, wydając zgrzyt nad zamarłym placem Rewolucji i oddzielając głowę od ciała, a jednocześnie ówczesną epokę od nowej. Upadając z szafotu razem z zakrwawioną głową Ludwika XVI, nowa epoka, Epoka Ideologii, w odróż­nieniu od głowy króla, nie została w plecionym koszu, lecz wesoło potoczy­ła się w świat w poszukiwaniu innych głów i od tej pory nie przestawała nawiązywać do złowieszczych okoliczności swych narodzin".
Tam bardzo precyzyjnie wyjaśnia, gdzie od ponad dwóch stuleci przebiega linia frontu. „Dla mnie jest istotne, że Ideologia łączy się z tym, co Pożądane, z Ideałem, który jak na razie, z powodu rozmaitych przyczyn, nie może być zrealizowany, ale do którego, cholera, trzeba dążyć. A kiedy zostanie osiągnięty, wtedy już będzie wszystko dobrze... [...] Na razie jednak pojawia się pytanie: czy istnieje ideologia, taka jak ją zdefiniowałem, u konserwatysty? Rzecz wątpliwa. Wartości konserwatywne są proste, konkretne i stare jak świat: rodzina, dzieci, naród, ojczyzna, tradycja, zwłaszcza tradycja, od niepamiętnych czasów, korzeniami wyrastająca z ziemi cmentarzy. Czy to wszystko może być nazywane hała­śliwym słowem «ideologia»? Figa z makiem... Ideologia to «jak być powinno*. Wartości konserwatysty to «jak jest», a nawet «jak było». [...] Zgodnie z tym paradygmatem za nonsens należy uznać przeciwstawianie konserwatystów libera­łom lub komunistom, lub faszystom, lub przedstawicielom jakiejkolwiek innej ideologii. Dzisiejsza właściwa para przeciwieństw wygląda następująco: konserwatyści przeciwko wszystkim pozostałym; Tradycja przeciwko Ideologii".

Tarn oznajmia, że nadeszła pora, aby raz na zawsze pożegnać zgubne utopie, które chcieli realizować polityczni zbrodniarze. „Krwawa epidemia humanistycznych ideologii, będąca pokarmem dla Robespierre'a i Stalina, Trockiego i Hitlera, Pol Pota i Castro, Mao Tse-tunga i Ulriki Meinhof, nie jest immanentną cechą tego świata. [...] Ona zwaliła się nam na głowę dwa wieki
temu; ona zginie w otchłani, zostawiając po sobie złą pamięć o wielu milionach
ofiar. Idź precz, szatanie!".

W obronie państw narodowych- przeciwko globalnemu imperium
W tekście POSTSIJONIZM I DIEMOKRATIJA (Postsyjonizm i demokracja, serwis Grupy Analitycznej MAOF, 5.03.2003, http://rjews.net/maof) Raisa Epsztajn zwraca uwagę na zagrożenie, jakie po upadku realnego socjalizmu niesie światu
inny totalitaryzm, chociaż ani elity, ani establishmentowe media nie ośmieliłyby się tego zjawiska tak określić. Chodzi o „demokrację totalitarną" (termin stosowany chociażby przez Friedricha von Hayeka), która przedłuża łańcuch projektów będących od wybuchu rewolucji 1789 roku kolejnymi próbami wcielenia w życie herezji chrześcijaństwa zsekularyzowanego mesjanizmu. Absolutyzacja reguł demokracji to - według Epsztajn - działania marginalizujące tradycję i religię: większość społeczeństwa może wywracać hierarchie społeczne oraz relatywizować świętości i normy moralne. Niegdyś zlaicyzowaniŻydzi stanowili pokaźną reprezentację w kolejnych międzynarodówkach, gdyż wierzyli, że ludzkość mogą zjednoczyć idee komunistyczne. Za wroga uważali oni swoich rodaków, którzy ideom postępowym stawiali opór. Dziś spora część weteranów „nowej lewicy" to również ludzie wywodzący się z żydowskich domów. Teraz, objąwszy ważne funkcje w instytucjach Unii Europejskiej czy ONZ, traktują oni swoiście pojmowaną globalizację jako instrument walki z państwami narodowymi, w tym zwłaszcza z Izraelem, a sojuszników pozyskują wśród państw arabskich.

