W ciągu ostatniej doby w walkach z prorosyjskimi separatystami w Donbasie zginęło pięciu żołnierzy ukraińskich sił rządowych. 

Taką informację podał sztab armii Ukrainy. Najgorsza sytuacja miała miejsce na tzw. odcinku ługańskim. W okolicach wsi Krymske doszło tam do walk. Trwały osiem godzin, czterech ukraińskich żołnierzy zginęło, natomiast dwóch zostało rannych. Według dowództwa wojsk ukraińskich, zabitych zostało czterech bojowników, pięciu natomiast odniosło rany.

Również w obwodzie donieckim nad Morzem Azowskim doszło do walk. Siły prorosyjskie atakowały wojska ukraińskie przy użyciu wozów bojowych, piechoty, granatników oraz broni strzeleckiej w okolicach miejscowości Pawłopol oraz wsi Wodiane. Ukraińskie władze ostrzegały już wcześniej przed zaostrzeniem sytuacji 

Ukraińskie władze już wcześniej ostrzegały przed zaostrzeniem sytuacji na froncie w związku z konfliktem między separatystami w Ługańsku. Między przywódcą samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) Ihorem Płotnickim a zwolnionym przez niego ze stanowiska szefem MSW Ihorem Kornetem rozgorzał spór. Kornet oskarżył współpracowników płotnickiego o współpracę z ukraińskimi służbami specjalnymi. Rosyjskie media informowały w czwartek, że Płotnicki wyjechał z Ługańska, a dziś- że przyleciał do Moskwy. 

Niektórzy komentatorzy zwracają uwagę, że w tle konfliktu są rosyjskie służby specjalne.

"Obie separatystyczne republiki są zarządzane w różny sposób. W Doniecku działa FSB, w ŁNR wojskowe służby GRU. W obydwu za polityczną nadbudowę odpowiada doradca Putina Władysław Surkow. Wszystkie te grupy mają swoje interesy To, co się teraz dzieje, to wyraz jakichś przetasowań kryminalno-gospodarczych w tych republikach. Widzę to jako podchody miejscowych grup wpływów, które szukają protektorów po stronie rosyjskiej"- powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Robert Cheda, ekspert Fundacji im. K. Pułaskiego.

ajk/PAP, wp.pl, Fronda.pl