Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Czy zdziwił Pana ,,spektakl", jaki zaserwował swoim widzom TVN24  w świąteczny poniedziałek - rozmowę z udziałem Jacka Fedorowicza, Mariana Opani i Krystyny Kofty o ,,kraju staczającym  się w przepaść'' i  o tym, że PiS i Jarosław Kaczyński ,,dla Putina wyprowadzi Polskę z NATO i UE''? Jak traktować takie rozmowy - śmiać się czy smucić ?

Leszek Żebrowski, historyk, publicysta: Mnie już nic nie dziwi. Podziały w Polsce - nie tylko na tym tle - były i będą. Jeśli przebiegają w pewnych cywilizowanych granicach, są nawet potrzebne. Ale mamy do czynienia z seansami idiotycznej nienawiści i argumentami spoza rozumu. Warto zwrócić uwagę, jakie środowiska są na to najbardziej podatne. Gwiazdy i gwiazdeczki peerelowskiej "kultury", ludzie, którzy w żaden sposób nie mogli się uskarżać na poprzedni ustrój i reżim, bo żyli jak pączki w maśle, kabareciarze i dość tandetni wodewiliści, będący dla komuny wentylem bezpieczeństwa, bo tu i tam "puścili oko" a gawiedzi wydawało się, że oni nasi są... Nie są i nie byli. O ich poziomie - pozaartystycznym - świadczą argumenty, jakich się imają - płaskie, puste, płytkie, nastawione na brutalne obrażanie, drwiny z cech fizycznych, wyglądu itp.,  choć sami nie są pozbawieni tego typu przypadłości. Obecna opozycja (obiecując im "powrót do przeszłości", gdy opływali w dostatki serwowane z naszych podatków), wykorzystuje ich względną popularność.

Fedorowicz, Opania, Kofta, Janda, Olbrychski - od kilkudziesięciu lat "robili" w peerelowskiej kulturze i sztuce. Pamiętajmy, że nie były to czasy wolności i demokracji, jeśli ci ludzie dawali swe twarze i talenty, to było coś za coś. Dostawali sowite datki a w zamian mieli przekonywać masy pracujące miast i wsi, że "byczo jest". I im faktycznie było. Jeśli dziś piszczą, że dostają za małe dotacje na swą tfu-rczość, to świadczy, jak bardzo zostali zdemoralizowani, uważają, że im się po prostu należy. Poprzednia władza im obiecuje i gwarantuje, że poprzednie przywileje zostaną im przywrócone. No więc chcą na nie zasłużyć i robią to tak, jak potrafią - nie jakoś subtelnie, ale topornie i z wrzaskiem.

Do kogo tak naprawdę adresowane jest przesłanie, które płynie z rozmowy M. Opani, K. Kofty i J. Fedorowicza?

To są "strachy na Lachy".  Gra na emocjach i fałszywych przesłankach. Jak umarł Stalin, to niektórzy z nich (lub ich nauczyciele) straszyli sloganem: "kto teraz będzie dzieci kochać?". No faktycznie, kto... nie wiedzieli następcy tego samego formatu. Ale nie myśleli, czy to w ogóle była prawda, że on kochał dzieci, czy kogokolwiek. Ta metoda jest niestety dość skuteczna i prymitywne umysły są na to podatne, przy czym prymitywizm myślenia nie wynika z braku wykształcenia. Wśród ludzi formalnie wykształconych jest nie mniejszy procent idiotów, jak wśród oczywistych idiotów i mamy wokół mocne przykłady tego zjawiska.

Czy instrukcja Jacka Fedorowicza ,,jak przekonywać lud pisowski''  bardziej służy uwłaczaniu tym Polakom, którzy poparli dobrą zmianę czy w mniemaniu autora faktycznie miał to być instruktaż, jakkolwiek śmiesznie by to brzmiało?

Zacznijmy od tego, że nie ma czegoś takiego, jak "lud pisowski".  Są po prostu wyborcy a olbrzymia większość z nich jest naprawdę indyferentna politycznie. Poszczególne partie polityczne i ugrupowania usiłują omamić wyborców obietnicami, przy czym część z nich jest prawdziwa i konkretna, inne należą do sfery mgielnej, ale są nośne propagandowo. PiS wybory wygrał, bo zaczął głosić popularne hasła i obiecywać to, na co czekały rzesze ludzi. Ukrócenie korupcji, nepotyzmu, rozliczenia itp.  Można bardzo różne rzeczy zarzucić Jarosławowi Kaczyńskiemu, czy Zbigniewowi Ziobrze, ale ich obietnice w tej sferze były wiarygodne i część z nich jest realizowana.

Wyobraźmy sobie takie same obietnice, składane przez Komorowskiego, Tuska, Schetynę. Nawet ich zagorzałych zwolenników ogarnąłby pusty śmiech!

Dziś opozycja szuka klucza do "zamknięcia" propagandy PiS-u pod kluczem i wyprowadzenia na ulicę własnych haseł. Temu mają służyć różne instrukcje, które częściowo w innych okolicznościach i innych krajach nawet się sprawdzały.

Ale liderzy tejże opozycji: Schetyna, Petru, Kijowski (i ich laleczki, grające rolę "aniołków")  zrobili wszystko, aby wiarygodności już nigdy nie odzyskać, a w przypadku "nowych" twarzy, takich jak Kijowskiego, Mazguły itp. - nigdy nie uzyskać.

Tak długo, jak obecna opozycja będzie mieć takie oblicze i będzie posługiwać się zużytymi do cna "autorytetami" bardzo wątpliwej jakości - tak długo obecna władza może spać spokojnie. Choć nie powinna spać, bo może przespać moment decydujących uderzeń, przeprowadzonych dużo sprawniej niż 16 grudnia ub. roku. Warto pewne wydarzenia wyprzedzać. 

Dziękuję za rozmowę.