W ten sposób - uważa Epsztajn - pomimo rozpadu ZSRS, kresu realnego socjalizmu i zwycięstwa zachodniej demokracji Europa wraca do modelu marksistowskiego, a w „kwestii żydowskiej" do syntezy tego modelu z innym, traktowanym powszechnie jako przeciwieństwo owego pierwszego, lecz dla Żydów dużo bardziej potwornym. Dlaczego? „Jedną z przyczyn jest to, iż [...] procesy denazyfikacyjne w Europie po II wojnie światowej doprowadziły z biegiem czasu do sytuacji, w której jakiekolwiek partykularno-narodowe orientacje zaczęły być identyfikowane z nacjonalizmem, rasizmem i nawet nazizmem, co naturalnie
od razu delegitymizuje te orientacje w każdym państwie pretendującym do nazywania go demokratycznym".
Denazyfikacja bez dekomunizacji - twierdzi Epsztajn - pozostaje czymś pozornym.
Trzymająca władzę nad świadomością społeczną Europejczyków i Izraelczyków
lewica nie pozwoliła na dekomunizację w sferze idei, symboli, mitów.

Dlatego „internacjonalizm kościoła komunistycznego nie tylko nie utracił nawet odrobiny swojej poprzedniej legitymacji, ale więcej, stał się niezaprzeczalną prawdą, autentycznym credo religii demokracji totalitarnej, w jej choćby i odnowionej, lecz nie mniej fanatycznej i fundamentalistycznej wersji niż poprzednie - takiej wersji, jaka sformułowana została w bieżącej, ponoć «post--ideologicznej» epoce".

Z mitem identyfikacji nacjonalizmu i faszyzmu rozprawia się Aleks Tarn w tekście BIELGIJSKAJA MODEL (Model belgijski, „Chroniki Jerusalima",26.01.2003, http://rjews.net/gazeta/gazeta.html). Autor przypomina, że idee zjednoczonej Europy żywe były już wśród zwolenników panowania III Rzeszy nad Starym Kontynentem, i to zarówno wśród Niemców, jak i przedstawicieli innych narodów. Do tych drugich należy zaliczyć Henri de Mana, kolaborującego z nazistami lidera belgijskich socjalistów, czołowego ideologa europejskiej jedności. Dziś premier Belgii pomija milczeniem brunatną przeszłość rodzimych prekursorów Unii Europejskiej, ale domaga się, aby szef rządu izraelskiego, Ariel Szaron, stanął przed belgijskim sądem za swoje rzekome zbrodnie wojenne. Obecnie socjaldemokraci tropią na całym świecie przejawy nacjonalizmu jako upiory faszystowskie. Lewicę belgijską przerażają sukcesy wyborcze separatystów z Vlaams Blok, którzy zamiast wspierać europejskie procesy integracyjne, dążą ku suwerenności swojego regionu (czy raczej kraju), a co za tym idzie - ku rozpadowibelgijskiej państwowości.

Tarn zauważa: „Można uznać za sprawiedliwe kojarzenie niemieckich nazistów z rasizmem, z grą na urażonej przez I wojnę światową niemieckiej dumie narodowej, lecz nacjonalizm jako taki nie mi z faszyzmem nic wspólnego. Idea narodowa z założenia jest separatystyczna, zamknięta w wewnętrznych granicach swojego kręgu narodowego. Natomiast faszystowska, zaborcza ekspansja skierowana była poza te granice, podobnie zresztą jak komunistyczna. Dotyczy to też pokrewnej obu tym ekspansjom socjalistycznej ekspansji «integracyjnej». DlategoHenri de Man tak się cieszył na widok faszystowskich czołgów".

