Fronda.pl: Kilka dni temu abp Henryk Hoser miał wziąć udział w debacie różańcowej w kościele dominikanów na Służewie. Miał, bo skutecznie uniemożliwili mu to dziennikarze TVN. Od organizatorów domagali się rozmowy z ordynariuszem diecezji warszawsko-praskiej, kiedy ci odmówili, próbowali wyciągnąć od duchownego wypowiedź w drodze do kościoła. Kiedy abp Hoser odmówił, tłumacząc, że chodnik to nie jest miejsce na udzielanie wywiadów, jeden z dziennikarzy wszedł na spotkanie. Nie chciał opuścić sali nawet na wyraźne prośby dominikanów. Zrezygnowany abp Hoser przełożył spotkanie na inny termin. Czy takie zachowanie dziennikarzy w Księdza ocenie jest normalne czy może nosi znamiona nagonki? Abp Hoser był atakowany po konflikcie z ks. Lemańskim, teraz doszła sprawa proboszcza z Tarchomina i wypowiedzi kanclerza ks. Lipki. Czy to jest już polowanie na tego człowieka?

Ks. Jan Sikorski: Wydaje mi się, że za tym wszystkim stoi planowana nagonka na abp Henryka Hosera. Pewne bariery, wynikające z kultury i pewnego taktu muszą istnieć wszędzie. Wiadomo, że zadaniem dziennikarza jest bycie tam, gdzie coś się dzieje, coś co zainteresuje widzów i czytelników. Ale to nie daje dziennikarzowi pozwolenia na deptanie czyjejś swobody. To, do czego doprowadził dziennikarz TVN, uniemożliwiając abp Hoserowi wzięcie udziału w spotkaniu modlitewnym uważam za wysoce niemoralne. To powinno być napiętnowane!

Zdaniem Księdza, powinna go spotkać jakaś kara?

Tego dziennikarza trzeba nie tylko upomnieć, on powinien stracić pewne prawa dziennikarskie, zaś TVN powinien gorąco przepraszać za swojego pracownika. TVN nie ma prawa rozbijać religijnych spotkań na skutek swojej natarczywości! Uważam, że takie zwyczaje są rodem z dżungli. Biada naszemu prawu, jeżeli nie znajdzie odpowiedniego paragrafu, aby ukarać sprawców tego wydarzenia. Każdy z nas ma prawo do swoich wypowiedzi i swobodnego zachowania, a tu doszło do gwałtu. Przedtem gwałcono abp Hosera napaściami za konflikt z ks. Lemańskim, a przecież spory zdarzają się wszędzie, w każdej diecezji, w różnych ludzkich społecznościach. Jeżeli naświetla się to jakoś szczególnie mocno to ewidentnie ma to znamiona nagonki. Informacja jest potrzebna, ale robienie nagonki jest już głęboko niemoralne. Sprawą powinno zająć się nie tylko środowisko dziennikarskie, ale właściwa instancja winna moim zdaniem wymierzyć stosowną karę. Przecież nie żyjemy w jakimś dzikim kraju...  

A nie ma Ksiądz wrażenia, że czasem biskupi i księża uciekają przed dziennikarzami? Ostatnio TVN próbował uzyskać jakąś wypowiedź podczas trwającego zebrania plenarnego episkopatu. Jedynym duchownym, który zgodził się porozmawiać ze stacją był bp Antoni Pacyfik Dydycz. Z drugiej strony, być może faktycznie próba wyciągania wypowiedzi w biegu, jak na jakiejś „łapance” niekoniecznie jest dobrą metodą na rozmowę z katolickimi hierarchami, w ogóle, z kimkolwiek...

Rozmowa z kimkolwiek zależy od woli dwóch stron. Jeżeli chcę z kimś rozmawiać, to robię to, jeśli nie – to nikt mnie zmuszać nie będzie. Ponadto, spotkanie na pewnym szczeblu, z ludźmi którzy pełnią publiczne stanowisko, powinno być umówione. Do dobrego tonu należy zgłoszenie chęci spotkania, ustalenie terminu i warunków. Wtedy można rozmawiać. Ale taki wywiad w biegu, znając jeszcze pewną tendencyjność niektórych dziennikarzy... trudno się dziwić, że ktoś może nie chcieć z nimi rozmawiać. Nie ma w tych dziennikarzach dobrej woli. Nie dziwię się, że niektórzy biskupi czy księża nie chcą udzielać takich wypowiedzi w biegu, bo one są później przekręcane i manipulowane. Każdy dziennikarz ma prawo pójść do biskupa czy księdza i poprosić go o rozmowę. Jeżeli nie ma jakichś przeciwwskazań,to mam wrażenie, że każdy z nas chętnie takich wypowiedzi udziela. Sam często rozmawiam z dziennikarzami! Umawiamy się i nie ma najmniejszego problemu. Musimy jednak dbać o pewną kulturę, bo to wygląda jak jakaś napaść sfory psów.

Rozm. MBW