- Pedofilię można nazwać globalną plagą moralną, jest ona wielką, współczesną i straszną pandemią, zjawiskiem dotyczącym wszystkich kultur, religii oraz narodów – powiedział ks. prof. Andrzej Kobyliński, filozof i etyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. - Dużo ofiar jest ukrytych, żyją w cieniu i niezwykle rzadko mówią o swoim bólu – dodał.

Filmy "Zabawa w chowanego" autorstwa braci Sekielskich, a także "Nic się nie stało" w reżyserii Sylwestra Latkowskiego w opinii Tomasza Terlikowskiego tworzą uzupełniającą się opowieść o ofiarach pedofilii. Niezależnie od tego, czy są to ofiary duchownych, celebrytów, prawników, polityków, reżyserów czy nauczycieli, to zawsze przeżywają tę samą tragedię. Ks. prof. Andrzej Kobyliński zgodził się, że tego typu produkcje są bardzo ważne, ponieważ kreują pole do dyskusji.

- Potrzebujemy pewnej refleksji, by zrozumieć ten dramat. Jednak ciągle jesteśmy na początku długiej drogi i wciąż widzimy jedynie wierzchołek góry lodowej. Pedofilię można nazwać globalną plagą moralną, jest wielką, współczesną pandemią, czymś, co dotyczy wszystkich kultur, religii i narodów. To straszne brutalne zjawisko niestety bardzo szybko się rozwija za sprawą internetu. Dlatego potrzebujemy budzenia świadomości i wrażliwości społecznej, by właściwie rozumieć skalę tego dramatu - zaznaczył duchowny.

Wyjaśnił, że jest to również potrzebne do odpowiedniej ochrony dzieci i młodzieży oraz do karania sprawców "tych strasznych czynów". - Nie jest łatwo rozumieć ofiary pedofilii. Wymaga to pewnej wrażliwości moralnej, empatii, mądrości oraz wiedzy, by zrozumieć to, jak ofiary przeżywają swój ból, traumę i cierpienie. Czasami musi upłynąć wiele lat, żeby taka osoba zaczęła mówić o tym, czego doświadczyła. To najczęściej granica 40. roku życia - wskazał ks. prof. Kobyliński.

O swojej krzywdzie, jak zaznaczył gość Polskiego Radia 24, mówi średnio jedna ofiara na sto, co tylko unaocznia nam tę "wielką armię ludzi, będących dookoła nas, którzy w dzieciństwie lub młodości zostali skrzywdzeni seksualnie, ale nikomu o tym nie mówią".

- Spowodowane jest to poczuciem wstydu, przekonaniem, że nikt nie uwierzy w ich relacje. To również chęć wyparcia, by do tego nigdy nie wracać oraz pragnienie ułożenia sobie dorosłego życia mimo tego, co stało się wiele lat wcześniej. Istnieją liczne mechanizmy psychologiczne oraz psychiczne, które sprawiają, że niezwykle rzadko ofiary mówią o swoim cierpieniu. Do tego dochodzi również problem pewnej niewrażliwości otoczenia, obojętności, chłodu emocjonalnego. Dlatego wiele ofiar jest ukrytych, żyją w cieniu - wyjaśnił.

Polskieradio.pl