Człowiek popełniwszy grzech czy to w rozumieniu religijnym, czy też potocznym, przyjmuje różne postawy. Ludzie, posiadający jakikolwiek kręgosłup moralny, na pewno nie będą się czuć komfortowo z obciążonym sumieniem i to jest minimum człowieczeństwa, minimum przyzwoitości. Istnieją jednak zgoła odmienne postawy i chciałbym zacząć od pośredniej, czyli wyparcia.

Jednostki, które mają problemy z rachunkiem sumienia, będą się zapierać rękami i nogami, przed przyjęciem do wiadomości, że czynią źle. Tej postawy, przy całej dezaprobacie, mimo wszystko nie da się przypisać cech degrengolady. Nazwałbym to raczej rodzajem głęboko ukrytego wstydu, tak głęboko, że sam zawstydzony nie potrafi go odnaleźć. Po przeciwnej stronie i już na samym końcu ludzkiego upadku stoi brak wyrzutów sumienia i nie da się tego porównać z żadną inną postawą, dalej po prostu nie ma już nic. Patrząc na postawę Hanny Gronkiewicz-Waltz nie można mieć wątpliwości, do której kategorii należy wiceprezes PO przypisać. Wnikliwy, ale i przeciętny obserwator jest w stanie zauważyć, że Hance trzęsą się  ręce, drży głos, oczy błądzą gdzieś po nieistniejących obiektach. Dzieje się tak niemal za każdym razem, gdy organizowane są konferencje w ratuszu albo w czasie publicznych wypowiedzi Hanny Gronkiewicz-Waltz, odnoszących się do gigantycznej afery „reprywatyzacyjnej”. Takie zachowanie wskazywałoby, że jednak jakieś ruchy w sumieniu zachodzą, skoro widać drżenie na zewnątrz. Nic bardziej mylnego, działaczką PO nie trzęsie sumienie, ale strach przed odpowiedzialnością, który przeradza się w agresywną i bezczelną formę obrony.

Biorąc pod uwagę skale zarzutów jakie się stawia warszawskim władzom oraz tragedie, które się wydarzyły, przede wszystkim „samobójstwo” kobiety walczącej z mieszkaniową mafią, jedynym politycznym zachowaniem wydaje się powściągliwość. Przypuszczam, że Hanna Gronkiewicz-Waltz, jak wszyscy w PO, korzysta z usług agencji PR, ale jest to w takim razie beznadziejna agencja albo klient wyjątkowo oporny. Sama narzuca się podpowiedź, taka zwykła, amatorska. Hanno Gronkiewicz-Waltz schowaj się kobieto i nie nagłaśniaj własnej degrengolady, pokazuj się tylko wtedy, gdy musisz, resztę załatwiaj po cichu. Nic takiego nie miało miejsca. Hanna Gronkiewicz-Waltz ostentacyjnie i z pełną arogancją łamie prawo i wielokrotnie nie stawia się przed Komisją Rewizyjną. Robi przy tym dziesiątki PR-owych błędów, z okazywaniem buty na czele. Kulminacyjny moment następuje przy próbie egzekucji kar nałożonych na wiceprezes Platformy Obywatelskiej, tutaj aż się prosiło o dyskrecjonalne przelanie pieniędzy, śmiesznych dla HGW, na konto wskazane przez komisję, ale i tej oczywistości ukarana nie dopełniła. Zamiast załatwienia sprawy najniższym wizerunkowym kosztem, doszło do rzeczy spektakularnej, o ile patrzeć na nią z perspektywy ludzkich zachowań. Hanna Gronkiewicz-Waltz z pomocą prawników przerzuciła kwotę 12 000 zł na portfele warszawiaków i to nie koniec. Po przerzuceniu w czasie konferencji kpiła z komisji i przewodniczącego Patryka Jakiego, że udało jej się ominąć słusznie nałożoną karę finansową:

To nie jest grzywna dla osoby Gronkiewicz-Waltz. To komisja weryfikacyjna nałożyła grzywnę na prezydenta miasta stołecznego Warszawy. (…) Tak naprawdę to oni (dopisek red. komisja) wyznaczyli, kto ma płacić grzywnę. To komisja napisała, że dotyczy ona prezydenta Warszawy, w tym postanowieniu nie ma nawet mojego nazwiska, czyli nie osoba, tylko funkcja ma płacić tę grzywnę - mówiła prezydent Warszawy.

Za bezczelnością Hanny Gronkiewicz-Waltz poszła bezczelność prawników:

Zauważyć należy, że postanowienia w przedmiocie grzywny zostały skierowany do Prezydenta m. st. Warszawy, jako organu wykonawczego (…), a nie do Hanny Gronkiewicz-Waltz

Temu się akurat nie dziwię, bo to cecha dość powszechna w adwokackim zawodzie, niemniej całość przedstawia się tak marnie i wywołuje tak powszechne zgorszenie, że powstaje pole do naprawdę ekstremalnych interpretacji. Szatan Hannie Gronkiewicz-Waltz podpowiada rozwiązania? Straciła rozum i nawet instynkt samozachowawczy? Nie! Same pudła! Hanna Gronkiewicz-Waltz najzwyczajniej w świecie jest wysokim partyjnym funkcjonariuszem Platformy Obywatelskiej i to cała tajemnica. Wszystko, co Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi i robi w przestrzeni publicznej jest esencją peowszczyzny. „Zasady” w PO są jasne, tam obowiązuje selekcja negatywna. Jakakolwiek forma choćby niewykształconej struny grzbietowej, o którą mogłoby się zaczepić sumienie, jest dyskwalifikacją w procesie awansu. Najmniejszych szans nie ma taki osobnik, aby się dostać na szczyty władzy lokalnej, o centralnej nie ma nawet co wspominać. Hanna Gronkiewicz-Waltz jest emanacją własnego politycznego środowiska, które nie taką bezczelność i nie taką arogancję, ale znacznie większe niegodziwości popełniało w przeszłości. Cóż znaczy te 12 000 zł wciśnięte warszawskim podatnikom, przy Amber Gold, że o komentarzach po ekshumacjach ciał ofiar katastrofy smoleńskiej nie wspomnę, bo musiałbym rzucić serią wulgaryzmów. Peowszczyzna w czystej postaci i z tym nie wolno dyskutować, to musi trafić tam, gdzie jego miejsce, czyli na margines życia publicznego, co się sukcesywnie i na szczęście dzieje. 

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)