W Afryce politycy i biznesmeni składają ofiary z dzieci mające zapewnić powodzenie i szczęście. Szamani za tego rodzaju „usługę” żądają opłaty w wysokości około dwustu dolarów. Dzieci są porywane, a następnie okrutnie mordowane. Części ich ciał służą jako talizmany, a krew nierzadko jest wypijana. W ciągu ostatnich lat zjawisko się nasila, ginie w ten sposób nawet kilkadziesiąt dzieci rocznie. Członkowie elit takich krajów, jak na przykład Uganda, są przekonani, że obrzędy te dają im nadprzyrodzoną moc”.

 

Myśl, że ktoś – zwłaszcza rodzice – może chcieć zabić niewinne dziecko, budzi w przeciętnym człowieku wyjątkowy wstręt i przerażenie. Nie oznacza to jednak, że nie istnieją ludzie, którzy są skłonni dzieciobójstwo usprawiedliwiać. W środowiskach związanych z etyką relatywistyczną wręcz podnoszą się głosy nawołujące do legalizacji tej praktyki, określanej „aborcją pourodzeniową”. Poglądy te uznawane są za postępowe, choć nie są one niczym nowym. Podobne idee głoszono już w zamierzchłej starożytności. Prowadziły one do akceptacji likwidacji noworodków, a w pewnych wypadkach i dzieci starszych. Dzieciobójstwo było i jest praktyką dość rozpowszechnioną. Zmieniają się natomiast przyczyny i formy tego zjawiska oraz jego etyczna i prawna ocena.

ELIMINACJA NIECHCIANYCH

Spośród przyczyn zabijania niemowląt, najczęściej natychmiast po urodzeniu, wyróżnić należy przede wszystkim kwestie społeczne: od zamierzchłych czasów selekcjonowano niemowlęta z uwagi na brak woli posiadania kolejnego potomka, cechy fizyczne, pochodzenie i płeć. Najprawdopodobniej już w czasach prehistorycznych porzucano niemowlęta zdeformowane czy słabe, a także te, które urodziły się w czasach niedostatku i nie było szans na ich utrzymanie. Najprawdopodobniej porzucano je natychmiast po urodzeniu. W sytuacji skrajnego niedostatku zabijano także młodsze dzieci, by utrzymać przy życiu starsze. Starożytni Grecy i Rzymianie uważali dzieciobójstwo za naturalny sposób pozbywania się niechcianych niemowląt. Podbudowę filozoficzną takiego podejścia dali m.in. Arystoteles czy Seneka. W starożytności dzieci były własnością rodziców, którzy w pełni mogli decydować o ich losie. Prawo rzymskie dawało ojcu rodziny swobodę przyjęcia lub odrzucenia dziecka, z czym związana była ceremonia wzięcia na ręce zaakceptowanego niemowlęcia położonego na podłodze u stóp ojca. Praktyczny wymiar tej sprawy doskonale ilustruje dobrze znany fragment listu obywatela rzymskiego Hilariona do ciężarnej żony. „Wiedz, że wciąż jestem w Aleksandrii. I nie martw się, jeśli oni wszyscy wrócą, a ja tu jeszcze zostanę. Proszę i błagam cię o dobrą opiekę nad naszym małym synkiem, a gdy tylko dostanę wynagrodzenie, prześlę je tobie. Jeżeli urodzisz (zanim wrócę do domu), jeśli będzie to chłopiec, zachowaj go, a jeśli dziewczynka – pozbądź się jej”.

Odrzucone niemowlęta były porzucane i umierały. Czasami ktoś zaopiekował się podrzutkiem (wychowując go na niewolnika). Szczególnym przypadkiem starożytnej „polityki eugenicznej” była Sparta, gdzie selekcja niemowląt miała wymiar państwowy i służyła utrzymaniu wysokiego poziomu sprawności fizycznej u rządzącej grupy, co było związane z ciągłym zagrożeniem za strony podbitych przez Spartiatów ludów. Z tego względu grupa Spartiatów sukcesywnie zmniejszała się, mimo obniżania wymagań zdrowotnych stawianych niemowlętom. W czasach wojny peloponeskiej dorosłych obywateli posiadających prawo do działki ziemi było około dziesięciu tysięcy, w momencie zajęcia Sparty przez Rzymian – zaledwie nieco ponad stu.

