Po tym, jak prokuratura skierowała przeciwko niej akt oskarżenia, Marta Lempart chce wyjść z kolejną ofensywą. Liderka tzw. „Strajku Kobiet” odgraża się, że przez Polskę znów przejdą masowe protesty, z jakimi mieliśmy do czynienia jesienią ubiegłego roku.

Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Marcie Lempart (oskarżona zgodziła się na podawanie swojego pełnego nazwiska w przekazach medialnych), w którym oskarża aktywistkę m.in. o znieważenie policjantów, stworzenie zagrożenia epidemicznego i publiczne pochwalanie przestępstwa polegającego na niszczeniu kościołów. Grozi jej nawet 8 lat pozbawienia wolności.

Teraz aktywistka postanowiła ponownie przypomnieć o sobie Polakom i w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” straszy kolejnymi protestami.

- „Oni to wiedzą i my to wiemy, że przed nami fala kolejnych protestów. Prawdopodobnie szykują coś, co wywoła olbrzymi społeczny sprzeciw

- przekonuje znana z agresji i wulgarności działaczka proaborcyjna.

Aktywistka dodała też, że skierowany przeciwko liderkom „Strajku Kobiet” akt oskarżenia jest… próbą odwrócenia uwagi od powrotu Donalda Tuska.

- „Akt oskarżenia wobec nas to ordynarna wrzutka, która ma odciągnąć uwagę opinii publicznej od próby nacjonalizacji TVN, od powrotu Donalda Tuska i tego, że Węgry dostają łomot w UE w sprawie Funduszu Odbudowy, a Polska jest następna w kolejce do zabrania jej tych pieniędzy”

- mówiła.

Nie zabrakło też gróźb kierowanych pod adresem ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Pytana, co chciałaby mu powiedzieć, Lempart odpowiadała:

- „Panu prokuratorowi Zbigniewowi Z.? Że będzie siedział. On, nie ja. (…). Mam 70 spraw o wykroczenia, niemal wszystkie państwo PiS ze mną przegrywa. Państwo PiS z nami przegrywa i przegra, nie tylko w sądach”.

Tzw. „Strajk Kobiet” organizował wulgarne i agresywne manifestacje po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z października ub. roku ws. tzw. przesłanki eugenicznej. Na fali protestów dochodziło do dewastacji świątyń, miejsc pamięci narodowej, cmentarzy. Zakłócano trwające w kościołach nabożeństwa. Dochodziło też do słownych i fizycznych ataków na ludzi wierzących i księży. Demonstracje organizowano wbrew obowiązującym wówczas przepisom sanitarnym związanym z pandemią koronawirusa.

kak/wPolityce.pl, Gazeta Wyborcza