Nonsensy humanizmu i epidemia political correctness
Idea wielokulturowości może się stać własnym zaprzeczeniem, dowiadujemy się z tekstu Aleksandra Woronela BOLSZOJ BIEZPORIADOK W CUMANNOM MIRIE (Wielki chaos w humanitarnym świecie, „Wiesti", 23.05.2002).

Zachodnią cywilizację humanistyczną cechuje pewna hipokryzja: „Z jednej strony w żadnym wypadku nie chcemy profanować jakichkolwiek obcych świętości (no bo w czym są «one» gorsze od nas), a z drugiej strony zachowujemy się tak, jakby takich świętości na świecie nie było (przede wszystkim nie było u nas) i być nie mogło". Ten relatywizm musi wzbudzać naturalne podejrzenia: czy szacunek wobec obcych wierzeń jest szczery? „Poza tym, jeśli robimy wrażenie, że sami nie posiadamy żadnych świętości, to w konsekwencji zawsze i we wszystkim musimy ustępować przedstawicielom innych kultur.
Dlatego że to, co względne, musi ustąpić temu, co absolutne. Na tym polega sprawiedliwość. Oprócz tego chodzi o to, «żeby tylko nie było wojny». Jesteśmyprzecież humanistami".

Woronel zauważa, że Trzeci Świat odrzuca humanizm i pozostaje wierny swoim tradycjom oraz swoim religiom. Dowodzą tego chociażby palestyńscy terroryści, którzy z imieniem Allaha na ustach są gotowi prowadzić „świętą wojnę" przeciwko reprezentującemu wartości zachodnie Izraelowi. Odpowiedzią może być jedynie siła - argument trudny do przyjęcia dla Żydów
z krajów zachodnioeuropejskich, lecz zrozumiały dla doświadczonych przez represje totalitarnego reżimu mieszkańców Izraela przybyłych z obszaru dawnego ZSRS.

„No cóż, taka sytuacja będzie trwać jeszcze w przyszłości, póki nie nadejdzie mesjasz [małą literą, pisownia oryginalna - przyp. F.M.]. I skoro on jeszcze nie nadszedł, legalność istnienia Izraela nie będzie zabezpieczona, jeśli nie uda się jej wzmocnić siłowymi, pozaprawnymi argumentami, tak jak to miało miejsce w Kuwejcie, Bośni i innych krajach. Teraz i potem".

W innym swoim tekście O NACYONALNOJ NIEZAWISIMOSTI TLINKITOW (O narodowejniezawisłości Tlinkitow, „Wiesti", 11.04.2002) Aleksander Woronel zajmuje się kwestią aspiracji niepodległościowych różnych narodów. Aspiracje te mają często adwokatów wśród rozmaitych aktywistów „praw człowieka". Ale we współczesnym świecie pokutuje przekonanie, zgodnie z którym człowiek ma rozmaite prawa, natomiast nie ciążą na nim żadne obowiązki. Istnieją narody, które nie są zdolne do stworzenia własnego państwa. 

„Rozdzielenie politycznych praw od politycznych obowiązków w wolnych
krajach sprawia, iż szczególnie efektywnie korzystają z tych praw wła­
śnie ci, którzy nigdy nie wywiązywali się z obowiązków. To prowadzi do nieustannego niezadowolenia innych obywateli, którzy zbyt wyraźnie widzą, że są nabijani w butelkę. «Narodowe prawa Palestyńczyków są niezaprzeczalne* - może to i prawda, zwłaszcza jeśli się rozumie, o czym się mówi. A jakie ten naród ma obowiązki? Czy ten problem był dyskutowany
na forach międzynarodowych?" - pyta retorycznie autor. 