ZŁE POCHODZENIE

Niechciane niemowlęta uśmiercano również w epokach późniejszych, jednak odbiór społeczny i ocena prawna tego zjawiska były zupełnie inne. Zanikła jednak i to na długo selekcja „rodzinna”. Do dzisiaj istnieje natomiast, i jest problemem, zjawisko mordowania niemowląt ze względu na ich pochodzenie i okoliczności przyjścia na świat. Najpowszechniejszą przyczyną tego rodzaju dzieciobójstwa było nieprawe pochodzenie dziecka czy też samo podejrzenie, że jego narodziny były wynikiem zdrady czy współżycia nieakceptowanego społecznie (na przykład pani z niewolnikiem – w sytuacji odwrotnej problem był znacznie mniejszy – zyskiwało się bowiem niewolnika), co było nie tylko karalne (już u Sumerów), ale kończyło się uśmierceniem „hańbiącego” dziecka.

Podobny charakter miało uśmiercanie dzieci prostytutek. Pracownicom domów publicznych zdarzało się zachodzić w ciążę z klientami. Póki były w stanie, pracowały (czasem przynosiło to właścicielom tych przybytków dodatkowy dochód od amatorów seksu z ciężarną), a po porodzie szybko wracały do pracy. Dziecko było uśmiercane natychmiast po narodzinach i w tajemnicy grzebane najczęściej tuż koło przybytku, w którym przyszło na świat. Być może takim właśnie przybytkiem była pochodząca z początków naszej ery willa znaleziona przez archeologów w Hambelden (hrabstwo Buckinghamshire), obok której znaleziono 97 pochowanych noworodków. Wiek większości z nich antropolodzy ocenili na 38-40 tygodni, co jasno wskazuje, że przyszły na świat we właściwym terminie i natychmiast po urodzeniu zostały pozbawione życia. Nie były zdeformowane, więc nie chodziło o selekcję eugeniczną. Dzieciobójstwo z powodu skrajnej biedy lub nieprawego pochodzenia potomka było plagą również w średniowieczu i epokach późniejszych, szczególnie w miastach. Zastanawiające są znaleziska świadczące o powiązaniu pewnej liczby zgonów niemowląt w wieku okołoporodowym z klasztorami. Niektórym badaczom posłużyło to do wyciągnięcia wniosku o złym prowadzeniu się zakonnic i dokonywanym przez nie dzieciobójstwie owoców tego postępowania. Bardziej prawdopodobna wydaje się jednak teza, że koło klasztoru podrzucano niechciane noworodki, a te umierały z wychłodzenia, zanim ktokolwiek je znalazł. Litościwe zakonnice grzebały je w swoim ogrodzie, gdyż dzieci te jako nieochrzczone i bezimienne nie miały szansy na pochówek na cmentarzu.

Kościół katolicki zdecydowanie potępiał odrzucanie nowo narodzonych dzieci i uśmiercanie ich, i to on pierwszy spenalizował ten czyn. Jego postawa wpłynęła na społeczny odbiór tego zjawiska i rozwój prawa karnego. W średniowieczu mordowanie nowo narodzonych dzieci stało się ciężką zbrodnią zagrożoną bardzo surowymi karami. Nie zlikwidowało to oczywiście samego zjawiska, gdyż źródła mówią o nierzadkich procesach dotyczących morderstw na niemowlętach. Dopuszczały się ich przeważnie matki z przyczyn społecznych. Dziecko pochodziło ze związku nieślubnego, matka parała się prostytucją lub rodzina znalazła się w skrajnej nędzy. Niestety, trudno stwierdzić, czy i jaki odsetek tych czynów miał swoje podłoże w zaburzeniach emocjonalnych czy psychicznych.

