Po jedenastu godzinach spędzonych za kierownicą - takie mnie naszły pobożne myśli.
Od czasów seminarium słyszałem i słyszę do dnia dzisiejszego, jak to księża są nieprzygotowani; że święci się za młodych: że nie znają życia; i tak dalej........
Księdzem jestem 25 rok. I.....
Osiem lat temu, gdy Rosja po raz pierwszy zaatakowała Ukrainę, pomyślałem sobie, że coś w tym jest. Bo w seminarium nikt nas nie uczył jak przeżywać z ludźmi (i samemu) wojnę.
Skoro my księża jesteśmy nie przygotowani, to pewnie tego uczą na innych - świeckich studiach. Bo wszyscy inni są przygotowani do życia. Nigdy nie usłyszałem że lekarze za młodzi, nauczyciele za młodzi, prawnicy za młodzi i tak dalej.
W 25 roku kapłaństwa muszę przyznać wszystkim rację - tak my księża jesteśmy nie przygotowani do życia. W seminarium oprócz teologii i odrobiny filozofii nic nas nie nauczyli.
Podaję konkretny przykład z ostatnich 40 dni wojny czego nie nauczyło mnie seminarium (a wychodzi, że na innych uczelniach tego uczyli):
- nie nauczono mnie jak przeżywać alarmy przeciwlotnicze (w jednym dniu było ich siedem);
- nie nauczono mnie nic o pampersach - a teraz już wiem, że każdy ma numer (w ostatnią niedzielę nie świętowałem dnia Pańskiego, bo przekopywałem busa w poszukiwaniu pampersów nr 1);
- nie uczono mnie nic o podpaskach, no bo jak z księdzem o takich sprawach mówić, a teraz wiem, że podpaski służą dla pokaleczonych nóg żołnierzy i trzeba je jeszcze posypać talkiem albo mąką ziemniaczaną.
Mógłbym tak długo wyliczać, czego mnie nie nauczono. Więc po tylu latach przyznaję - księża są za młodzi i niedouczeni. Zazdroszczę kolegom i koleżankom: nauczycielom, prawnikom, muzykom, malarzom, architektom i etc, że ich wszystkiego tego nauczono.
I mam jeszcze jeden wyrzut sumienia. Ja przez dziesięć lat, też byłem wykładowcą w seminarium. I też tego biednych moich wychowanków nie uczyłem.
mp/facebook/ks. Jacek Waligóra