Francja chce zastąpić Niemcy w roli głównego europejskiego uczestnika procesu pokojowego dotyczącego Donbasu. Tak można interpretować ostatnie wydarzenia, nie tylko spotkanie Emmanuela Macrona z Władimirem Putinem, ale też niedawne rozmowy telefoniczne ws. Donbasu w trójkącie Macron-Putin-Zełenski. W dążeniu do uzyskania najważniejszej pozycji w Europie Macron chce wystąpić w roli autora pokojowego rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Kreml nie ma nic przeciwko temu, licząc, że przy walnym udziale Macrona, przy zdecydowanie bardziej miękkim stanowisku Zełenskiego od jego poprzednika, „pokój” w Donbasie może być osiągnięty na warunkach rosyjskich. Przy Poroszence i Merkel nie udało się tego osiągnąć. Koniec konfliktu na wschodzie Ukrainy ułatwiłby powrót Rosji do grupy G7, z której została wykluczona z powodu aneksji Krymu. Za tym miałoby też pójść zniesienie sankcji. Macron najprawdopodobniej obiecał Putinowi, że okaże się w tym skuteczniejszy, niż Angela Merkel.

19 sierpnia prezydent Francji przyjął w swej letniej rezydencji prezydenta Rosji. Emmanuel Macron oświadczył, że ma nadzieję, iż jego rozmowy z Władimirem Putinem doprowadzą w nadchodzących tygodniach do spotkania na szczycie, poświęconego kryzysowi na Ukrainie. Macron poinformował, że w maju 2020 r. uda się do Moskwy na obchody 75. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Głównym tematem rozmów wydaje się być jednak Ukraina. Putin podkreślił, że Rosja będzie popierać format normandzki, jeśli chodzi o rozmowy na temat Donbasu. Nic w tym dziwnego, w ostatnich miesiącach nastąpiły bowiem zmiany powodujące, że ten format może okazać się bardziej użyteczny dla Kremla, niż w poprzednich latach. Przede wszystkim doszło do zmiany prezydenta Ukrainy, a Wołodymyr Zełenski jest zdeterminowany aby doprowadzić do pokoju – zapewne przy ustępstwach wobec Rosji. Pomóc w tym może Macron, zaś Niemcy wydają się słabnąć w tym formacie.

Prezydent Francji postanowił wykorzystać wewnętrzne problemy Angeli Merkel i sytuację po ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego aby wzmocnić relacje z Kremlem. Celem Macrona może być wręcz pozbawienie Berlina statusu najważniejszego europejskiego partnera Rosji. Macron może obiecać Putinowi, że okaże się skuteczniejszy i pozbawiony skrupułów w odbudowie relacji Rosji z UE i zniesieniu sankcji. Oczywiście ma też własne kalkulacje – znane są jego ambicje zdobycia pozycji najważniejszego przywódcy europejskiego, nieformalnego przedstawiciela UE w rozmowach i z Rosją, i z USA, i z Chinami. Macron marzy, aby stać się tym, który zażegnał poważny kryzys międzynarodowy, ustawia się jako lider, który zmieni porządek międzynarodowy (słowa o konieczności przekształcenia architektury bezpieczeństwa w Europie).

W tym wypadku interesy Macrona i Putina są zbieżne. Prezydent Rosji chce jak najszybciej zlikwidować izolację Moskwy, choćby w relacjach z Europą. Jednocześnie należy pamiętać o strategicznym celu Rosji, jakim jest osłabienie sojuszu euroatlantyckiego. Kreml może z premedytacją zacząć przesuwać nacisk w polityce europejskiej na relacje właśnie z Francją. Niemcy mogą pozostać głównym gospodarczym partnerem, ale perspektywy zacieśniania relacji dwustronnych nie są już tak różowe, jak jeszcze rok temu. Są problemy z realizacją Nord Stream 2, niejasna jest przyszłość polityczna w Berlinie, słabną chadecy i SPD. Berlin nie spełnił też oczekiwań Moskwy jeśli chodzi o problem ukraiński, Merkel nie naciskała wystarczająco na Kijów ws. realizacji porozumień mińskich. Wraz z porażką Petra Poroszenki można uznać, że wpływy niemieckie na Ukrainie słabną. Nie jest przypadkiem, że po ostatniej eskalacji walk w Donbasie, przed rozmową telefoniczną z Putinem, Wołodymyr Zełenski zadzwonił nie do Merkel, a do Macrona. Wiedząc zresztą już o planowanym szczycie w Fort Bregancon.

Warsaw Institute