Trudno się silić na oryginalność, gdy widać to, co widać. Opera mydlana trwa w roli Hamleta dla ubogich niezmiennie występuje „marynarkowy” Junckera i kelner Merkel, w Polsce znany jako polityczny troll. Jest jednak pewna okoliczność, która wyróżnia tę produkcję od pozostałych oper mydlanych, otóż tandetny melodramat Tuska reżyseruje życie, nie sam Tusk, co nawinie zakłada wielu publicystów. „Król Europy” najzwyczajniej w świecie sam nie wie, co z nim będzie i permanentny stan niewiedzy połączony ze strachem sprzedaje publice jako rozterki „zbawcy narodu” - pisze na łamach bloga Kontrowersje.net publicystka Matka Kurka (Piotr Wielgucki).


"Kalendarz polityczny zdradza Tuska na każdym kroku, a jego fałszywy charakter jeszcze bardziej. 20-21 listopada odbędą się wybory na szefa EPP, w których Tuska kandyduje i jest to dla niego idealna fucha, jakiś tam prestiż i absolutnie nic do roboty. Z takiej okazji nie zrezygnuje na pewno i będzie trzymał dla siebie tę opcja do końca, co oznacza, że w najbliższym czasie nie może zadeklarować udziału w wyborach prezydenckich. Mniej pamiętliwym przypomnę, że hamletyzowanie Tuska to nic nowego, przecież dokładnie tak samo było, w przypadku jego drugiego startu w wyborach prezydenckich, kiedy ostatecznie wysłał do „pilnowanie żyrandola” safandułę chodzącego „środkiem polskiej drogi”. Przed wyjazdem do Brukseli, Tusk też zapewniał, że nie ma większego honoru niż bycie premierem Polski i to dla niego jest najważniejsze" - dodaje autor.

"Dziś mamy dokładnie to samo, co najmniej dwie opcje do wyboru, z czego jedna to cieplutka i pewna posada, druga to ryzykowanie wszystkim. Nie ma sensu bawić się w prorokowanie, co zrobi Tusk, skoro on sam tego nie wie i daję za to głowę, tu i teraz Tusk nie ma pojęcia, w którą stronę pójść, żeby się najlepiej ustawić. Natomiast można z duża precyzją powiedzieć, jakie czynniki zdecydują o ostatecznym losie Tuska. Przede wszystkim oferta z zagranicy, wszyscy mówią o szefie EPP, ale nikt nie wie, czy Merkel nie ma dla Tuska rezerwowej oferty, czy może jest odwrotnie i „Mutti” zmusi swojego kelnera do udziału w polskich wyborach prezydenckich. Podstawowa rzecz to tanie poczucie satysfakcji Tuska, tanie czyli takie, które nie będzie wymagało większego ryzyka. Takie kryterium wskazuje na przyjęcie oferty wyłożonej na talerzu i wyklucza start w ciężkiej kampanii prezydenckiej, ale..." - stwierdza.

I pisze dalej:

"W polityce jeden dzień może wywrócić plany i karierę, dlatego Tusk w tej chwili niczego nie jest pewien i czeka na rozstrzygnięcie, co z kolei w całości wyjaśnia jego „chciałabym, ale się boję”. Jednym słowem, Tusk nie dlatego urządza nudny i irytujący teatrzyk, bo tak sobie wymyślił i wyreżyserował, ale dlatego, że nie ma innego wyjścia. Główny problem polega jednak na tym, że to wszystko widzą ludzie, ci z partii, ci z zaplecza medialnego, w końcu sam elektorat. Efekt jest taki, że niegdysiejszy „rycerz na białym koniu” został piechotą dogoniony przez białogłowę Kidawę-Błońską. Skoro sondaże prezentowane przez TVN wskazują na kilkuprocentową różnicę pomiędzy „wielkim” Tuskiem i kobietą, o której jeszcze 3 miesiące temu nikt poważanie nie myślał, jako kandydatce na prezydenta, to trudno o bardziej bolesne podsumowanie realnej pozycji Tuska".

"Co najmniej połowa PO jest wściekła na Tuska, który blokuje decyzję, a czas płynie, podobne uczucia towarzyszą medialnym zagończykom i wyborcom i to dopiero początek dużych problemów. Jeśli Tusk dostanie fuchę szefa EPP i zrezygnuje ze startu w wyborach prezydenckich, zostawi PO na lodzie i ostatecznie zniesie mit o „białym koniu”. Jeśli fuchy nie dostanie i w desperacji zdecyduje się walczyć o prezydenturę, no to będzie walczył z pozycji przegranego i upokorzonego. Jak widać mamy do czynienia z klasycznym „zakuwaniem się” i każda decyzja Tuska będzie go obciążała, ale dobrych wieści dla Polski i Polaków jest więcej" -czytamy w komentarzu Matki Kurki.

"Nie ma wśród opozycji polityka, który miałby większy negatywny elektorat niż Tusk. Drugą „cudowną” cechą Tuska jest zdolność do mobilizacji elektoratu PiS i tutaj naprawdę jest niekoronowanym królem. Obie te właściwości sprawiają, że Tusk staje się wymarzonym rywalem Andrzeja Dudy i prezentem dla PiS. Pozyskanie elektoratu Konfederacji i PSL-Kukiz przez Tuska byłoby więcej niż cudem, a bez tej operacji wyborów wygrać się nie da. Poza tym Andrzej Duda udowodnił, że jest tytanem pracy w kampanii wyborczej, Tusk to leń śmierdzący, który na pewno nie wytrzymałby takiego tempa" - podkreśla publicysta.

"Najlepsze zostawiłem na koniec, otóż przegrana Tuska, czyli ostatniej nadziei PO i III RP, oznaczałaby jeśli nie koniec PO, to głęboką zapaść. Życzę z całego serca całej Polsce, aby Tusk wystartował w wyborach prezydenckich i nie ma w tym żadnego zaklinania rzeczywistości, ale spokojna i rzeczowa ocena faktów. Gorzej, że szanse na start oceniam na 25%, bo mamy do czynienia z egoistycznym, cynicznym tchórzem, nie politykiem, który jest zdolny do podjęcia ryzyka na tym poziomie" - kończy Piotr Wielgucki.

bsw/Kontrowersje.net