"Myślę, że jest to absolutnie możliwe. Jesteśmy Słowianami. Mamy serca. Nasi żołnierze wiedzą, że migranci jadą do Niemiec. Może ktoś im pomagał. Nawet nie będę się temu przyglądał" - stwierdził Łukaszenka w wywiadzie udzielonym na wyłączność brytyjskiej stacji BBC, które zostało nagrane w pałacu prezydenckim w Mińsku.

Białoruski dyktator zaprzeczył jednak, jakoby migranci zostali zaproszeni na Białoruś w celu sprowokowania kryzysu granicznego.

"Powiedziałem im, że nie zamierzam zatrzymywać migrantów na granicy, przetrzymywać ich na granicy, a jeśli od teraz nadal będą przyjeżdżać, to i tak ich nie zatrzymam, bo oni nie przyjeżdżają do mojego kraju, oni jadą do waszych. To właśnie miałem na myśli. Ale ja ich tu nie zapraszałem. I szczerze mówiąc, nie chcę, żeby jechali przez Białoruś" – powiedział białoruski satrapa.

Innymi słowy mówi on wprost, że nadal ma zamiar wspierać kryzys migracyjny na granicach Unii Europejskiej.

Kolejnym elementem wywiadu, było wymuszone przez dziennikarza BBC przyznanie się przez białoruskiego dyktatora bicia zatrzymanych opozycjonistów oraz przedstawicieli mediów w cieszącym się złą sławą areszcie w Mińsku.

W kolejnej części wypowiedzi Łukaszenka porwał się też na otwarte groźby wobec całego Zachodu.

"Zmasakrujemy wszystkie szumowiny, które wy (Zachód) finansowaliście. Och, jesteście zdenerwowani, że zniszczyliśmy wszystkie wasze struktury! Wasze organizacje pozarządowe, czymkolwiek one są, za które płaciliście".

 

mp/pap/bbc