Damian Świerczewski, Fronda.pl: Jak ocenia Pani wczorajszą wizytę Angeli Merkel w Polsce? Jest coś, co szczególnie przykuło Pani uwagę w tych spotkaniach?

Krystyna Grzybowska: To spotkanie było spokojne i pojednawcze. Nic specjalnie nie przykuło mojej uwagi dlatego, że jasnym było, że Polska ma swoje określone stanowisko wobec reformy Unii Europejskiej i utrzymania jej jedności. Inne stanowisko ma natomiast kanclerz Merkel, niemniej jednak obie strony poszukiwały porozumienia, co jest bardzo pozytywne.

Media niemieckie szczególnie zwracają uwagę na pragmatyzm Merkel oraz polskich władz. Podkreślają, że to pragmatyzm, który ma przyszłość, a Niemcy i Polska wzajemnie się potrzebują. To dobry znak?

Niemcy są narodem pragmatycznym z wyjątkiem okresów, kiedy im odbija. Jeśli chodzi o pragmatyzm podkreślany przez media niemieckie, trzeba przyznać, że zachowały się w miarę przyzwoicie. Zamiast opluwać Polskę, Kaczyńskiego i wszystkich innych polityków PiS, w pewien sposób zachowały się godnie, komentując wydarzenia, a nie atakując osoby. To jest bardzo ważne. Oznacza to, że bronią interesu niemieckiego. To znamienne, że media niemieckie zawsze występowały po stronie swoich władz. W sytuacji, gdy ważył się ich los na arenie międzynarodowej, czy też miały miejsce inne ważne wydarzenia, media te zawsze, bez względu na ich poglądy, stały po stronie rządu i partii rządzącej. Tego nie można z kolei powiedzieć o mediach polskich.

Sądzi Pani, że to oznaka realnego zbliżenia Polski i Niemiec, skoro media w taki sposób opisują spotkanie kanclerz Merkel z premier Szydło, prezydentem Dudą i prezesem PiS, Jarosławem Kaczyńskim?

Nie przesadzałabym z tym zbliżeniem. Wydaje mi się, że w tym wypadku Angela Merkel oceniła rzeczywistość europejską i pozycję Polski w Europie w sposób w miarę obiektywny. Zdaje sobie sprawę, że musi się z Polską liczyć. Jeśli chodzi o zbliżenie, jest mnóstwo problemów między naszymi krajami, które musza być rozwiązane. To nie jest takie proste. To liczenie się z Polską jest jednak wyraźnie widoczne i oznacza to, co powiedział jeden z niemieckich komentatorów: Polska jest w środku Europy. Odgrywamy dużą rolę, bo należy pamiętać, że cała dzisiejsza wschodnia Europa jest potęgą. Polska natomiast w tej grupie odgrywa rolę wiodącą.

To znaczy, że Polska i Europa wschodnia może mieć duży wpływ na zmiany w Unii Europejskiej po brexicie, o których to zmianach wczoraj rozmawiano?

Myślę, że tak. Europa wschodnia będzie miała duże oddziaływanie na ewentualne reformy Unii Europejskiej, które są konieczne. Bez tych reform UE upadnie. Konieczne jest więc stawianie na suwerenność państw, a nie na centralizację, tak zwaną Europę imperialną, która miała powstać, ale której jednak nie będzie.

Jarosław Kaczyński w rozmowie z Merkel powiedział jasno, że nie może poprzeć kandydatury Donalda Tuska jeśli chodzi o reelekcję na stanowisku szefa Rady Europy. Zwracał też uwagę na to, że kontrowersyjne jest w ogóle istnienie tego urzędu. Jak Pani to ocenia?

Prezes Kaczyński powiedział prawdę i taka jest rzeczywistość oraz pozycja Tuska w Polsce. To natomiast, czy pozostanie on na drugą kadencję, naprawdę nie zależy od naszego „tak” lub „nie”. To zależy od decyzji euro-biurokratów, którzy umawiają się między sobą i rozdzielają stanowiska. Lekceważą sobie zupełnie obywateli UE. Tak było, choć być może już tak nie będzie po wyborze przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, który był rzeczywiście, normalnie wybrany, co się w Brukseli w ogóle nie zdarzało. To jednak stało sie prawdopodobnie pod naciskiem opinii publicznej.

Sądzi Pani, że jest taka możliwość, że pomimo jasnego sprzeciwu ze strony polskiego rządu, Tusk zostanie na drugą kadencję szefem Rady Europy?

Myślę, że tak. Robi wszystko, żeby zostać. Pytanie tylko, czy zgodzą się na to socjaliści, bo wówczas stracą wszystkie swoje trzy główne pozycje. Wszystko to jest zależne od dogadania się w tych gremiach, od niczego więcej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.