Humanistyczną ideę wielokulturowości reinterpretują na własny użytek zwolennicy political correctness. W tekście STRASTI-PIEDIERASTI (Homo-namiętności,Chroniki Jerusalima", 12.10.2002, http://rjews.net/gazeta/gazeta.html) Aleks Tarn polemizuje z postulatami izraelskich środowisk gejowskich. Jako poseł do Knesetu został wybrany profesor uniwersytetu w Tel Awiwie, zdeklarowany i jednocześnie wojujący homoseksualista, Uzi Ewen. Na uroczystości zaprzysiężenia go jako posła Ewen pojawił się w towarzystwie swojego partnera. Nowy parlamentarzysta od razu zaangażował się w walkę o równouprawnienie par homoseksualnych z małżeństwami. Chodzi mu o ulgi ekonomiczne dla siebie i swojego kochanka.

Tarn kpi sobie z pomysłów Ewena. Autora dużo bardziej niepokoi co innego:

„(...) przejmuję się adoptowanym przez tę kochającą się parę chłopcem o imieniu Josi. Nie wiem, kto, kiedy i na jakich zasadach zdecydował o losie tego chłopca. Ale robi mi się potwornie przykro, kiedy pomyślę sobie, że z powodu tego precedensu w przyszłości podobny los może spotkać każde izraelskie dziecko, włączywszy, Czytelniku, nasze wnuki i prawnuki".

Tarn przywołuje wypowiedź Władimira Bukowskiego, rosyjskiego pisarza i słynnego antykomunistycznego dysydenta. Bukowski stawia diagnozę o kryzysie cywilizacji zachodniej, która coraz bardziej poddaje się ideom political correctness. W Wielkiej Brytanii - gdzie pisarz mieszka - parlament omal nie uchwalił zakazu hate speach. Co oznacza hate speach? Okazuje się, że
chodzi o werbalne wyrażanie domniemanej nienawiści, lecz tylko wobec określonych grup, np. osób odmiennej rasy czy homoseksualistów. Projekt tej ustawy przypomina Bukowskiemu sławetny artykuł 70 sowieckiego kodeksu karnego, na którego podstawie pisarz został pozbawiony wolności.

„Śmieszne?" - pyta Tarn. I zaraz odpowiada: „Dla mnie okropne. Mogę tylko schylić głowę przed straszliwym osobistym doświadczeniem Władimira Bukowskiego, który z piekła sowieckich psychuszek wyniósł wiedzę o tym, jak to jest, kiedy «dla twojego dobra [...] ratują ciebie od samego siebie». Mnie ratować nie trzeba, towarzysze komisarze! [...] Zostawcie mój biedny tyłek w spokoju!".

Silny „nowy Żyd"
Pielgrzymki Izraelczyków do Oświęcimia stają się coraz bardziej pustym rytuałem- twierdzi Asja Entowa w tekście PROSZŁOJE I BUDUSZCZIEJE : EKSPLUATACJA PAMIATI o KATASTROFIE (Przeszłość i przyszłości: eksploatacja pamięci o Katastrofie „Nowosti niedieli", 4.07.2003) . Lata mijają i świat pomału zapomina o tym, co się wydarzyło w latach 30 . i 40 . ubiegłego stulecia. Kiedyś było inaczej.

„Pod wpływem uświadomienia sobie faktu Katastrofy ONZ miłościwie zgodziła się na istnienie państwa Izrael (chociaż w zupełnie nie nadają­cych się do życia granicach, ale to już inna kwestia). Cały świat z ciekawo­ścią obserwował proces Eichmanna, pomijając to, że porwanie Eichmanna z Argentyny było wbrew prawu międzynarodowemu".

Koniunktura się zmieniła. Świadczy o tym niespotykany od końca II wojny światowej wzrost nastrojów antysemickich w Europie i USA. Przypominanie nazistowskich obozów koncentracyjnych nie robi już w świecie wrażenia. Entowa radzi swoim rodakom pozbyć się złudzeń:

„Już nie jesteśmy silnymi reprezentantami
cywilizacji zachodniej".

