Przygotowując raport, organizacja Save the Children brała pod uwagę takie kryteria jak zdrowie matek, dostęp dzieci do edukacji, poziom dochodów i status kobiet. I tak, od lat najlepiej pod tym względem wypadają kraje skandynawskie – Norwegia i Finlandia. Jedynym krajem spoza Europy, który znalazł się  w pierwszej dziesiątce miejsc przyjaznych dla matek i niemowląt, jest Australia.

Raport pokazuje ciekawą zależność. Okazuje się, że Amerykanki są średnio dziesięć razy bardziej narażone na śmierć podczas ciąży lub porodu niż Polki, Austriaczki czy Białorusinki. W USA ryzyko to jest najwyższe wśród wszystkich krajów rozwiniętych. Niebagatelny wpływ na to ma coraz późniejszy wiek, w którym kobiety decydują się na dziecko, choroby, w tym otyłość, a także komplikacje związane choćby z zapłodnieniem pozaustrojowym.

Organizacja Save the Children przeanalizowała też kwestię umieralności niemowląt. W krajach z pierwszej dziesiątki jedna kobieta na 290 straci dziecko zanim ukończy ono piąty rok życia. Tymczasem w krajach zamykających listę (są to głownie państwa, w których toczą się konflikty zbrojne) dziecko straci jedna kobieta na osiem.

Jeśli chodzi o kraje wysokorozwinięte to niechlubny rekord jeśli chodzi o umieralność niemowląt należy do stolicy Stanów Zjednoczonych. Na 1000 urodzonych tam dzieci umiera 25. Dla porównania dwoje umiera w stolicach Szwecji i Norwegii, a poniżej dwojga w czeskiej Pradze. Rekord ten jest dowodem na ogromne dysproporcje między najbogatszymi a najbiednuejszymi mieszkańcami Waszyngtonu.

MT/rp.pl