Nasilenie aktów dzieciobójstwa na tle problemów społecznych nastąpiło wyraźnie w epoce industrializacji. Przyczyną były zmiany społeczne, zwiększenie ruchliwości społeczeństwa, a co za tym idzie rozluźnienie więzów i kontroli, tak rodzinnej, jak i ogólnospołecznej. Nieślubne dzieci „przytrafiały się” robotnicom fabrycznym i rolnym. Kobiety te, odrzucone przez środowisko i pozbawione środków do życia, czasami decydowały się na pozbycie noworodka, również przez jego uśmiercenie. Znane są przypadki pozbawiania życia niemowląt przez kobiety, które pośredniczyły w zatrudnianiu mamek. Młode dziewczęta, które urodziły zazwyczaj nieślubne dzieci (choć zdarzały się i ubogie mężatki), powierzały swoje noworodki takim pośredniczkom „na wyżywienie”, a same zarabiały w bogatych domach jako mamki. W dziewiętnastowiecznej Warszawie wybuchły co najmniej dwa skandale związane z uśmiercaniem oddanych takim opiekunkom niemowląt. Zbiegło się to zresztą z dyskusją na temat sposobu karania za dzieciobójstwo i samej sensowności takich kar w przypadkach udowodnionych zaburzeń psychicznych i emocjonalnych u matek.

Zjawisko selekcji niemowląt ze względu na płeć miało miejsce w wielu kulturach. Zwłaszcza w okresach niedostatku oraz w społeczeństwach biednych pozbywano się części dziewczynek, gdyż wychowanie chłopca było bardziej ekonomiczne. W przyszłości mógł on pracować i przejąć schedę po rodzicach. O takich praktykach wspominają starożytni i wczesnośredniowieczni kronikarze opisujący społeczeństwo Wysp Brytyjskich. Obecnie selekcja ze względu na płeć ma miejce w Indiach, gdzie wychowanie dziewczynki oznacza koszty posagu. Jeżeli dziewczynka nie padnie ofiarą aborcji selektywnej, bywa że zostaje uduszona, otruta czy utopiona tuż po urodzeniu. W ten sposób, w ciągu ostatnich dwudziestu lat, w niewyjaśnionych okolicznościach zginęło w Indiach aż dziesięć milionów dziewczynek. Podobnie sytuacja wygląda w Chinach, gdzie polityka jednego dziecka uderza bardziej w dziewczynki. To na chłopcach spoczywa obowiązek utrzymania rodziców na starość, więc dziewczynki albo podlegają selektywnej aborcji, albo giną w niewyjaśnionych okolicznościach.

KRÓLOBÓJCY

Warto też wspomnieć o dzieciobójstwie na tle politycznym, czyli pozbywaniu się potomstwa konkurenta do władzy lub małoletnich, którzy stali na drodze do władzy, najczęściej krewnych. W tym przypadku chodziło o dzieci w różnym wieku, za górną granicę można przyjąć dwanaście lub czternaście lat, bo na ogół aż do czasów nowożytnych tak określano granicę dzieciństwa. Taki los spotkał na przykład Aleksandra IV, syna wielkiego Macedończyka. Po śmierci (w niejasnych w gruncie rzeczy okolicznościach) Aleksandra Wielkiego jego żona baktryjska księżniczka Roksana wraz z maleńkim synem Aleksandrem znalazła się w rękach namiestników Perdikkasa, Antypatra i Polyperchona. Jako nie-Greczynka nie miała wielkich szans w walce z diadochami o prawa swoje i swojego syna. Również opieka stryja i formalnego regenta Filipa III okazała się niebezpieczna, gdyż uległ on wpływom innego z diadochów, Kassandra, który chcąc mieć pewność, że nikt nie zagrozi przejętej przez niego władzy, kazał (lub uczynił to ktoś usłużny) udusić Roksanę i siedmioletniego króla.