Świecki kult ofiar holocaustu, który miał być wspólną płaszczyzną porozumienia z antytotalitarnym Zachodem, nie może już stanowić o żydowskiej tożsamości narodowej.

„Yad Vashem chroni pamięć o tysiącach zburzonych synagog, lecz nie ma w nim miejsca na pamięć o dwukrotnym zburzeniu Świątyni [Jerozolimskiej - przyp. F.M.]. A przecież tylko spadkobiercy ludzi, którzy wznieśli Pierwszą i Drugą Świątynię, mogą sobie rościć prawo do tej ziemi - ziemi naszych ojców".

W tekście MUZYKA MIFA (Muzyka mitu, „Wiesti", 20.02.2003 ) Naum Wajman recenzuje sztuki teatralne i filmy, w których pojawia się temat „kwestii żydowskiej". Autor nie pozostawia suchej nitki na utworach prezentujących Żydów
jako bezsilne ofiary antysemickich zbrodni, chociaż - trzeba uprzedzić - daje się przy okazji niepotrzebnie ponosić rozmaitym fobiom. „Pianista, "Lista Schindlera" i podobne produkcje to filmy-rytuały.

[...] Chociaż, oczywiście,współczesny Europejczyk zinterpretuje swój zachwyt jako czysto «estetyczny», będzie na wszelkie sposoby obłudnie obwieszczać: «to jest dzieło sztuki». «Ofiara», czyli Żydzi, w nie mniejszym stopniu czynnie przeżywa te filmy i się nimi zachwyca. [...] Co się zaś tyczy żydowskich twórców owych filmów, to obawiam się, że troskami tych «kapłanów sztuki» są bardziej względy praktyczne. [...] I chociaż profanacja Katastrofy, przemienienie jej w «fabułę», [...] jest gorszym przestępstwem niż negacja Katastrofy, to spielbergi i polańscy świadomie kontynuują podtrzymywanie tego stereotypu ofiary. Kieruje nimi ten sam instynkt «asymilowanego», to znaczy Żyda, który wyrzekł się swojej kultury: spodobać się swoim gnębicielom. I nie ma dla Żyda lepszego sposobu, aby spodobać się chrześcijanom, niż uczynić z siebie ofiarę".

Wajmanowi podobają się inne filmy: "Europa Europa" (recenzent mylnie odnotował, że reżyserem tej produkcji jest odtwórca głównej roli, Marco Hofschneider, a nie Agnieszka Holland) oraz "Fanatyk" Henry'ego Beana. W obydwu obrazach główni bohaterowie przełamują stereotyp Żyda-ofiary lub buntują się przeciwko niemu. W tym drugim filmie były uczeń jesziwy
staje się nawet neonazistą, który używa przemocy wobec swoich rodaków, aby pod koniec filmu ostrzec uczestników nabożeństwa o podłożonej w synagodze bombie, a następnie samemu zostać w świątyni i zginąć.

Wajman konkluduje: „[...] w rzeczywistości syjoniści zbuntowali się kiedyś głównie przeciwko żydowskiemu «ofiarnictwu» i zamarzyli o «nowym Żydzie*, o antropologicznym przeszczepie na Ziemię Obiecaną. Chłopaki zaszli dużo dalej aniżeli bohater filmu "Fanatyk", lecz niestety, i tutaj, w Izraelu, obserwujemy ten proces «judaizacji», który nadchodzi z dwóch stron: ze strony
«bogobojnych» (charedim) i ze strony izraelskiej «lewicy». Jedni nadal lubią «ofiarnictwo», drudzy po chrześcijańsku nienawidzą naszej «siły», uważając ją za zasadniczą «przeszkodę dla pokoju»".

Resentymenty jako domena lewicy, także izraelskiej, to temat innego tekstu Nauma Wajmana, ŁOWUSZKI MORAU (Pułapki moralności, „Wiesti", 28.11.2002). Pomimo klęski lewicowych utopii idea „sprawiedliwości społecznej" nie zeszłaz areny dziejów.

