Środa nawet nie udaje, że ma jakąkolwiek słabość do lektur, które kształtowały naszą tożsamość. „... co do lektur, które przekazują narodowe mity i umacniają szkodliwe stereotypy, nie możemy się ich chyba wszystkich wyrzec, są częścią naszego dziedzictwa. Ale trzeba je czytać krytycznie. Sienkiewiczowski "Potop" czy Mickiewiczowski "Pan Tadeusz" nadają się przecież znacznie bardziej do analizy narodowych i płciowych stereotypów niż do nauki nowoczesnego patriotyzmu” - oznajmia Środa.

A dalej możemy się dowiedzieć, że Środę – co chyba nie zmieniło się do dzisiaj – interesowało w szkole jedynie życie seksualne, oczywiście w wersji socjalistycznej. „Nie pamiętam, by na jakichkolwiek zajęciach dochodziło do wymiany myśli, do dyskusji czy choćby do dialogu. Nie nagradzano postaw krytycznych czy samodzielności myślenia. Mieliśmy polonistę, który wdrażał nas z entuzjazmem we wszystkie narodowe mity i zabobony. Czytaliśmy w kółko Mickiewicza, Sienkiewicza, Prusa - ze szczególnym uwzględnieniem "Placówki" - Żeromskiego. I na powtórkę przed maturą: Mickiewicza, Sienkiewicza, Prusa i Żeromskiego. Nic dziwnego, że znacząca część klasy szybko wyjechała z kraju i podjęła pracę za granicą (...) Najsympatyczniej wspominam "Przygotowanie do życia w rodzinie socjalistycznej". Przedmiot prowadziła pani, która pozwalała nam na wszystko. Była to więc jedyna lekcja, podczas której naprawdę się rozmawiało, no i był czas na nadrobienie zaległości na inne zajęcia. Nie wiem, czy dzisiejsze "Przygotowanie do życia w rodzinie" (katolickiej) daje takie możliwości” - napisała filozof.

TPT/Wyborcza.pl