Podobnie potoczyły się losy nieco starszego pretendenta do władzy, Ptolemeusza XV Cezariona, syna Juliusza Cezara i Kleopatry. Po zwycięstwie nad Markiem Antoniuszem i Kleopatrą Oktawian August obawiał się, że niespełna trzynastoletni chłopiec będący prawnym następcą Kleopatry na tronie egipskim oraz spadkobiercą (również politycznym) swego ojca może stać się narzędziem w rękach opozycji, ewentualnie, po dojściu do dorosłości, zażądać swoich praw. Oktawian postawił w tym wypadku na hipokryzję, tworząc pozory wahania, zapytał ponoć filozofa Ariosa, co ma zrobić. Ten usłużnie odpowiedział, iż „nie jest dobrze, gdy za dużo Cezarów na świecie”. Oktawian kazał więc Cezariona udusić. Nie było to w Rzymie niczym nadzwyczajnym, bowiem w latach późniejszych podobny los spotkał niejedno cesarskie dziecko.

W XIV wieku w wyniku rywalizacji o tron francuski został prawdopodobnie pozbawiony życia zaledwie pięciodniowy Jan I Pogrobowiec, syn Ludwika X Kłótliwego i Klemencji Andegaweńskiej. Miała tego dokonać jego stryjna Mahaut d’Artois przez przyłożenie dziecku do ust chusteczki nasączonej trucizną, podobno tą samą, za pomocą której pięć miesięcy wcześniej zamordowała jego ojca. Celem miałoby być utorowanie drogi do tronu Filipowi V Długiemu. Na drodze stryja do władzy stało również dwóch angielskich synów królewskich, prawowitych następców Edwarda IV. Trzynastoletni Edward V i jego młodszy brat Ryszard zostali uwięzieni w twierdzy Tower przez stryja Ryszarda III. W 1483 roku słuch o chłopcach zaginął. Nie jest jasne, kto ich uśmiercił: Ryszard czy może jego ambitny poplecznik Buckingham. Ale z pewnością mord ten miał na celu usunięcie prawowitych następców zmarłego króla, którzy w przyszłości mogli zagrozić panowaniu uzurpatora. Przykłady takie można by mnożyć.

OFIAROWANE NA OŁTARZACH

Specyficzną formą dzieciobójstwa jest praktyka składania demonom lub bogom w ofierze niemowląt, rzadziej dzieci starszych, co miało i ma być (gdyż zjawisko to ciągle występuje) szczególnie skuteczne ze względu na ich niewinność. Niektóre odkrycia archeologiczne wskazują, że praktyki takie występowały na przykład u Inków, jednak naukowcy są skłonni przypuszczać, że nie miały one charakteru masowego i były stosowane raczej w nadzwyczajnych sytuacjach. Najprawdopodobniej, o czym wspominają już konkwistadorzy, ceremonie te organizowano w celu wzmocnienia jedności państwa. Ofiarowane bogom dzieci pochodziły z rodzin miejscowych lub były sprowadzane z sąsiednich obszarów i miały najprawdopodobniej od trzech do dwunastu lat. Ginęły najprawdopodobniej przez uduszenie. Źródła archeologiczne potwierdziły, że również Majowie praktykowali ofiary z dzieci, składając je bóstwom lub zmarłym władcom. Być może towarzyszyły one zmarłemu królowi w zaświatach lub części ich ciał były rodzajem posiłku ofiarnego dla zmarłego. Były to niemowlęta lub bardzo małe dzieci.

