- Osoba doświadczona wyczuwa szatana z daleka. Ciekawe, że wielu księży boi się egzorcyzmów. Dlatego klerycy powinni brać w nich udział obowiązkowo. W seminariach powinno się także badać alumnów czy nie są opętani. Dzisiaj nawet dzieci mają poważne problemy duchowe – mówi ks. Jarosław Cielecki w rozmowie z Tomaszem P. Terlikowskim.

Mówisz, że św. Szarbel wypędzał także złe duchy. Dlaczego teraz tak nieliczni kapłani to robią?

Bo niestety sprowadzamy – my, księża, ale także szerzej, katolicy – Ewangelię tylko do pewnej opowieści, narracji, historii, a nie dostrzegamy w niej prawdy o życiu – nie tylko Jezusa, ale i naszym. Szarbel natomiast uczy nas całkowitego spełnienia, dostrzeżenia, że Bóg działa przez nas, przeze mnie i przez ciebie, a przede wszystkim przez kapłanów. Niestety księża często zwyczajnie boją się nakładać ręce, modlić się w ten sposób nad wiernymi, a w wielu diecezjach nawet tego zabroniono.

Czy ludzie często pytają się, dlaczego dochodzi do takich manifestacji jak upadki wobec Najświętszego Sakramentu czy zaśnięcia w Panu?

Rozmawiałem z o. Amorthem na ten temat.

I co mówił?

Jest kilka wyjaśnień. Niektórzy ludzie upadają z powodu sugestii. Są bardzo podatni na sugestie zewnętrzne. Można powiedzieć, że oni lubią padać. Zdarza im się to nawet bez księdza, w domu, we własnym pokoju. Ich w ogóle nie należy rozważać, bo to jest stan psychiczny, który z duchowością nie ma nic wspólnego. 

Jak to poznać?

Zazwyczaj po wielkiej spektakularności tego, co się z nimi dzieje. W ich przypadku jest to upadek teatralny. Spoczynek w Duchu Świętym, taki prawdziwy, czyli bycie z Jezusem, bycie w Jezusie i przyjęcie Go wewnętrznie z całą mocą, to coś, co dokonuje się w ciszy. Ludzie upadają bardzo delikatnie, lekko, jakby podtrzymywani przez aniołów, którzy nie pozwolą im uderzyć mocno o ziemię. Oni wchodzą w jasność. Są w świetle, w którym doznają pokoju.

 

A modlitwa kapłańska, nałożenie rąk jest tego początkiem, narzędziem łaski. Dlatego warto, abyśmy jako kapłani pamiętali, jak wielką łaskę otrzymujemy w sakramencie kapłaństwa.

Mamy jeszcze spoczynki demoniczne. One także istnieją, nie ma co udawać, że jest inaczej. Spoczynki demoniczne czasem z pozorów są bardzo podobne do tych prawdziwych, bo warto pamiętać, że Szatan jest naśladowcą Boga, tylko – jak przypomina papież Franciszek – nie naśladowcą w dobrym, ale w złym celu. On imituje Boga. Szatan oczywiście, przynajmniej początkowo, troszczy się o swoich, zapewnia im to, czego chcą: pieniądze, szczęście, seks, nową pracę, przeżycia duchowe…

Przeżycia duchowe też?

Oczywiście. Wielu opętanych czy zniewolonych ludzi, których spotkałem, wróciło takimi po podróży do Indii, gdzie prowadzili poszukiwania i eksperymenty duchowe. Około dwudziestu milionów ludzi we Włoszech ma problemy z okultyzmem…

Na osiemdziesiąt milionów?

Tak. To jedna czwarta. A zaczynało się całkiem niewinnie, na przykład od uczestnictwa w seansach spirytystycznych, astrologii, ezoteryki, bioenergoterapii, masaży wschodnich. Pamiętam, jak po raz pierwszy na prośbę biskupa zamojskiego sprawowałem egzorcyzm nad młodą, piękną dziewczyną, prawniczką tuż po studiach. W Brazylii dostała od jakiegoś chłopaka kamień szczęścia i dopiero w trakcie modlitwy okazało się, że wcześniej był on ofiarowany Szatanowi. Trzeba więc bardzo uważać na przedmioty, które kupujemy, zwłaszcza na rynkach staroci, jakie rzeczy sprowadzamy do domu, bo pewne relacje zła mogą być nawiązywane także przez nie. Znam przypadki, że ktoś kupił świecznik do domu i zaczęły się dziać różne rzeczy – pokłócili się, porozdzielali, rozstali w małżeństwie, tak naprawdę nie znając przyczyny, nie wiedząc, co się wydarzyło.