„Te wszystkie «szlachetne przekonania* nie mogą przecież się ulotnić w minutę, tym bardziej że wciąż uważane są za «szlachetne». One szukają nowego «adresu», nowego pola działalności, nowych «wyzyskiwanych» i nowych «wyzyskiwaczy», nowych «ulubionych wrogów». One walczą o prawa mniejszości etnicznych i seksualnych, przeciwko dyskryminacji rasowej, neokolonializmowi, globalizacji, «zacofaniu Południa*, występują w obronie Palestyń­czyków i zwierząt". Grzechem pierworodnym państwa izraelskiego okazały się próby łączenia idei narodowo-niepodległościowej z lewicowymi dążeniami do oswobodzenia „uciskanych mas", również palestyńskich.

Wajman wskazuje na antyizraelskie i propalestyńskie nastroje w Europie. Ale są one udziałem lewicy (w samym Izraelu też) oraz imigrantów muzułmańskich. Pozostaje jeszcze europejska „milcząca większość", która zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie fundamentalizm islamski. „Ale ma ona dosyć żydowskiej «świętoszkowatości», ciągłych żydowskich «żądań sprawiedliwości", ciągłego poczucia winy z powodu zagłady Żydów, poruszania się jak niewolnik, którego krępują wyrzuty żydowskiego spojrzenia". Autor nawołuje do przyjęcia przez swoich rodaków wojowniczej postawy i odrzucenia lewicowej mentalności opartej na resentymentach. Tylko tak bowiem można pomóc sobie i innym.

W tekście WYSOCKIJ KAK ZIERKAŁO PRAWOCO ŁACIERIA ILI „Z KIEM WY , MASTIERA KULTURY ? " (Wysocki jako zwierciadło obozu prawicy, czyli „Po której stronie jeste­ście, ludzie kultury?", „Chroniki Jerusalima", 25.01.2003) Jewgienij Mierzon prezentuje sylwetkę najsłynniejszego, oprócz Bułata Okudżawy, rosyjskiego barda. Zmarły w 1980 roku Władimir Wysocki był z pochodzenia Żydem i znajduje to swoje odbicie w jego twórczości. Mierzon próbuje wykazać, że gdyby pieśniarz znalazł się za życia w Izraelu, to byłby bardem prawicy. Wśród wielu jego pieśni są i takie, które gloryfikują miłość do ojczyzny, odwagę, heroizm, męstwo. Jest jeszcze jedna cecha, którą autor przypisuje pieśniarzowi - życzliwość wobec politycznych przeciwników (czytaj: wolność od resentymentów).

Według Mierzona cecha ta odróżnia prawicę od lewicy. Oto fragment jednej z pieśni Wysockiego „o sentymentalnym bokserze":

Nieprawda, że niby na koniec
Gromadzę swe siły,
Bić człowieka po twarzy
Od dzieciństwa nie potrafię,
A lewicowcy zachowują się jak „Borys Butkiejew z Krasnodaru"

Goje też są ludźmi
Słynny rosyjski noblista literacki, Aleksander Sołżenicyn, napisał książkę DWIESTIE LIET WMIESTIE (Dwieście lat razem), poświęconą burzliwym i skomplikowanym dziejom stosunków rosyjsko-żydowskich. W tekście Iz IZRAILIA - z POKŁONOM (Z Izraela - z pokłonem, „22 " nr 129) Anatolij Dobrowicz recenzuje tę pozycję. Na uwagę zasługują zwłaszcza poniższe fragmenty, które można zostawić bez komentarza.

