Gazeta podaje przykład kilku licealistów, którzy przestali uczęszczać na religię. „Wcześniej powstrzymywała mnie mama, mówiła, że nie wypada mi nie chodzić na religię. Teraz mogę wcześniej wracać do domu. W mojej klasie wypisało się już osiem osób”- mówi Agnieszka Stojanowska z Gorzowa Wielkopolskiego. Według gazety  W XXII LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Jose Marti w Warszawie na religię nie uczęszcza 65 proc. z 579 uczniów. W klasach maturalnych zrezygnowało z tej lekcji aż 85 proc.! Nikt z nich nie chodzi też na lekcje etyki. Z przepisów wynika, że szkoła musi zorganizować takie lekcje, gdy zgłosi się siedmiu chętnych. Nie ma chętnych - nie ma etyki. W II LO w Poznaniu  ''nie'' religii powiedziało 190 osób (co czwarty licealista). „Tendencję rosnącą widzę od jakichś czterech lat” - mówi dyrektorka szkoły Małgorzata Dembska. „Mam u siebie i klasę, w której religii uczą się wszyscy, i taką, gdzie są to tylko trzy osoby. Na lekcje chodzą z inną grupą” - informuje „GW”.

Czy licealiści przestają wierzyć w Boga? „GW” przyznaje, że nie. Większość licealistów chce mieć po prostu więcej wolnego czasu. W jednej ze szkół w Poznaniu uczniowie nie chcieli nawet tracić czasu na etykę. Jednak według Prof. Józef Baniak, socjologa religii z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, licealiści nie chodzą na religię, bo nie traktuje się ich poważnie. „Nie rezygnują z wiary w Boga czy z religii, tylko z metod, które stosuje Kościół” - mówi. „A że cenią sobie autonomię, włączanie religii do szkoły traktują jak zamach na wolność osobistą.  Według Baniaka wielu katechetów jest słabo przygotowanych do pełnienia swojej roli. Prof. Baniak jest zdania, że religię trzeba przenieść do salek katechetycznych a w szkole zostawić religioznawstwo i etykę. Ks. Arkadiusz Szymczak, salezjanin z Poznania mówi natomiast, że: „z jednej strony mamy rezygnacje z religii w liceum, a z drugiej na msze w duszpasterstwie akademickim co niedzielę przychodzi 800 osób”. „Ale kryzys powoduje pytania, jeśli młodzież sobie z nimi poradzi, odbije się, tzn. jej wiara będzie pełniejsza” – dodaje.


Oczywiście religia w szkołach jest obiektem ciągłego ataku lewicowców w naszym kraju. Marzeniem sekualarystów jest jej wyrzucenie ze szkół i wyrugowanie z przestrzeni publicznej. Atak na lekcję religii jest spowodowany niemal wyłącznie walką z Kościołem, która objawia się również w promowaniu dogmatów o „rozdziale państwa od kościoła” i rzekomym "zaglądaniu biskupów pod kołdrę". To jest jasne. Jednak z kilkoma kwestiami w tekście nie można się nie zgodzić. Rację ma niestety prof. Baniak, który mówi, że wielu katechetów jest źle przygotowanych do swojej pracy. Niestety dziś wydziały teologiczne mają problem z liczbą studentów i coraz trudniej oblewać ich na egzaminach. Znajomy profesor teologii mówił mi, że wykładowcy boją się oblewać studentów na egzaminach komisyjnych bo wyrzucenie tych słabych studentów może spowodować zamknięcie kierunku. „Musimy rzeźbić w tym co mamy. A mamy coraz gorszy materiał”- mówił. Najlepsi studenci wydziałów teologicznych zostają na studiach doktoranckich albo szukają miejsca w instytucjach kościelnych (co nie znaczy, że nie ma w szkołach znakomitych katechetów-sam znam kilku takich). Jednak nie jest to jedyny problem. Program do nauki religii jest od pierwszej klasy szkoły podstawowej do matury monotonny i słaby. Niestety w większości przypadków jakość lekcji religii uzależniona jest od osobowości katechety czy księdza. Z drugiej strony nie można się nie zgodzić z ks. Szymczakiem, który zauważa, że przybywa młodzieży w salkach parafialnych. Ja, odbywając praktyki w szkole, zaobserwowałem to samo. Uczniowie, którzy „olewali” religię na lekcji, albo nie brali w niej czynnego uczestnictwa, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki aktywizowali się w salce parafialnej. Z moich doświadczeń wynika, że nauka o Jezusie średnio wypada w ławce, na której wcześniej pisze się sprawdzian z matematyki czy biologii. Jednak to tylko moja obserwacja. Nie jestem przeciwnikiem religii w szkołach. Jednak w moim głębokim przekonaniu jej program musi być radykalnie zmieniony i zreformowany. Inaczej uczniowie będą porzucać ten przedmiot nie z uwagi na brednie Palikota, ale właśnie po to by mieć „więcej czasu”.

 

Łukasz Adamski