Ks. Łukasz Kachnowicz: Nie rozumiem tego czepiania się Franciszka. Papież mówi o odpowiedzialnym rodzicielstwie - larum, bo na pewno media wykorzystają to, do walki z rodziną. Papież przyjmuje u siebie transseksualistę - larum, że media i środowiska LGBT zrobią z tego użytek. I wracający jak refren: Papież powinien przewidywać, że media podchwycą, przeinaczą...

Ale zaraz, zaraz. Od kiedy papież ma ustawiać swoją posługę pod media? Tak to nic, tylko zamknąć się w Watykanie i czasami pomachać przez okno. Bo tak na dobrą sprawę, to wszystko może być przeinaczone, nadinterpretowane...

Chciałbym zauważyć, że tym, którego źle rozumiano i interpretowano był sam Jezus. Przyszedł na świat jako człowiek, co wielu źle zinterpretowało, że w takim razie nie może być Bogiem. Mieszkał w Nazarecie, podczas gdy funkcjonowało powszechne przekonanie: „A cóż dobrego może być z Nazaretu”. W swoim nauczaniu mówił rzeczy, które faryzeusze interpretowali jako bluźnierstwo. Siał zgorszenie. Jadł z grzesznikami. Mówili, że jest pijakiem i żarłokiem. Umarł na krzyżu, co było oczywiste dla wszystkich ówczesnych, że jest złoczyńcą, od którego odwrócił się Bóg. Zgorszenie krzyża.

Jezus wielokrotnie był źle interpretowany i rozumiany. I wielu mogłoby powiedzieć, że bardzo nieroztropnie postępował, bardzo niejednoznacznie. Tak, dla współczesnych Mu ludzi to nie było takie oczywiste. I co? Robił swoje. A faryzeusze stali obok i szemrali: „Co On robi?! Co On robi?!”.

Wydaje mi się, że tak właśnie postępuje wielu współczesnych katolików. Stoją i szemrają. I co lepsze mówią, że papież daje pożywkę mediom lewicowym, a sami interpretują go według tego właśnie klucza - lewicowego, medialnego. Czy to, że Jezus poszedł w gościnę, a nawet na nocleg do Zacheusza, głównego złodzieja w Jerychu oznaczało, że zaprzeczał przykazaniu: „Nie kradnij”? No przecież mogli tak pomyśleć... Czy Jezus wstawiający się za prostytutką zaprzeczył tym samym przykazaniu: „Nie cudzołóż”? Przecież tak mogli pomyśleć…

Sądzę, że ci, którzy dziś tak oburzają się na Franciszka, to samo zarzuciliby Jezusowi. „Gdzie to takie niejednoznaczne i kontrowersyjne gesty wykonywać... Ile zamętu można przez to wywołać…”.

Ach ten Jezus, pierwszy skandalista Kościoła. Ale Jezus miał odwagę wychodzić do człowieka, mimo że „ktoś może sobie pomyśleć”. Franciszek też ją ma. Zdaje się, że niektórzy katolicy ubzdurali sobie, że mają misję chronić Kościół przed papieżem. A może chronią tylko swoje schematy myślenia, za które wykracza Franciszek? Tylko, żeby się nie okazało, że chcą też chronić Kościół przed Jezusem i Jego Ewangelią?

W dyskusji o kontrowersyjnych spotkaniach Franciszka pada często pytanie: „Czy to prowadzi do nawrócenia tych ludzi?”. Jezus siedział z grzesznikami i celnikami, ale Ewangelia też nic nie mówi o tym, że wszyscy się nawracali. Nigdzie też nie jest powiedziane, że Jezus szedł i zastrzegał: „Przyjdę do Was, ale obiecajcie, że się nawrócicie”. Owszem wiemy, że Zacheusz się nawrócił, ale już w przypadku owej cudzołożnicy nic nie wiemy o jej nawróceniu. Tak samo nie wiemy o tym, żeby nawracali się wszyscy grzesznicy, z którymi jadał i pijał. A jednak Ewangelia podkreśla fakt, że Jezus spotykał się z nimi, nawet jeśli milczy o ich nawróceniu.

Bóg spotyka się z człowiekiem w takiej kondycji, w jakiej on się aktualnie znajduje. Tak osobiście odczytuję spotkania Jezusa z grzesznikami i uznanymi za nieczystych. W tym samym duchu czytam spotkania papieża z ludźmi, którzy budzą kontrowersje. Jest to wyraz szacunku dla człowieka, w takiej kondycji, w jakiej się aktualnie znajduje. Szacunek nie oznacza akceptacji wszystkiego.

Rozm. m