W tekście, otwierającym nowy numer „Tygodnika Powszechnego” ks. Adam Boniecki pisze o naszych tendencjach do pysznienia się Kopernikiem, Chopinem, Skłodowską-Curie czy „Polskim Papieżem”. „Widywałem w Rzymie – w czasach tamtego pontyfikatu – rodaków, którzy na Poczcie Watykańskiej zwracali się do jej urzędników po polsku, a widząc ich bezradność, komentowali ironicznie: jest nasz papież, niech się nauczą polskiego” - wspomina duchowny. Redaktor naczelny „TP” zauważa też typową polską radość z naszych sportowców i ich sukcesów.

Zdaniem ks. Bonieckiego, właśnie w momentach sukcesu jakiegoś Polaka ujawniają się nasze kompleksy i urazy. Bo jesteśmy zawiedzeni, kiedy jakiś obcokrajowiec nie zna naszych noblistów, choć sami nie znamy wyróżnionych tą nagrodą Amerykanów czy Japończyków. Albo popadamy w martyrologię. Kapłan jako przykład wskazuje także reakcję Polaków na nominację Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, którzy zżymali się, że to stanowisko bez znaczenia.

„W innych krajach Lech Wałęsa wciąż jest symbolem historycznego wydarzenia – Solidarności. U nas Lech Wałęsa... szkoda gadać. Być z niego dumnym? Skąd, raczej wprost przeciwnie” - pisze redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”.

I zauważa, że podobnie jest z naszą dumą z Jana Pawła II, która ogranicza się do zdjęć z Watykanu czy jednego cytatu, podczas gdy zagraniczni księża znają jego pontyfikat i nauczanie doskonale. Z czego to wynika?

„Bo w gruncie rzeczy nie znosimy tych, którym się powiodło, którzy wyrośli ponad przeciętność. Z pasją przeliczamy na złotówki ich dochody i porównujemy je z własną pensją (…). Kompleksy niższości, odrzucenia uruchamiają w nas agresję, wściekłość...” - wyjaśnia ks. Boniecki.

MaR/Tygodnik.onet.pl