„Sołżenicyn ma słuszność: każdy naród powinien pochylić się nad samym sobą z powodu swoich wad i słabości.
Jedna z naszych żydowskich słabości to podskakiwanie z pytaniem: czy autor jest judofobem czy judofilem? Żydzi żądający,
żeby ich kochano, i wychwalający judofilów wzbudzają poczucie zakłopotania. Nikt nikogo nie musi kochać. [...] Nie można powiedzieć, żeby krytykowanie Rosjan i ich mentalności było dla Żydów tabu: w ogóle opinia ze strony jakiegokolwiek narodu, choćby i aż do bólu przykra, jest korzystna, bo pozwala przeprowadzić samoanalizę. [...] Nam natomiast, Żydom, nie zaszkodzi przyjrzeć się sobie oczami Aleksandra Isajewicza[Sołżenicyna - przyp. F.M.]. Nie jeden raz chrząknąwszy, trzeba bę­dzie mruknąć: «I to jest prawda». Weźmy chociażby ten narcyzm - jego przejawy są różnorodne: tutaj jest i żydowskie poczucie winy, i żydowskie bycie pięknoduchem, i połowiczny bądź całkowity internacjonalizm, i syczący socjalny dynamizm, i skłonność do służenia wszędzie postępowi, mierzenie wszędzie w elitę... Aż do paradoksu - do żydowskiej samonienawiści (to przecież też rodzaj narcyzmu)".

Tekst Emila Szlejmowicza M Y GOWORIM „SŁOWIANSKIJ SOJUZ", PODRAZUMIEWAJEM... (Mówimy „Związek Słowiański", myślimy..., „Russkij Izrailitianin",16.12.2002) porusza problem Rosjan mieszkających w Izraelu. Wśród imigrantów
z terenu byłego Związku Sowieckiego przybyło w latach 90. do Izraela mnóstwo ludzi, którzy formalnie nie mają pochodzenia żydowskiego. Grupie tej trudno jest pozyskać akceptację targanego napięciami na tle etnicznym społeczeństwa izraelskiego. Aby nie pogrążać się w alienacji, Rosjanie próbują organizować się politycznie. Jednak sytuacja taka tworzy warunki dogodne do uaktywniania się rozmaitych podejrzanych osobników. Tak jest w wypadku organizacji „Związek Słowiański" pod przywództwem Aleksieja Korobowa.

Szlejmowicz stwierdza jednak:

„Nadszedł moment, żeby przyznać się do tego, iż Korobowa i jego «Związek Słowiański* zrodziliśmy my, Żydzi. To nie jest przyczyna, ale następstwo jakże częstego używania przez nas słowa «goj». Izraelczyk, który urodził się tutaj i nie zetknął się na obczyźnie ze słówkiem „Żydek", nie może pojąć, jak przykro i niesprawiedliwie brzmi słowo
«goj». W efekcie ci Rosjanie, którzy naprawdę stykają się w Izraelu z przypadkami słowianofobii, stają się zawzięci i zaczynają szukać obrońcy, a znajdują tylko... «Związek Słowiański*".

W tekście ŻENSKIJ SIŁUET W OPTICZESKOM PRICELIE (Kobieca sylwetka na celowniku, „Wiesti", 21.08.2003) Jaków Szaus rozmawia z Yoną Dureau, mieszkającą we Francji autorką filmu dokumentalnego o sytuacji w Autonomii Palestyńskiej.
Film nie wzbudził zainteresowania BBC, a trzy francuskie kanały telewizyjne odmówiły jego emisji, tłumacząc, że „nie odpowiada on ich podej­ściu do problematyki bliskowschodniej". Dodajmy, że na paru palestyńskich serwisach internetowych zostały zamieszczone apele o zabicie autorki.

Punktem wyjścia dla Dureau jest okupacja przez terrorystów Bazyliki Narodzenia Pańskiego. Autorka alarmuje:

„Tego, jak bojownicy poniżali mnichów, jak plądrowali świątynię, przed światem nie dało się ukryć. Ale znowu, Europie wygodnie jest się oburzać na osobny, swoisty przypadek. Lecz przecież za tym kryje się przerażający obraz zaplanowanej rozprawy z chrześcijańską ludnością Autonomii. [...] Na islamskiej konferencji w Bagdadzie podjęto decyzję, żeby budować w Autonomii i w granicach «zielonej linii» meczety wszędzie, gdzie tylko się da. W Betlejem było siedem meczetów, a teraz jest ich siedemdziesiąt. [...] Arabowie, którzy przechodzą na chrze­ścijaństwo, są zabijani - według oficjalnej wersji - jako homoseksualiści. Występujący przed kamerą mnich prawosławny opowiada, jak w Autonomii Arabki-chrześcijanki są zmuszane do poślubiania muzułmanów, a te, które nie zgadzają się, są gwałcone".