Przez wiele lat utrzymywała się opinia, że ofiary z dzieci, w ramach kultu Molocha, składali również Kartagińczycy. Obecnie pogląd ten został zakwestionowany. Jednak źródła archeologiczne wskazują, że czasami takie ofiary miały miejsce – wodzowie poświęcali na przykład własnych synów. Taki zwyczaj potwierdzony jest natomiast u Wikingów, którzy swoje ofiary wieszali w świętym gaju pod dzisiejszą Uppsalą. Kult ten był poświęcony bogu Frejowi. Sagi mówią, że władcy dla zachowania swojej władzy obowiązani byli do poświęcania raz na dziesięć lat swoich synów. Należy podkreślić, że sporadycznie, zazwyczaj w czasie wielkiego zagrożenia, takie ofiary zdarzały się wszędzie. Poświęcano własne dzieci dla dobra i bezpieczeństwa społeczności. Dopiero chrześcijaństwo skutecznie położyło tamę tym praktykom.

Choć trudno w to uwierzyć, praktyki takie występują również współcześnie. W Afryce politycy i biznesmeni składają ofiary z dzieci mające zapewnić powodzenie i szczęście. Szamani za tego rodzaju „usługę” żądają opłaty w wysokości około dwustu dolarów. Dzieci są porywane, a następnie okrutnie mordowane. Części ich ciał służą jako talizmany, a krew nierzadko jest wypijana. W ciągu ostatnich lat zjawisko się nasila, ginie w ten sposób nawet kilkadziesiąt dzieci rocznie. Członkowie elit takich krajów, jak na przykład Uganda, są przekonani, że obrzędy te dają im nadprzyrodzoną moc.

MORDY RYTUALNE

Z praktyką ofiar z dzieci wiąże się też zjawisko mordu rytualnego. Z głębokiej starożytności pochodzi zwyczaj rytualnych mordów dzieci na cześć Lilith, praktykowany podobno gdzieniegdzie do dnia dzisiejszego. Źródła opowiadają również o rytualnych ofiarach z dzieci dokonywanych w obliczu niebezpieczeństwa, jak to uczynił fenicki król Elud, który złożył w ofierze swojego pierworodnego syna Jedudę. Podobnie uczynił król Moabitów ze strachu przed nadchodzącymi Izraelitami. W 1440 roku skazano na śmierć w męczarniach Gilles’a de Rais, „dawnego towarzysza broni Joanny d’Arc, który z mordowania dzieci (zapewne na podłożu seksualnym) uczynił rytuał. Zaspokajał w ten sposób swoje zboczone potrzeby a także, jak stwierdzono podczas procesu, oddawał cześć Szatanowi i praktykował okultyzm. Liczba jego ofiar sięgnęła kilkuset, dopóki praktyk tych nie przerwała Święta Inkwizycja”. Obecnie zjawisko to występuje w Afryce i wśród emigrantów afrykańskich w Europie. W społecznościach tych istnieje ogromny strach przed opętaniem, co wynika ze specyficznej religijności będącej mieszaniną elementów chrześcijańskich i tradycyjnych kultów afrykańskich. Podejrzane o opętanie dzieci są torturowane i zabijane w celu ochrony społeczności. Należy dodać, że odprawiający te swoiste „egzorcyzmy” przywódcy religijni (zwani „pastorami”) żądają za te obrzędy sporych sum. Powoduje to, że nierzadko oskarżone o kontakty z demonami dzieci giną z rąk bliskich. Dzieje się to zwłaszcza w momencie, gdy rodzinę dotyka jakiś poważny problem czy nieszczęście. Zabobonni ludzie poszukują przyczyny tych wydarzeń i zazwyczaj zwracają się do duchownych, którzy obwiniają o nieszczęście „opętane” dzieci. W Londynie, w którym mieszka sporo emigrantów z Afryki, stwierdzono już kilkadziesiąt takich przypadków. W samej Afryce zjawisko przybrało na tyle niepokojące rozmiary, że duchowni chrześcijańscy i muzułmańscy podjęli wspólne działania na rzecz edukacji społeczeństwa, a organizacje humanitarne tworzą specjalne ośrodki wyławiające podobne przypadki i ratujące dzieci przed niechybną śmiercią.

