"Nie jest to rzecz przyjemna. Kiedy sama, lata temu, wzięłam raz taką tabletkę, miałam mdłości, skurcze żołądka, koszmarny ból głowy i musiałam położyć się do łóżka. Wśród efektów ubocznych z ulotki informacyjnej znajdują się: silne krwawienie, bóle głowy, mdłości, wymioty i zaburzenia cyklu. Zgadza się to z doświadczeniami moich rozmówczyń. Donoszą, że pigułka sieje zamęt w ich cyklu menstruacyjnym, zwłaszcza jeśli biorą ją często. Trzeba pamiętać, że stworzono ją z myślą o przyjmowaniu sporadycznym. Nie ma badań nad długookresowymi skutkami jej regularnego stosowania" - pisze dziennikarka Eleanor Mills. Jej słowa potwierdza brytyjska nastolatka. - To trochę tak jakby wlało się wybielacz do swoich dróg rodnych – mówi dziewczyna, która nazywa tabletki "toksyną."
Pomimo takich deklaracji, pigułki "po" robią coraz większą furorę wśród nieletnich mieszkanek Wysp. – Brałam pigułkę "po" wiele razy, czasami trzy razy w jednym cyklu – mówi "The Sunday Times" 17-letnia Sophie . – Jestem z moim chłopakiem od czterech lat, więc czasami łatwiej jest uprawiać seks, a potem wziąć ją następnego dnia – zwłaszcza jeśli chcesz, żeby seks był naprawdę dobry. (...) Nie cierpię prezerwatyw. Pigułka "po" to dobry sposób, żeby nie musieć ich używać - opowiada dziewczyna.
Co ciekawe, do procederu zachęcają sami rodzice. – Mama dowiedziała się pewnego ranka, że nie pamiętam, czy użyliśmy prezerwatywy i dosłownie zaciągnęła mnie do apteki, gdzie wypełniłyśmy formularz i dali nam pigułkę. To też było krępujące – mówi koleżanka Sophie - Pippa. Inna nastolatka opowiada o 13-letniej siostrze, która wróciła z "piżama party" w stanie, który wskazywał, że mogła odbyć stosunek seksualny. Dziewczynka niczego nie pamiętała. Co zrobiła jej matka, wysoko postawiona urzędniczka? Poszła z córką prosto do apteki, aby kupić jej pigułkę "po".
Doktor Alyson Elliman z Królewskiego Kolegium Położników i Ginekologów uważa, że takie środki zakłócają cykl menstruacyjny, jeśli przyjmuje się je więcej niż raz w czasie jego trwania. Mimo to - jak donosi "The Sunday Times" - popularność pigułki "po" w Wielkiej Brytanii wymknęła się spod kontroli po 2001 roku, kiedy stała się dostępna bez recepty. Jedna na pięć kobiet w wieku 18-35 lat przyznaje, że wzięła ją przyjemniej raz w minionym roku. Zaczęła uchodzić za powszechnie akceptowaną, "zwyczajną" metodą antykoncepcyjną. Z okazji igrzysk olimpijskich, poradnie planowania rodziny zaczęły wydawać specjalne zestawy "na wszelki wypadek", zawierające prezerwatywy i pigułkę "po".
"To pokolenie charakteryzuje się odświeżająco otwartym podejściem do seksu. Nastolatki nie mają problemu z rozmową o nim, czują się wygodnie we własnych ciałach. Ale to samo narzędzie, które miało pozwolić im zgłębić swoją seksualność, przyniosło odwrotny skutek" - pisze Eleanor Mills.
No proszę, publicystka, która nie ukrywa swoich liberalnych poglądów, sama zaczyna dostrzegać zagrożenia związane ze stylem bycia, jaki podchwyciła nastoletnia gawiedź. "The Sunday Times", który nie jest bynajmniej brytyjskim odpowiednikiem "Frondy", zaczyna pisać o niepokojących skutkach stosowania antykoncepcji. Jeżeli ten problem poruszają mainstreamowe media, to wiedz, że coś się dzieje...