Właściwie samo zdjęcie mówi wszystko i Mickiewiczowi trudno byłoby dopisać do tego widoku atrakcyjną treść. Zostawiam zatem opis, by zająć się skojarzeniami. Same stare dowcipy przychodzą mi do głowy, które w kontekście akcji Wyborczej wydają się naprawdę całkiem niezłe. Na przykład taki żart. Przyjeżdża mrówka na stację benzynową i pyta. – Kierowniku ile kosztuje kropla benzyny? – Kropla? Co ty mrówka dziadujesz, kropla to nic nie kosztuje! – W takim razie proszę mi nakapać cały bak! Mniej więcej w takim tonie Internet obśmiał wysiłki Michnika i ciężko się dziwić, bo materiał jest wyjątkowo inspirujący. Chyba nigdy w życiu nie kupiłem Wyborczej dlatego nie wiem, jakie pieniądze na tę chybioną inwestycję należałoby przeznaczyć, ale tak sobie myślę, że być może, w którymś miejscu kawa z makulaturą się bilansuje. Jakieś 3 złoty trzeba wydać na taką zwykłą kawę ze stacji benzynowej i jeśli GW nie kosztuje więcej, to co bardziej spragnieni mogą sobie wyregulować ciśnienie krwi niewielkim kosztem. Kupujesz gazetę wsadzasz od razu do śmietnika i spokojnie przystępujesz do konsumpcji kawy, w przepięknych okolicznościach nadmorskiej przyrody. Niestety widzę tu kilka pułapek. Przeciwnicy Michnika wejdą w ten interes, choćby im pół litra do Wyborczej dodawać. Zwolennicy podnoszą koszty sprzedaży do poziomu absurdu, w końcu „gratis” jest więcej wart niż produkt główny. No i rzecz podstawowa, którą wypadałoby ustalić na starcie. Co do tych kubków Czerska nalewa, czy to jest rzeczywiście kawa, czy takie same pomyje, jakie wylewa w każdym wydaniu?

Żarty, żartami, skojarzenia, skojarzeniami, ale sprawa jest śmiertelnie poważna, wręcz bardziej śmiertelna, niż poważna. Nikt pewny swojej wartości i egzystencjalnie ustabilizowany, nie będzie się w taki sposób kompromitował. Podobne pomysły przychodzą w bardzo charakterystycznych życiowych okolicznościach. Tonący chwyci się brzytwy, wygłodzony zje najbardziej obrzydliwego robaka, spragniony na pustyni wypije wodę z kałuży, do której wcześniej nasikał wielbłąd. Michnik i całe towarzystwo takim ekstremalnym próbom są poddawani. Prawie ćwierć wieku robili tylko to na czym się znają, pisali paszkwile na Polskę i Polaków i jeszcze Polacy im za to podatkami płacili. W warunkach wolnego rynku jakość i cena produktu są czynnikami decydującymi o sprzedaży. Wyborcza jakością nie powalczy, bo kto miałbym tę jakość spośród wyrobników z Czerskiej zapewnić, a cena brukowca oscyluje na poziomie kubka kawy po czwartej dolewce. Taki towar i do wyprzedaży się nie nadaje, równie dobrze można sprzedawać w salonach z telefonami komórkowymi ebonitowe faksy. Ideologicznie i politycznie ekipa Michnika zatrzymała się na roku 1989, ekonomicznie w epoce gierkowskiej. Nie ma cienia nadziei dla gazety żyjącej ze zleceń i dotacji władzy w chwili, gdy władza pochodzi z zupełnie innego nadania, niż radzieckie, czy niemieckie przedstawicielstwo nadwiślańskie.

Ludzkie nieszczęście nikogo nie powinno cieszyć, ale po pierwsze nie jest to ludzkie nieszczęście, tylko dramat propagandystów, a po drugie tak szczęśliwie się składa, że im gorzej dla Wyborczej, tym lepiej dla Polaków. Dziś możemy się pośmiać, wyzłośliwić, odreagować lata hańby, ale jeszcze rok temu nic nie było takie pewne i wesołe. Z tym większą satysfakcją przyglądam się niezwykle widowiskowemu samobójstwu. Pierwszy raz widzę hydrę, która sama się dusi i kolejno odgryza własne łby. Dużym nieporozumieniem byłoby twierdzić, że mamy do czynienia z wpadką, strzałem w kolano albo chybionym pomysłem marketingowym. Absolutnie nic z tych rzeczy, akcja Wyborczej na sopockim molo pokazuje stan ducha i potencjał intelektualny jej twórców. Gdyby to miało być zachowanie rynkowe, to Wroński z Wielowieyską w czynie społecznym wklejaliby do Wyborczej opakowania smakowych kondomów, tudzież saszetki z szamponem przeciwłupieżowym. Happening pod tytułem: „Kup Wyborczą, a kawę dostaniesz gratis”, pokazuje znacznie więcej niż może się wydawać, bo pokazuje wszystko. Ze stoiska Wyborczej płynie jasny i dramatyczny komunikat: „Ratunku, idziemy na dno, nie pozwólcie nam tak umrzeć, rzućcie brzytwę”.

Matka Kurka/kontorwersje.net