Skoro tak, to czy Arabowie-chrześcijanie nie powinni szukać szansy w tym, że żona Jasera Arafata również jest chrześcijanką? Dureau pozbawia ich złudzeń: „To wymysł pozostający częścią składową dezinformacji, której cel polega na prezentowaniu Arafata jako liberalnego, tolerancyjnego przywódcy Autonomii".

Okazuje się, że żona palestyńskiego przywódcy przeszła po zamążpójściu na islam. Ale to nie wszystko. Arafat prowadzi wobec
chrześcijan politykę w myśl zasady divide et impera. Z niektórych prawosławnych świątyń należących do rosyjskiej Cerkwi zagranicznej wygnał mnichów i - jak mówi Dureau - „przekazał je do dyspozycji współpracującej z bolszewikami Prawosławnej Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego. Kiedy do Autonomii przyjeżdżają politycy rosyjscy, lokalni chrześcijanie nie mogą się z nimi spotkać".

Na zakończenie tego przeglądu warto wspomnieć o wątku polskim.

W tekście ANTICLOBALISTY ILI PROTIW KOGO MY DRUŻIM (Antyglobaliści, czyli przeciwkomu się przyjaźnimy?, „Wiesti", 27.03.2003), Asja Entowa relacjonuje swój pobyt w Warszawie na międzynarodowej konferencji „Społeczeństwo otwarte i zamknięte - konflikt i dialog". Organizatorem tej konferencji był Mansur-Maciej Jachimczyk, Polak nawrócony na islam, bliski współpracownik byłego wicepremiera Czeczenii, Hoża-Ahmeda Nuchajewa. To właśnie koncepcja tradycjonalizmu hanifijskiego, której oficjalnym autorem jest Nuchajew, stała się inspiracją dla konferencyjnych prelekcji, wystąpień i dyskusji. Entowa jako przedstawicielka Izraela także zabierała głos. Interesujące spotkania miały miejsce w kuluarach konferencji. Entową zaskoczyły niektóre uwagi, czemu dała wyraz następująco:

„Absolutnie nie spodziewałam się od chrześcijan pytania o to, czy Izrael nie powinien swojej demokracji i swojego liberalizmu odstawić nieco na bok i działać ostrzej, ponieważ państwo to rzucone jest na pierwszy ogień walki z muzułmańskim terrorem. Nie oczekiwałam też zarzutu porównującego Izrael na zmianę: raz z Czeczenia, raz z Rosją. «Czy Izrael kiedykolwiek bombardował Palestyń­czyków jak Rosjanie w Czeczenii? Izrael działa bardzo ostrożnie, żeby tylko cywilna ludność nie poniosła strat, i z pewnością nie bierze zakładników, co uczynili Czeczeńcy w Moskwie!» - oburzał się mój europejski kolega. [...]
Właśnie młody ksiądz katolicki pomógł mi znaleźć resztki warszawskiego getta, które powstało zbrojnie przeciw nazistom sześćdziesiąt lat temu. Natomiast całkowicie spełnił moje oczekiwania fotograf holenderski, oskarżający mnie o wszystkie grzechy śmiertelne wobec palestyńskich Arabów, oprócz - czyżby? - tego, że piję co rano krew palestyńskich niemowląt".

Skąd my to znamy?

FILIP MEMCHES
PS Ciąg dalszy (być może) nastąpi.

Tekst ukazał się w kwartalniku "Fronda Lux", nr 32/Wiosna 2004