„Każdy skok staram się ofiarować Panu Bogu i w jakiejś konkretnej intencji. Dziękuję Bogu za to, że mogę robić to, co sprawia mi tak wielką radość i co jest dla mnie ważne - to, co kocham” – mówił Kamil Stoch w rozmowie z „Polska The Times”. Dodał też, że nie czyni znaku krzyża przed skokami ze strachu, ale chce w ten sposób wyrazić swoją katolicką wiarę.

Stoch powiedział też, że w Soczi to „Pan Bóg dał mi złoty medal”. Dzień przed skokiem, w sobotę, był na Mszy świętej wraz z kolegami z drużyny.

O intencjach swoich modlitw Stoch mówił tygodnikowi „wSieci”. „Modlę się też o to, by żadnemu z zawodników nic się nie stało. Bym umiał cieszyć się ze zwycięstwa i godnie przyjął porażkę. Dziękuję za wszystko Panu Bogu, bo Jemu wszystko zawdzięczam”.

pac/wpolityce.pl