O tym, dlaczego to sytuacja chrześcijan w krajach arabskich jest najtrudniejsza i o tym, dlaczego nie powinniśmy się obawiać zalewu islamskich imigrantów rozmawiamy z ks. Prof. UKSW dr hab. Waldemarem Cisłą – teologiem, religioznawcą oraz dyrektorem Papieskiego Stowarzyszenia "Pomoc Kościołowi w Potrzebie".

Dlaczego powinniśmy skoncentować się na przyjmowaniu chrześcijan, a nie muzułmanów?

Mając na uwadze doświadczenia Francji, Niemiec i innych krajów zachodnich, nie można nie zauważyć, że o wiele łatwiej jest się zintegrować przybyszom, którzy kulturowo są możliwie blisko kraju, do którego przybywają. Jeżeli tak nie jest, integracja jest wyjątkowo utrudniona. W naszym przypadku ludźmi najbliższymi nam kulturowo są oczywiście chrześcijanie i to właśnie im byłoby najłatwiej odnaleźć się w polskiej rzeczywistości. Muzułmanie mieliby z tym problem. Jak dobrze wiemy, wyznawcy islamu w Europie zachodniej nie byli w stanie się zasymilować i to jest poważny kłopot, z którym tamte kraje muszą sobie teraz radzić.

Mówimy o przyjmowaniu w pierwszej kolejności chrześcijan, mając na uwadze przede wszystkim dobro ludzi, którzy do nas przyjeżdżają. Warto się otworzyć na tych, którzy kulturowo będą nam bliżsi, ponieważ pomoc w takim przypadku jest o wiele łatwiejsza i lepsza dla obu stron. Oczywiście taka postawa z miejsca spotyka się z krytyką środowiska Gazety Wyborczej i innych liberalnych mediów, które z automatu chcą nas oskarżać o rasizm, nienawiść i ksenofobię. A przecież nie oto w tym wszystkim chodzi.

Czy pojęcia rasizmu i ksenofobii nie są zresztą nadużywane?

Szkoda, że te środowiska nie są w stanie przyjrzeć się bliżej np. Arabii Saudyjskiej. Wtedy przekonaliby się, jaka tam panuje polityka wobec obcych kulturowo, co to znaczy rasizm i nienawiść. Tam nie ma żadnego miejsca kultu dla chrześcijan, w tym kraju widać wyraźnie, że islam wcale nie widzi miejsca dla dialogu i koegzystencji z innymi religiami. Arabia Saudyjska jest tego najbardziej jaskrawym przykładem, gdzie mamy rzesze katolików pozbawionych jakiegokolwiek miejsca kultu i możliwości praktykowania swojej wiary, żyjących w ciągłej represji.

Czy problem asymilacji to jedyna kwestia, jaką powinniśmy mieć na uwadze, mówiąc o konieczności przyjmowania przede wszystkim chrześcijan?

Kolejny niezwykle ważny powód, dla którego warto przyjmować uchodźców-chrześcijan, to próba przeciwdziałania problemom, jakie już w tej chwili występują w obozach, w których przebywają imigranci. Gdy w takich miejscach stykają się ludzie odmiennych religii, nieraz dochodzi do konfliktów, czego przykładem są ostatnie zamieszki w Niemczech. Chrześcijanie są w takich obozach często prześladowani, co jest dla nich szczególnie trudne, bo de facto przeżywają to samo, co w kraju, z którego uciekali. Przypomnijmy, że w Iraku i Syrii głównym celem ataku byli właśnie chrześcijanie, a także jazydzi. Z Mosulu wypędzono sto tysięcy chrześcijan, odbierając im wszystko. Dlatego też prosiliśmy, by nie ze względów religijnych, ale humanitarnych w pierwszej kolejności przyjmować tych ludzi, bo jest im najciężej.

A co z muzułmanami, którzy już na pewno do nas przybędą? Przecież w Unii zostały podjęte decyzje, których już nie można odwołać.

Nie bójmy się naprawdę. My jako Polacy w ogóle źle podeszliśmy do tego tematu. Powinniśmy zgodzić się na każdą kwotę imigrantów jaką zaproponowałaby nam Unia Europejska. Jedyne, kroki jakie przy tej okazji trzeba by przedsięwziąć to postawienie znaków w języku arabskim w strategicznych punktach z napisami "Kierunek Berlin" i udawać, że jesteśmy przy tym mili i sympatyczni. I to by było najlepsze rozwiązanie.

Wiemy, że ci uchodźcy, a także imigranci ekonomiczni, bo tych też jest przecież sporo, krzyczą nie "Ewa Kopacz!", tylko "Angela Merkel!". Toteż oczywiste jest, jaki jest prawdziwy cel ich podróży. Nie musimy się obawiać, że przydzieleni nam imigranci zostaną tu na długo. Dopóki nasz rząd będzie nas utrzymywał w tak fatalnym stanie ekonomicznym, każdy imigrant wybierze kierunek Berlin.

Rozmawiał M. W.