Opublikowany wczoraj przez Szymona Hołownię spot, na którym zadrwiono z katastrofy smoleńskiej pokazał, ile prawdy jest w jego postulatach na temat łączenia Polaków. Oburzenia filmem nie kryli politycy zarówno z prawej, jak i lewej strony. Hołownia tłumaczył się, w końcu przeprosił, po czym stwierdził: „Kampania trwa dalej”. Dziś w trakcie konferencji prasowej w Warszawie przyznaje, że jeśli chodzi o finansowanie jego kampanii, liczy na wspólnotę.

Dzisiaj zaczynamy zbieranie podpisów, niebawem, jak ukonstytuuje się komitet wyborczy, do czego potrzeba 1000 podpisów, zaczniemy crowdfunding. Finansowanie społecznościowe będzie podstawą tej kampanii”

- mówił Hołownia w Warszawie.

Stwierdzał także:

Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować wizję Polski, która jest i dla wyborców PiS, i dla wyborców Platformy, i Konfederacji, i Lewicy wspólnym domem”.

Najlepszym komentarzem do tego jest właśnie wczorajszy spot z brzozą i papierowym samolocikiem…

Kandydat na prezydenta stwierdził też, że nie ma zamiaru „składać żadnych pustych obietnic”. Mówił o swoim programie, w którym znalazło się między innymi bezpieczeństwo narodowe – militarne i cybertnetyczne. Wskazał też na konieczność ochrony środowiska.

Pytany o to, jak opłaca swoją aktywność jako kandydata skoro nie zarejestrował komitetu wyborczego, Hołownia stwierdził:

Z całą pewnością nie finansuję nielegalnie kampanii wyborczej”.

Odpowiadając na pytania dziennikarzy dodawał też:

Do tej pory finansowaliśmy to z jednego źródła, czyli ze środków własnych. Jestem obywatelem RP i mogę decydować o tym, na co wydaję pieniądze, dziękować Bogu, bez żadnych ograniczeń”.

W rozmowie z Polską Agencją Prasową rzecznik Państwowej Komisji Wyborczej powiedział, że PKW może zbadać, czy przepisy nie zostały naruszone dopiero przy zbadaniu sprawozdań finansowych komitetów wyborczych.

dam/PAP,Fronda.pl