Mordów rytualnych dokonują też niektóre sekty, w tym satanistyczne. Przykładem jest południowoamerykańska grupa „religijna” Santa Muerte, sprawująca krwawy kult. Jej członkom z północnego Meksyku udowodniono dokonanie mordu rytualnego na dwójce dzieci.

SZUKAJĄC PRZYCZYN

W dzisiejszych czasach za główne przyczyny dzieciobójstwa uznaje się kwestie psychiczne i emocjonalne. Szok poporodowy i sytuacja społeczna są obecnie wymieniane jako główne przyczyny dzieciobójstwa. Do tego dodać należy brak dojrzałości i rosnący egoizm matek, który jest przyczyną dzieciobójstw starszych niemowląt i dzieci do drugiego roku życia. Wśród czynników skłaniających obecnie matki (rzadziej innych członków rodziny) do uśmiercenia dziecka, oprócz obaw przed reakcją otoczenia, jest chęć zaspokojenia oczekiwań partnera nieakceptującego dziecka, obawa przed utratą perspektyw życiowych czy pogorszeniem się statusu materialnego. Dodatkowym czynnikiem jest rozszerzenie strefy patologii społecznej, choć dzieciobójstwa zdarzają się we wszystkich środowiskach. Znane są przypadki z Włoch, gdzie na przykład młoda matka zamordowała z pomocą partnera ośmiomiesięczne dziecko, wsadzając je do pralki, ponieważ nie mogła się pogodzić z ograniczeniem możliwości prowadzenia życia towarzyskiego. Brak umiejętności konfrontacji z rzeczywistością jest coraz częstszą przyczyną uśmiercania dzieci nie tylko zaraz po porodzie, ale również w czasie pierwszych miesięcy ich życia, gdy rosnące potrzeby malucha zderzają się z brakiem umiejętności radzenia sobie z życiem i trudnościami jego matki, czasem i całego najbliższego otoczenia.

Niepokojący jest też fakt pojawienia się wielokrotnych dzieciobójczyń, które zabiły troje i więcej (nawet ośmioro!) dzieci. We Francji na przykład wykryto trzy takie przypadki. Żadna z kobiet nie pochodziła ze środowiska, które można by nazwać patologicznym. Specjaliści tłumaczą te wydarzenia brakiem akceptacji dla ciąży i „wypieraniem” ze świadomości faktu jej zaistnienia. Takie podejście jest stosunkowo nowe i budzi szereg wątpliwości natury prawnej i moralnej.

CHRZEŚCIJAŃSTWO OBROŃCĄ DZIECI

Rozwiązania prawne dotyczące dzieciobójstwa ewoluowały wraz ze zmianami w pojmowaniu jego istoty. W starożytności dzieciobójstwo nie tylko nie było karane, ale uznawano je za prawo rodziców, a w przypadku Sparty, za prawo państwa. Wyjątkiem było społeczeństwo żydowskie, gdzie dzieciobójstwo karano śmiercią. Pierwsze prawo przeciwko dzieciobójstwu wydano w Rzymie w I wieku naszej ery. Nie wynikało to jednak z potępienia moralnego tego rodzaju czynów, ale z obawy przed postępującą depopulacją. W czasach cesarzy Gracjana, Walensa i Walentyniana dzieciobójstwo było już zagrożone karą publiczną, nieco później wydano prawo zakazujące przerywania ciąży i porzucania dzieci. Za zbrodnię karaną śmiercią dzieciobójstwo uznano w roku 374. Proces ten jest przede wszystkim zasługą chrześcijaństwa, które przyniosło szacunek dla życia i upodmiotowienie każdego człowieka bez względu na jego status czy wiek.

Podobne do pierwotnych rzymskich były regulacje germańskie, które przyznawały ojcu rodziny prawo decydowania o losie jej członków. Nie ponosił on też kary za zabicie swojego dziecka. Jeżeli uczyniła to osoba obca, musiała zapłacić Wehrgeld, jednak o wiele niższy niż w przypadku osoby dorosłej. Zupełnie inaczej podchodzili do tego zagadnienia Wizygoci, którzy surowo karali nie tylko dzieciobójstwo, spędzenie płodu, ale wszystkie przestępstwa przeciwko życiu.

