Jak donosi portal Polishexpress.co.uk, w sieci sklepów Lidl w Szkocji menadżerowie bardzo dbają o to, by personel rozmawiał z klientami wyłącznie po angielsku, nawet jeśli obsługi przez polskojęzycznego sprzedawcę domagają się sami klienci.
„Wielu klientów nie mówi dobrze po angielsku, a do naszego sklepu przychodzą właśnie dlatego, że można tu spotkać polskich pracowników” - próbował przekonywać menadżera sklepu jeden z pracowników, który o całej sprawie poinformował portal Polishexpress.co.uk. W odpowiedzi usłyszał, że może dostosować się do nowych reguł lub zmienić miejsce pracy.
Od tego momentu, nawet jeśli klienci zaczynają rozmowę po polsku, sprzedawca musi im odpowiadać po angielsku. Oburzeni tym klienci domagali się rozmowy z menadżerem sklepu, ale ten po wysłuchaniu ich skarg, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Pracownik, który poinformował o całej sprawie serwis Polishexpress.co.uk, zapewnia, że to pierwszy przejaw dyskryminacji, z jaką zetknął się od dziesięciu lat spędzonych na Wyspach. Podkreślił, że zakaz używania języka polskiego przez pracowników dyskryminuje zarówno załogę, jak i polskich klientów.
MaR/Natemat.pl/Polishexpress.co.uk
Komentarze (0):
Hugo Nov. 1, 2014, 8:02 a.m.
W Niemczech z polskojęzyczną obsługą Netto rozmawiam po polsku bardzo często. Niemcy przyglądają się temu z życzliwością. Proponuję wysłać CZYTELNY sygnał właścicielom Lidla.
zibikn Nov. 1, 2014, 10:37 a.m.
To ciekawe, u nas im pracownik zna więcej języków tym jest bardziej ceniony bo może skutecznie obsłużyć większą ilość klientów. Wygląda na to że na Wyspach Brytyjskich
priorytet ekonomiczny zastępowany jest nacjonalistycznym. Śmieszne jest to że przecież dzieci tych emigrantów będą mówić po angielsku i staną się zasymilowanymi Brytyjczykami w przeciwieństwie do ciapatych i negroidów. Że już nie wspomnę że będą biali, będą Chrześcijanami a przede wszystkim będą chcieli pracować a nie siedzieć na zasiłku.
markas1986 Nov. 1, 2014, 11:15 a.m.
Wszystko dlatego, że Polacy zawsze podkulają ogon względem innych nacji, zawsze chcą wyjść na przeciw i ogóle. Brak naszej asertywności wychodzi właśnie w takich przypadkach. Proponuję ludzi z zagranicy traktować jak oni nas u siebie w kraju, nie rozmawiać w innym języku tylko takim, jaki obowiązuje w Polsce. Ale niestety u nas jak obcokrajowiec przyjedzie to my musimy we własnym kraju znać języki przybyszów do czego to doszło? Obecnie żyję w Niemczech i tutaj nikogo nie obchodzi, że nie umie się języka niemieckiego, jesteś w Niemczech to żeby cokolwiek załatwić, trzeba znać język i zróbmy coś wreszcie, by nas szanowano i respektowano nasze prawo do posługiwania się językiem ojczystym. Ciekawe, czy wyznawcy islamu są także tak dyskryminowani jak Polacy.
zibikn Nov. 1, 2014, 12:23 p.m.
@Dato
Ale tu problem polega na tym że sprzedawcy rozmawiali po polsku z Polakami klientami sklepu. Jeżeli to przyciągało klientów to powinno być docenione a nie zganione. No chyba że kierownictwo nie lubi Polaków a efekt finansowy mają gdzieś.A druga sprawa, jak ktoś będzie cie miał zamiar obgadywać za plecami to i tak to zrobi, wszystko jedno w jakim języku. Jeżeli jesteś przełożonym to i tak podwładni cię nie kochają z zasady, wszystko jedno czy Polacy czy Ukraińcy. No chyba że bedziesz im sypał kasę i nie kazał nic robić :)
jozek44 Nov. 1, 2014, 1:36 p.m.
Czy Polacy muszą korzystać , z - Lidll - marketu ?
Hugo Nov. 1, 2014, 2:48 p.m.
Oczywiście, zaraz po moim trzy wpisy najemnicze. Przypomnę, że Niemcy nie mają z tym problemu, a co ciekawe, jako jedyna mówiąca ponadto językiem angielskim jest Polka, która dzięki temu spokojnie dogadała się z gościem nacji nieznanej. I wszyscy świadkowie tego zdarzenia byli raczej wdzięczni tej kobiecie. Chyba właścicielom sklepu zależy, by porozumieć się z klientem, prawda? Żeby klient czuł się zrozumiany i zadowolony?
(Wpisy najemników tego nie zmienią.)
Karolorak Nov. 1, 2014, 6:30 p.m.
No i co z tego? Skąd pracodawca ma wiedzieć, że pracownik nie rozmawia o dupie maryni ze swoim kolegą w czasie pracy?
Plus Nov. 2, 2014, 11:23 a.m.
Dyskryminacja Polaków, MSZ śpi.
Hugo Nov. 2, 2014, 8:33 p.m.
Czujni najemnicy.
Podkreślmy jeszcze raz. W Netto (w kilku miejscowościach w różnych częściach Niemiec) w Niemczech regularnie rozmawia się po polsku, a nawet angielsku i nikt nie szykanuje za to, a wręcz napędza to klientów.
Klient ma prawo porozmawiać sobie z obsługą, nawet o dupie maryni, byle obsługa wszystko miała zrobione. Gdyby na kasie trwały pogawędki, to następni, stojący kolejce zrobiliby raban. Żadne najemnicze wpisy nie zmienią faktu, że szefostwo Lidla po prostu szykanuje Polaków. Proszę bardzo. Wspomnę o tym w paru miejscowościach w Niemczech, robiąc zakupy. Także w Lidlu - zaznaczająć, to o czym pisałem wcześniej.
Adeiro Nov. 3, 2014, 1:04 a.m.
To wszystko nie prawda. Osobiście pracuje w sklepie Lidla w stolicy Szkocji (Edynburg). Jest to najbardziej oblegany Lidl w całej Szkocji, szczególne oczko w głowie szkockich menadżerów Lidla. Jak twierdzi mój Line Menager, Polacy to 55 % naszej klienteli. Możemy rozmawiać z klientami po polsku. To o czy mówi artykuł to echa jednej takiej sytuacji w sklepie Lidla w Kirkcaldy. Dosłownie przed chwilą rozmawiałem ze swoim menaggerem aby się upewnić co do sytauacji i jak mówię, nic takiego nie ma miejsca.