Fronda.pl: Wczoraj minęły cztery lata, od kiedy konklawe wybrało na papieża argentyńskiego jezuitę, który przyjął imię Franciszek. Jak z perspektywy tych czterech lat można oceniać pontyfikat papieża Franciszka?

Ks. dr hab. Stanisław Wronka: Wybór kardynała Jorge Mario Bergoglio z Buenos Aires na papieża był pewnym zaskoczeniem. Pamiętam wypowiedzi niektórych kardynałów, uczestników konklawe, dla których był to niespodziewany wybór. Papież Franciszek to pierwszy papież z kontynentu amerykańskiego, pierwszy jezuita w dziejach Kościoła. To także pierwszy zakonnik od czasów Grzegorza XVI (1831-1846), który należał wcześniej do zakonu kamedułów. Spoza Europy nie mieliśmy papieża od czasów Grzegorza III, który pochodził z Syrii i kierował Kościołem w latach 731-741. Tak więc było z wyborem Franciszka związanych sporo niespodzianek. Z drugiej strony, kolegium kardynalskie jest umiędzynarodowione, począwszy od Soboru Watykańskiego II proces ten postępuje. Spora część kardynałów podczas ostatniego konklawe była spoza Europy. Nowości zresztą było więcej. Samo imię Franciszek pojawiło się po raz pierwszy. Z jednej strony to nawiązanie do św. Franciszka z Asyżu, a z drugiej do jezuity św. Franciszka Ksawerego, wielkiego misjonarza XVI-wiecznego.

Co wyróżnia papieża Franciszka?

Od samego początku uderza w papieżu Franciszku bezpośredniość i prostota. Oczywiście Jan Paweł II był również spontaniczny i emanował prostotą, ale na inny sposób. Tutaj mamy do czynienia z człowiekiem z Ameryki Południowej i widać inny sposób bycia. Można przytoczyć choćby ponawianą prośbę papieża, by się za niego modlić. Oczywiście inni papieże też to robili, natomiast Franciszek robi to częściej. To, że przystępuje najpierw do spowiedzi, a później dopiero spowiada innych, również go wyróżnia. Papież podkreśla działalność charytatywną Kościoła. Ma łatwość czynienia symbolicznych gestów, które przedostają się do opinii publicznej i są dla wszystkich zrozumiałe.

Czy są sprawy, które w pontyfikacie papieża Franciszka budzą u księdza sprzeciw, niezrozumienie czy wątpliwości?

Papież Franciszek ma łatwość słowa i potrafi Ewangelię przekazywać w prosty sposób, tak że trafia ona do ludzi. Mowa choćby o homiliach w Domu św. Marty. Używa prostego języka, a z drugiej strony próbuje aktualizować słowa ewangeliczne, aby odpowiadały temu, czym dzisiaj żyją ludzie. Papież wyraża ufność i radość Ewangelii nie tylko słowami, ale całym sobą.

Ważne jest jednak samo przesłanie doktrynalne Ewangelii. Wydaje mi się, że czasem zdarzają się wypowiedzi papieża niezbyt precyzyjne. To jest związane m.in. z tym, że papież dosyć często improwizuje. Nie do końca jasne sformułowania można też zauważyć w wypowiedziach pisemnych papieża, choćby w posynodalnej adhortacji o miłości w rodzinie Amoris laetitia.

No właśnie, skoro jesteśmy już przy Amoris laetitia, to czy sprawa niejasności związanych z tą adhortacją wzbudza wątpliwości księdza?

W rozdziale ósmym adhortacji papież przypomina, aby towarzyszyć ludziom, którzy nie żyją w związkach sakramentalnych, nie wykluczać ich, ale włączać w życie wspólnoty Kościoła. Są to ważne wskazania, ale nie do końca wiadomo, jak daleko i na jakich zasadach ma się to dokonywać. W kwestii dopuszczania osób żyjących w związkach niesakramentalnych do Komunii św. dotykamy podstawowych zasad Ewangelii. Ojciec święty mówi, że ani on, ani ojcowie synodalni niczego nie zmieniają w doktrynie, zwracają tylko uwagę na to, aby rozróżniać poszczególne sytuacje i patrzeć na pozytywy. Daje to jednak osobom zainteresowanym i duszpasterzom podstawę do różnych interpretacji, co będzie skutkować zamieszaniem i rozmywaniem fundamentów. Nie można przy dostrzeganiu ziarenek dobra, stawiać w nawias nierozerwalność małżeństwa. W pewnych momentach trzeba powiedzieć „Tak, tak; nie, nie”. Istnieje pewien niepokój związany z tą sprawą, ale mam nadzieję, że to się wyklaruje i że pozostaniemy przy wierności Ewangelii. Prawda, choć z jednej strony zobowiązuje, stawia pewnego rodzaju „trudności”, to jednak tylko idąc jej drogą, człowiek może rzeczywiście wzrastać. Z prawdy ma wynikać nasze myślenie, decyzje i całe postępowanie. Mam nadzieję, że wierność Ewangelii będzie współistniała z otwarciem na ludzkie problemy papieża Franciszka.

Czy pontyfikat papieża Franciszka to jakaś nowa epoka w Kościele, czy takie słowa byłyby przesadą?

Póki co nie wydaje mi się, żeby to była nowa epoka. Zresztą nie może być mowy o radykalnej zmianie, bo przecież żyjemy Ewangelią i staramy się jej trzymać. Trudno, żebyśmy w pewnym momencie chcieli od niej odejść czy interpretować ją w odmienny sposób. Myślę, że papież tego nie czyni, natomiast jego pierwszą troską jest to, by z Ewangelią dotrzeć do ludzi, tak aby stała się dla nich bliska. Ostatnio mówił, że Słowo Boże powinno być tak obecne przy nas jak telefon komórkowy. Nasuwa się tylko pytanie, co znaczy „bliska” Ewangelia? Interpretowana subiektywnie? Tu istnieje niebezpieczeństwo jej wypaczenia, a wtedy nie byłaby wiele warta.

Franciszek raz po raz nawiązuje do dokumentów Soboru Watykańskiego II czy pontyfikatów św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Trudno więc mówić o rewolucji, choć na pewno media tak czasami to ukazują. Mamy próbę powrotu do radykalizmu Ewangelii, zwłaszcza poprzez wychodzenie do ludzi biednych, osamotnionych, wykorzystywanych. Jednocześnie pontyfikat Franciszka stawia pytania, jak daleko można iść w interpretacji i aktualizacji Ewangelii. Tu potrzeba wielkiej rozwagi, aby nie wejść na drogę oddalania się od Ewangelii, bo to byłoby niedobre nie tylko dla Kościoła, ale i dla człowieka i świata.

Bóg zapłać za rozmowę.