Jeszcze groźniejsze mogą być relacje z ludźmi, którzy przedstawiają się jako „przebudzeni”, „oświeceni”. Znałem osoby, które wyjeżdżały do Indii do Sai Baby, który dawał im specjalny proszek do połknięcia, ofiarowywał im kadzidła, a także swoje zdjęcie i prosił, żeby je codziennie okadzali. I zaczynały się ich potężne problemy duchowe, bo okazało się – o czym mówił o. Amorth – że Sai Baba żył w Szatanie, że Lucyfer żył w nim. Jeśli ktoś okadzał jego zdjęcie, to w istocie oddawał kult Szatanowi. A on „odwdzięczał się” tym ludziom, choćby przywracając ich do zdrowia albo ofiarowując bogactwo, ale jednocześnie głęboko ich zniewalając duchowo, opętując. Coś za coś. 

Otrzymujesz pewne dobra, ale za cenę swojej duszy. To są bardzo ciężkie opętania, trzeba wielu godzin, by człowiek wypluł z siebie ten proszek, żeby wyrzekł się relacji z Szatanem. Nawet doświadczeni egzorcyści mają z takimi przypadkami wiele trudności.

A Ty miałeś kiedyś taką sytuację?

Ja nie jestem egzorcystą, ale oczywiście – za zgodą biskupa – uczestniczyłem w egzorcyzmach. I pamiętam bardzo trudne przypadki. Kiedyś pojechałem do rodziny, w której mąż od samego początku małżeństwa uprawiał okultyzm. W noc poślubną pokazał żonie małą drewnianą głowę z włosami i opowiedział jej, że to są włosy zmarłej osoby, które wciąż rosną, a on je tylko co jakiś czas przycina.Okazało się, że jest wyznawcą Szatana, i zapowiedział, że ta główka będzie zawsze obok nich w szklance, tak długo, jak długo będą żyć. On był naprawdę opętany, wiedział, co myśli i co robi jego żona, terroryzował, bił ją i dzieci.

Byłem u nich kiedyś po kryjomu, gdy on był w pracy, i modliliśmy się z pewnym kapłanem za nią i za jej rodzinę, a ja poprosiłem Michała Archanioła, żeby zamknął przed tym mężczyzną możliwość dostrzeżenia pewnych rzeczy. Kiedy tylko wyszliśmy z jej domu, on natychmiast zadzwonił i zapytał, kto tam był. Ona odpowiedziała, że nikogo nie było. On na to: „Wiem, że było dwóch, tylko nie wiem kto, bo zostało mi to zasłonięte”. Nie wiedział także, że jesteśmy kapłanami. Straszna to była walka.

Osoba doświadczona duchowo wyczuwa zresztą Szatana z daleka. Kiedyś byłem ze swoją wspólnotą, błogosławiłem ich, i nagle zobaczyłem młodą dziewczynę, która… dziwnie się zachowywała. Nie znałem jej, ale czułem jego obecność. W autokarze spojrzałem w jej stronę i zobaczyłem, że ona kładzie palec na ustach, jakby Szatan przez nią chciał mi nakazać milczenie. Kiedy wyszliśmy na parking, ona prosiła o modlitwę; schowaliśmy się przed ludźmi i zacząłem się modlić. Jej brzuch w ciągu paru sekund urósł do rozmiarów brzucha kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży. Wtedy po raz pierwszy byłem świadkiem, jak Szatan mówi z brzucha.

Po dłuższej modlitwie brzuch wrócił do normalnych rozmiarów. Ona płakała. Okazało się później, że była opętana od dwóch lat, przyjechała szukać uwolnienia, ale nawet wtedy Szatan nią jakoś kierował. To zresztą normalne – Szatan z tymi ludźmi rozmawia, przychodzi do nich, rozkazuje im, a oni się naprawdę boją, bo on często im mówi, że ich zabije. Służą mu więc i stają się w ten sposób jego niewolnikami. Ci ludzie naprawdę potrzebują ogromnej pomocy duchowej, a wielu księży, gdy ktoś taki się do nich zgłasza, odsyła taką osobę do psychiatry czy psychologa.

