Wszyscy się zastanawiają jak to będzie? Jak wszyscy, to wszyscy. Mógłbym napisać i napiszę, że wszelkie metki, jakie usiłuje mi się na czole nakleić odpadną po sekundzie, jeśli się okaże, że zmieniono tak wiele, aby nie zmienić niczego. Nawiasem mówiąc ci sami ludzie, którzy zarzucają mi dyspozycyjność i koniunkturalizm, jednocześnie mówią o „pisowskim fanatyzmie”, takie tam sprzeczności o charakterze prywatnym. Nie zamierzam kłaść się na kozetce i usprawiedliwiać ze swoich wyborów i w ogóle nie o mnie tutaj chodzi.

Gdybym był politykiem PSL albo Adamem Szejnfeldem powiedziałbym krótko: „Na dzień dzisiejszy" poza PiS nie ma partii, która jest zdolna do przejęcia władzy po największych złodziejach, jacy rządzili Polską od 1945 roku. Dziękować Bogu nie jestem ani z PSL, ani nie mam też nic wspólnego z kierownikiem PGR Szejnfeldem. Dlatego jest mi trudno zadeklarować poparcie dla partii czy polityka. Może inaczej, dla polityka jeszcze bym dał radę, natomiast dla partii nigdy nie miałem śmiałości. Przyznaję, że taka postawa jest cholernie wygodna i bezpieczna. Czytamy i słyszymy setki oświadczeń, że ten, czy ów polityka się brzydzi, że wszyscy politycy są tacy sami. Nie cierpię konformizmu w każdej postaci i uważam tę asekurację za przejaw cynizmu i unikania odpowiedzialności. Oficjalnie chcę stwierdzić, że widzę w Polsce jednego polityka, któremu chciałbym powierzyć NASZ biedny i szarpany przez patologię kraj. Nazywa się ten wybraniec Jarosław Kaczyński, a jego partia Prawo i Sprawiedliwość. Zwykła rzecz, czyli preferencja polityczna urasta w Polsce do czegoś, co się umieszcza pomiędzy prostytucją i molestowaniem nieletnich. Stało się tak za sprawą jakości polskiej polityki i polityki w ogóle, ale to mnie właśnie irytuje. Mam prawo i obowiązek napisać, co i jak myślę, również w sprawach politycznych.

Wbrew asekuracjom, wygodnym postawom i nieuchronnym konsekwencjom publicznie komunikuję, że czas na Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Dla mnie to będzie test, wielki narodowy test, z którego się dowiemy, w jakim jesteśmy miejscu. Pamiętam lata 2005-2007 i jak bardzo wówczas byłem głupi, naiwny i pozbawiony podstawowej politycznej wiedzy. Minęło 10 lat i teraz widzę świat polityki z pozycji… znawcy przedmiotu. Polityki trzeba się nauczyć niczym języka obcego, bo machanie rękami i głośne powtarzanie: „któraaaa godzinaaaa, rozumiesz….” wywołuje efekt komediowy. Przeżyłem z polityką 10 lat i przez ten czas poukładałem sobie świat. Cudów nie oczekuję, ponieważ historia nie zna takich przypadków w wykonaniu wybrańców narodu. W realnej ocenie potencjału PiS domagam się powtórki z lat 2005-2007 z korektą kadrową i programową. Powrót do przeszłości i analizowanie tamtych możliwości nie ma sensu, ponieważ to jest paliwo obecnej zeszmaconej władzy. PiS przez dwa lata swojej władzy miał potężne alibi, a nawet kilka większych usprawiedliwień. Powstała koalicja PIS-LPR-SO była skazana na brak wzajemnego zaufania i partyjne podchody. Przypomnę, że zamiast PO-PiS, ryży i fałszywy planowo wcisnął Kaczyńskiemu Giertycha i Leppera i z tego, co mówił ten pierwszy, to przez Tuska został do kreciej roboty oddelegowany.

Pierwszy etap pokonania wstydu, to przyznanie się do nadziei, drugi jest podtrzymaniem nadziei. Towarzysz Winnicki jasno powiedział do kochanka swojej żony: „Nie będzie używał mojej szczoteczki, to się dogadamy”. Realnie oczekuję od Kaczyńskiego i PiS stawiania polskich spraw i zarządzania gospodarką nie w takim stylu, jak w 2005, ale w takiej treści. Wszystko powyżej tamtej próby sprowadzenia Polski na właściwe tory uznam za tak zwaną wartość dodaną. Jednocześnie lojalnie uprzedzam, że każda próba zejścia pod kreskę skończy się porzuceniem nadziei, bo bronić tandety nie zamierzam. Przed nami wielki narodowy test na PiS, po 25 października dowiemy się ile zostało z pierwszej próby i czy udało się coś dołożyć. Zadanie wydaje się o tyle łatwe, że wystarczy nie kraść, nie sprzedawać się, nie padać na kolana przed światowymi szyszkami, a tak naprawdę marionetkami. Czego jestem pewien? Emeryci nie będą się opalać pod palmami, przedsiębiorcy nie przestaną płacić ZUS, Polacy nie wrócą z Anglii w ciągu jednej kadencji. Na co mam nadzieję? Na zmianę czasu w tekście Jana Pietrzaka z przyszłego: „Żeby Polska była Polską”, na teraźniejszy.

Matka Kurka/kontrowersje.net