Średniowiecze przewidywało za dzieciobójstwo karę śmierci przez utopienie lub spalenie, czasem łagodzono ją i winną czy winnego ścinano. Podobnie surowe rozwiązania stosowało nowożytne prawo niemieckie. Constitutio Criminalis Carolina z 1532 roku przewidywało karę śmierci przez utopienie lub zakopanie żywcem po uprzednich torturach. Już wtedy dyskutowano o kwestii motywów, jakie kierują dzieciobójczyniami i gdzieniegdzie postulowano złagodzenie kary, tam gdzie w grę wchodziła hańba, na przykład nieprawego pochodzenia dziecka. Znalazło to swoje odzwierciedlenie na przykład w Hennebergsches Landrecht z 1539 roku czy Tyroliszes Landrecht z 1570 roku. W XVII wieku podjęto głębszą refleksję nad dzieciobójstwem i jego przyczynami, rozszerzając odpowiedzialność (na razie tylko moralną) również na otoczenie dzieciobójczyni. Nie zmieniło to jednak zasady karania śmiercią samej sprawczyni, choć coraz częściej zdarzały się ułaskawienia. Zaczęto jednak powoli uzależniać kwalifikację czynu od okoliczności, w jakich znalazła się sprawczyni (hańba ciąży pozamałżeńskiej). Prawo odeszło też od stosowania kary śmierci. Podjęto również starania, aby zdjąć odium z ciąży niemałżeńskiej, co miało zapobiegać dzieciobójstwu.

Na początku XIX wieku zaczęto zwracać uwagę na stan psychofizyczny kobiety dopuszczającej się dzieciobójstwa. Po raz pierwszy uwzględniono ten czynnik w bawarskim kodeksie karnym z 1824 roku. W niemieckich rozważaniach prawnych wiele uwagi poświęcono również temu, czy noworodek był zdolny do samodzielnego życia. W przypadku porodu przedwczesnego czy zniekształcenia zmniejszano karę do połowy. Pod koniec XIX wieku zabójstwo noworodka stało się powszechnie przestępstwem uprzywilejowanym, zagrożonym niższymi karami niż zabójstwo starszego dziecka czy dorosłego. W XX wieku systematycznie obniżano kary za takie czyny, biorąc pod uwagę przede wszystkim czynniki psychologiczne. Głównym usprawiedliwieniem uprzywilejowanego charakteru tego przestępstwa stał się szok poporodowy oraz trudne warunki psychiczne i społeczne. Jednocześnie w gronie etyków laickich pojawiły się postulaty nie tylko całkowitej depenalizacji dzieciobójstwa, ale i jego legalizacji, dla którego to czynu wymyślono nawet pojęcie „aborcji pourodzeniowej”. Autorzy tego rodzaju pomysłów uzasadniają je doktryną, wedle której o człowieczeństwie nie decydują czynniki obiektywne, a umowa społeczna, w praktyce najbliższa rodzina bądź przedstawiciele prawa. Znany bioetyk Peter Singer mówi wprost, że człowiekiem czyni nas nie natura, a opinia innych ludzi. Postuluje też wzorowanie się na społeczeństwach starożytnych, które dzieciobójstwo akceptowały.

To pokazuje, że historia zatoczyła koło. Poglądy etyków spod znaku Petera Singera są uderzająco podobne do założeń etycznych, które sankcjonowały dzieciobójstwo już w czasach prehistorycznych. To pokazuje, że w naszym kręgu kulturowym nastąpiło odrzucenie etycznego dorobku cywilizacji zachodniej... i powrót do nieludzkich praktyk z okresu przedchrześcijańskiego.

Monika Łopatowska-Nowak

Pismo Poświęcone Fronda nr 65 (2012)