Od kilku tygodni jesteśmy świadkami sporu o krzyż, wieńczący pomnik Jana Pawła II w bretońskim miasteczku Ploërmel. Przedmiotem kontrowersji nie jest sama figura papieża, lecz krzyż, który wieńczy wznoszący się nad nią łuk. Pomnik pojawił się w przestrzeni publicznej w 2006 r. O usunięcie krzyża wnioskowało stowarzyszenie wolnomyślicieli w departamencie Morbihan (Libre Pensée du Morbihan), wspierane przez dwóch (!) mieszkańców Ploërmel. Krzyż kojarzony jednoznacznie z chrześcijaństwem, ze względu na pokaźne rozmiary całego monumentu, który mierzy ponad siedem metrów, został uznany za „ostentacyjny symbol religijny”. Czyżby we Francji nie było bardziej widocznych krzyży i to w miejscach o wiele bardziej „publicznych”? Czemu Rada Stanu, czyli najwyższy organ sądownictwa administracyjnego Francji, uderza w znak krzyża postawiony w gruncie rzeczy na głębokiej prowincji? Oczywiście, rygoryści, zazdrośnie strzegący rozdziału państwa i Kościoła, powołują się na literę prawa. Jest nią artykuł 28 ustawy z 1905 r., który brzmi:           

            „Zabrania się w przyszłości budować lub umieszczać jakikolwiek znak lub symbol religijny na budynkach publicznych lub w jakiejkolwiek lokalizacji publicznej, za wyjątkiem budynków służących kultowi, terenów grzebalnych na cmentarzach, pomników nagrobnych, jak również muzeów i wystaw”.

  

            Gdy budowano Ossuarium Douaumont, monument upamiętniający poległych w bitwie pod Verdun (1916) podczas I wojny światowej żołnierzy, których tożsamości nie udało się ustalić, złamano prawo. Nie był to cmentarz, nie było to miejsce kultu, na pewno nie było to muzeum ani wystawa. Świadomie w przestrzeń publiczną wprowadzono taki, a nie inny symbol. Budowlę wieńczy wielki obelisk, w którym wyraźnie został wmontowany kilkudziesięciometrowy krzyż. Na szczycie obelisku znajduje się tzw. Dzwonnica Zwycięstwa, której dzwon inauguruje doroczne obchody rocznicy bitwy. Wielkość i symboliczna wymowa na pewno nie były dziełem przypadku!

          Ossuarium oficjalnie otwarto 7 sierpnia 1932 roku. Ceremonii otwarcia przewodniczył ówczesny prezydent Francji, Albert Lebrun. Wokół wyrósł las, liczący 25 tysięcy białych krzyży na żołnierskich mogiłach. Ten cmentarz jest jednym z największych cmentarzy we Francji. Odbywają się ceremonie, upamiętniające gigantyczną ofiarę krwi, która zresztą niczego nie zmieniła. Trwająca prawie rok bitwa przeszła do historii jako „piekło Verdun”. Co czuje francuski prezydent, najwyższy strażnik konstytucji, idąc z wieńcem przez las krzyży lub gdy staje w cieniu gigantycznego krzyża? Co czują i co myślą wtedy kombatanci i telewidzowie, którzy oglądają transmisję? Czy naprawdę sądzą, że to religijna ostentacja; że gwałcone jest prawo republiki, która jedną ustawą zerwała z religią? A jeśli Rada Stanu nakaże usunąć ten obelisk z wyraźnym  motywem krzyża, co wtedy zrobią Francuzi?

         Drugim jeszcze bardziej wymownym przykładem jest Bazylika Sacre Coeur zbudowana z trawertynu, na malowniczym wzgórzu Montmartre, zwanym „wzgórzem artystów”, w XVIII dzielnicy Paryża. Gdy rozpętała się wojna francusko-pruska (1870) dwóch przemysłowców złożyło Bogu ślub, że jeśli Paryż uniknie zniszczeń wojennych, wybudują jako wotum bazylikę ku czci Serca Jezusowego. Paryż ocalał, przemysłowcy obietnicę wypełnili. Bazylikę ukończono w 1914 roku, ale wybuch pierwszej wojny światowej uniemożliwił konsekrację. Doszło do niej w roku 1919. Jej bliźniacze kopuły, mierzące 79 metrów, wieńczą wielkie krzyże. Wieża północna jest jeszcze wyższa (83m) i ukrywa w swoich trzewiach najcięższy dzwon Paryża (19 ton), zwany Sabaudczykiem. Samo jego serce waży 500 kilogramów. Czy dźwięk tego dzwonu nie narusza ostentacyjnie przestrzeni publicznej paryskich wolnomyślicieli?  Czy w Paryżu mogą pojawiać się wszystkie możliwe odgłosy życia i dźwięki, z wyjątkiem bicia dzwonu?

