- Realna dyskusja spowoduje, że nie będzie możliwe narzucenie jednej narracji. Prawda wypłynie na wierzch – mówi o zmianach w Telewizji Polskiej Marcin Wolski, publicysta i satyryk.

 

Czy Jacek Kurski to dobra osoba do kierowania telewizją Polską?

Sądzę, że w tej chwili trudno znaleźć lepszą. To jest troszkę jak z obsadzaniem aktora do filmu. Mamy western, w którym nie potrzeba amanta, a potrzeba twardziela. Podobnie jest też z Antonim Macierewiczem. Antoni Macierewicz często ma kiepski piar, pojawia się wobec niego mnóstwo zastrzeżeń, ale jedno jest pewne: podejmuje się mission impossible i wykonuje ją. I sadzę, że co do Kurskiego ci, którzy postawili go na tym miejscu - czyli prezes Kaczyński - są pewni, że Kurski wykona zadanie. Nie skumpluje się z telewizyjnym otoczeniem na wzór Bronisława Komorowskiego w MON w roku 1990. Nie będą mu bliskie pokusy, żeby być kochanym, lubianym, chwalonym przez Salon. Niezbędne sprawy, które trzeba zrobić na pewno wykona. Gdyby pan mnie zapytał, czy Kurski to jest dobry pomysł na dłuższe kierowanie telewizją, to bym się zastanawiał. Natomiast na uzdrowienie sytuacji, na 6 miesięcy, lepszego pomysłu nie mam.

Krótko mówiąc, w TVP potrzeba kogoś, kto może nie będzie lubiany, ale będzie rządził twardą ręką.

Kogoś, kto będzie konsekwentny, bez rozmaitych pokus, które na tym stanowisku nawiedzają decydentów.

Co w takim razie zmieni się w Telewizji Polskiej.

Po pierwsze zmieni się to, co jest najłatwiejsze do zmiany, czyli informacja. Po prostu polskie społeczeństwo nagle zobaczy prawdziwy obraz świata. Nie boję się, że to będzie świat przechylony na pisowską stronę. Nie, to będzie świat obiektywny, świat prawdziwy, świat realnych problemów, świat nieopierający się na zaklęciach, tylko na opisywaniu tego, co jest i na próbach wytłumaczenia tego, co się dzieje. Taką mam przynajmniej nadzieję, bo przecież życie jest tak bogate, że może nas jeszcze w niejeden sposób zaskoczyć. Po pierwsze więc zobaczymy zmianę w informacji. Po drugie, zobaczymy zmianę w publicystyce przez dopuszczenie ludzi, którzy nigdy, albo od bardzo dawna nie gościli na ekranie. Mam nadzieję, że dialog w telewizji będzie wyglądał tak jak ubiegłotygodniowa dyskusja u Pospieszalskiego na temat ustawy medialnej. Nie licząc dyskusji gości dobieranych z klucza politycznego, była to pierwsza dyskusja publicystów od lat.

Krytycy są zgodni: telewizją pokieruje polityk, więc telewizja będzie upolityczniona.

Po pierwsze, nie rozumiem, co to znaczy upolityczniona. Telewizja, która żywi się polityką zawsze jest upolityczniona. BBC też taka jest. Pytanie, czy będzie upolityczniona jednostronnie, bo jak rozumiem, taki jest sens zarzutu. Wydaje mi się, że pluralizm realizuje się choćby w tym, że jesteśmy pluralistycznym społeczeństwem, mamy pluralistyczny parlament, co więcej mamy równowagę między rynkiem mediów publicznych, a mediów prywatnych. Do tej pory istniała jedna poprawna politycznie wersja świata, z której mogły się wyłamywać takie niewielkie enklawy, jak Telewizja Republika czy Fronda. Traktowane zresztą jak mało groźny przejaw choroby umysłowej. Natomiast teraz zobaczymy świat rzeczywiście pluralistyczny. Co więcej, realna dyskusja spowoduje, że nie będzie możliwe narzucenie jednej narracji. Prawda wypłynie na wierzch. Jeżeli jedna ze stacji skłamie, to druga ją skontruje. Jeśli jedna stacja przemilczy pewną historię, to druga ją pokaże. Niezależnie od tego, jacy politycy będą stali za sterami, będą kontrolowali się nawzajem. Nie dojdzie do takiej sytuacji jak w Niemczech, gdzie zapanowała zmowa milczenia i przez tydzień nie pokazywano najważniejszych wydarzeń - napaści muzułmanów na kobiety - tylko dlatego, że to wbrew oficjalnej polityce rządu i klasy politycznej. Z tym się pożegnaliśmy i tu jest największa szansa na zmianę.

A co będzie z konserwatywnymi mediami? Jeśli wszyscy pójdą do TVP, to kto zostanie?

Jeśli oprzeć się na krążących pogłoskach, to te media zostaną wydrenowane w znacznie mniejszym stopniu, niż się wydawało. Mówiło się, że do TVP cała przejdzie Republika, a akurat idą głównie ci, którzy z Republiki wypadli, jak Jan Pawlicki. Wydawało się, że kadra przywódcza przejdzie z sieci „Gazety Polskiej”, a jakoś nie widzę, żeby prominentne postacie tłumnie stamtąd przechodziły. Sądzę, że ci ludzie będą mieli swoje audycje, ale od trzymania lejców będzie jednak kto inny. Nie przypuszczam, żeby to osłabiło te media. Myślę nawet, że będą się one w naturalny sposób wzmacniały dzięki zmianom na rynku reklamowym. Jeszcze parę miesięcy temu, żeby dać reklamę w Telewizji Republika, „Gazecie Polskiej” albo „wSieci” trzeba było być desperatem, albo szaleńcem. Ewentualnie można było anonimowo przynieść pieniądze i dać je pod warunkiem, że nikt nie wymieni nazwiska i nazwy firmy. Być może zubożeje „Fronda”, bo słyszałem o awansach z tego środowiska, ale powiem szczerze, że jeśli genderową kulturę spacyfikuje właśnie „Fronda”, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Miło mi to słyszeć, choć plotki chodzą o ludziach z „Frondy Lux”, a nie Fronda.pl, a to osobna firma.

Nie chodzi mi o personalia, tylko o świat wartości. Nie przypuszczam, żeby którakolwiek z „Frond” miała diametralnie różną koncepcję świata od pozostałych. Kryptogenderowców chyba między wami nie ma.

 

Rozmawiał Jakub Jałowiczor