Przerażające dane płyną ze Stanów Zjednoczonych. Jakie jest najniebezpieczniejsze miejsce dla dziecka w tym kraju? Nowy Jork, Miami? Nie. Najłatwiej stracić życie w… brzuchu własnej matki.

Podczas, gdy poprawne politycznie lewactwo w USA domaga się ograniczenia dostępu do broni palnej czy opodatkowania niezdrowego jedzenia, okazuje się, że wciąż najczęstszą przyczyną śmierci w tym kraju pozostaje aborcja.

W Stanach Zjednoczonych dokonuje się ponad ponad milion legalnych aborcji rocznie. To więcej niż zgonów w wyniku morderstw z użyciem broni, przedawkowania narkotyków, wypadków, jazdy po pijanemu, czy śmierci z powodu popularnych chorób: grypy, zapalenia płuc, cukrzycy, Alzheimera i udaru razem wziętych.

Aborcja przynosi większe krwawe żniwo niż łączna osób zmarłych w wyniku otyłości, palenia tytoniu i błędów medycznych. Podczas, gdy amerykańskie matki tylko w tym roku zabiły 501 tys. dzieci w swoim łonie, jedynie 282 tys. osób umiera z powodu chorób serca, a 271 tys. z powodu nowotworów.

Legalna aborcja, permisywizm moralny i hedonistyczna kultura powodują, że Stany Zjednoczone nie są krajem przyjaznym życiu nienarodzonemu. Doprowadzenie ad absurdum prawa wolności wyboru, spowodowało, że Amerykanie przodują w niechlubnych statystykach.

Cywilizacja śmierci za Oceanem trzyma się mocno i potrzebuje naszej modlitwy!

 

Tomasz Teluk