          Fakty są takie: bazylika góruje w Paryżu nad wszystkim: nad Pałacem Elizejskim (rezydencją prezydenta), nad siedzibami Zgromadzenia Narodowego i Senatu, nad Łukiem Triumfalnym Napoleona, nad Luwrem, a nawet nad Wieżą Eiffla. Dosłownie nad wszystkim górują krzyże Bazyliki Serca Jezusowego, której widok zapewne przyprawia o mdłości i dodatkowe skurcze serca radykalnych „wyznawców” republiki i niejednego masona. Czemu nikt nie protestuje? Może dlatego, że w niewielkim Ploërmel, ma się przeciwko sobie mera i garstkę milczących prowincjuszy. W Paryżu, który jest siedzibą UNESCO, usuwanie krzyży napotkałoby nieporównanie większy opór, skoro właśnie ta organizacja usiłuje dbać o dziedzictwo kulturowe ludzkości. Ale dba wybiórczo, stosując podwójne standardy. Przy okazji sporu o krzyż w Ploërmel trzeba pytać o rzeczy o wiele większe i bardziej apokaliptyczne.

             Moim zdaniem Francja przecedza komara, a połyka wielbłąda! Popełnia błąd, a może nawet duchowe samobójstwo. Według raportu Senatu we Francji w ciągu najbliższych kilku lat zostanie wyburzonych ok. 2800 katolickich kościołów. Kilkadziesiąt już nie istnieje, jak katedra św. Piotra w Abbeville czy kościół Św. Jakuba w Geste. Większość z nich to bezcenne zabytki średniowiecza i renesansu. Co na to UNESCO? Nie słyszę gróźb sankcji pod adresem Francji! W Parlamencie Europejskim zmowa milczenia! Zresztą podobne procesy duchowej destrukcji zachodzą w Niemczech. Najstarsza diecezja w Trewirze prowadzona przez liberalnego biskupa, Stephana Ackermanna, planuje zamknąć 868 z 903 parafii! Wiele z dotychczasowych świątyń utraci swój sakralny charakter i przejdzie w brudne ręce biznesu. W sąsiedniej, niewielkiej Holandii od 1985 r. zamknięto ponad tysiąc kościołów. Co trzeci kościół jest burzony, dla pozostałych szuka się nowego przeznaczenia na: lokale biurowe, galerie, magazyny, sale sportowe, siłownie, sale gier, sklepy, księgarnie, mieszkania, a nawet kasyna i sauny. Nie dajmy się więc oszukać. Decyzja o usunięciu pojedynczego krzyża na bretońskiej prowincji, którego niewątpliwie warto bronić, stanowi tylko wierzchołek góry lodowej. Problem jest o wiele większy, a jego skala poraża. Dlatego pytam Francuzów, siebie i nas: Czy mamy do czynienia z apostazją dwóch Francuzów czy apostazją pierwszej córy Kościoła, a może całej cywilizacji zachodniej? Jaką mamy odpowiedź na to współczesne barbarzyństwo czynione w imię bezbożnego prawa i libertyńskiej koncepcji wolności? Czy nie powinna nią być nowa ewangelizacja, silny i jednoznaczny przekaz wiary  w rodzinach i wierność mądrości krzyża Chrystusowego?

          Po wyroku Rady Stanu internauci zorganizowali akcję pt. „Pokaż swój krzyż”, do której dołączają nawet niektórzy ateiści, mimo wszystko przywiązani do religijnego dziedzictwa Francji. Jeden z nich, Arthur Pithude, mówi: „Nie trzeba być myszą kościelną, żeby uczestniczyć w akcji, wystarczy być intelektualnie uczciwym”. Czy Francuzi posłuchają uczciwego ateisty, bo słuchać świętego papieża najwyraźniej nie chcieli!

         Wspierajmy modlitewnie mera Ploërmel, który mówi: „Nie chcę być merem, który schowa to dzieło do lamusa”. Okażmy mu moralne wsparcie, działa w przestrzeni publicznej i nie chce swoich poglądów i przekonań zostawiać w domu. Ma odwagę, ale niewątpliwie będzie musiał podjąć być może najtrudniejszą decyzję w życiu, jako urzędnik i jako człowiek. Ta decyzja niewątpliwie przejdzie do historii.

 

Ks. Ryszard K. Winiarski