A nie powinno się tego sprawdzić na początku?

Myślę, że na początku trzeba jednak modlitwy o rozeznanie, a nie lekarza. Trzeba na to wyczulić księży, żeby zamiast odsyłać do lekarza, zaczynali od modlitwy.

Może oni po prostu nie wierzą w złego ducha?

Wielu księży nie wierzy, ale wielu innych wierzy, tylko się boją. Otwarcie mówią, że nie chcą mieć nic wspólnego z takimi rzeczami, żeby się potem diabeł do nich nie przyczepił. To jest naprawdę silny lęk. I nie jest on bezpodstawny

Byłem kiedyś na rekolekcjach we Wrocławiu; był dzień spowiedzi, księża w konfesjonałach, a ja na moment poszedłem do zakrystii. A tam za biurkiem siedziała młoda dziewczyna, miała długie blond włosy spuszczone na twarz. Tak zaczesane, że nie widać twarzy. I ona do mnie delikatnym głosem mówi: „Cześć”. Odpowiedziałem, ale gdzieś w głowie zadzwonił dzwonek ostrzegawczy. Obawiałem się, że znowu będzie chryja, że będą pisać do biskupów. A ona do mnie dalej mówi: „Cześć, wiesz, znamy się dobrze”. Intensywnie myślałem: może to moja rodzina jakaś, może ktoś znajomy? Mówię więc do niej: „Odsłoń tę twarz, pokaż się, mówisz, że się dobrze znamy, ale nie będę z tobą rozmawiał, dopóki nie odsłonisz twarzy”. Ona na to: „Znam cię, a ty mnie”. Ciekawe, że wtedy akurat nic nie wyczułem. Spowiadałem wcześniej w kościele i czułem się zmęczony. I wtedy ona nagle odsłoniła twarz: oczywiście białe oczy i Szatan zaczął przez nią krzyczeć.

„Nie poznajesz mnie?” – wrzeszczał. Potem wykrzykiwał straszliwe przekleństwa i rzucił nią przez całą zakrystię, dosyć dużą. Jej droga do opętania była dość typowa: najpierw dziewczyna weszła w astrologię i kultury Dalekiego Wschodu. Wybiegłem wtedy z kaplicy i zacząłem przez mikrofon wołać wrocławskich księży, żeby przyszli mi z pomocą. „Drodzy kapłani, proszę przerwać spowiedź, proszę przyjść do zakrystii, błagam was, sprawa jest bardzo ważna” – mówiłem. A Szatan rzucał dziewczyną po całej zakrystii.

Księża przyszli, tylko jeden młody uciekł. Oni non stop mówili: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”. A ja mówiłem „Zdrowaś, Maryjo”. Przyzywaliśmy też świętych. Ostatecznie się udało, dziewczyna została uwolniona. Księża wrócili do spowiedzi, ale później była wspólna kolacja i ci kapłani byli przybici, praktycznie nic nie jedli. Ja jadłem i próbowałem ich przekonywać, by zabrali się do jedzenia, ale jakoś nie mieli ochoty. Jeden z nich zapytał przy stole: „Księże Jarku, a co, jak to tu zostanie?”.

Pytał o złego ducha?

Tak. Odpowiedziałem: „Nie, nigdy tu nie zostanie, zawsze pójdzie za nami, żeby zobaczyć, jaką mamy wiarę”. Zatkało ich. Do Wrocławia mnie już nigdy nie zaprosili.

To może do wykształcenia seminaryjnego trzeba dołączyć uczestnictwo w egzorcyzmie?

Zdecydowanie tak. To powinno być w seminarium. Ale i kleryków trzeba badać, czy aby przypadkiem nie są opętani. Zły duch działa także przez internet, a przecież każdy kleryk ma dziś do niego dostęp, miał go także, zanim wstąpił do seminarium. To trzeba sprawdzić, szczególnie że obecnie nawet małe dzieci bywają opętane.

Małe dzieci? W jaki sposób?

Są takie specjalne gry czy aplikacje tworzone przez wyznawców Szatana. Ale to jest może temat na inną rozmowę.

Rozmawiał: Tomasz P. Terlikowski

Więcej znajdziesz w książce ks. Jarosława Cieleckiego „Padre Jarek od świętego Szarbela”. Zobacz książkę tutaj.

źródło: twojawalkaduchowa.pl