Portal Fronda.pl: Już niecały tydzień pozostał do wyborów parlamentarnych. W weekend odbyła się konwencja Koalicji Obywatelskiej, podczas której miał wystąpienie Lech Wałęsa. Były prezydent ogłosił, że wybaczył Kornelowi Morawieckiemu, ale jednocześnie nazwał go "zdrajcą". Z kolei Grzegorz Schetyna niemal w każdym zdaniu używał słowa "Kaczyński". 

Joanna Duda - Gwiazda, działaczka opozycji demokratycznej w PRL, dama Krzyża Wielkiego Orderu Odrodzenia Polski: Najbardziej kompromitującą sprawą dla tego "anty-PiSu", bo nie wiem co innego łączy te osoby, jest to, że ci ludzie klaskali po tym, co powiedział pan Wałęsa.

Mam osobistą refleksję na temat jego przemówienia. Proszę zauważyć, że on dosyć ostro występował przeciwko Platformie, wytykając im różne błędy. Oczywiście największym błędem jest to, że PO nie broni Bolka jako Bolka.

Mocno utkwiło mi w pamięci zdanie Wałęsy, kiedy jeszcze jako przewodniczący Solidarności powiedział, że "pod przegraną nigdy się nie podpisze". Po tej krytyce PO wnioskuję, że jest święcie przekonany, że Platforma jest przegrana. To jest jego podstawowa cecha, że dość łatwo przechodzi na stronę zwycięzców. Niech Bóg broni, by nie przeszedł na stronę PiS-u, bo pojawienie się Lecha Wałęsy to pocałunek śmierci, jeśli ktoś trzeźwo patrzy na niego i na rzeczywistość.

Pretensje w ustach Lecha Wałęsy do Platformy, że słabo działa, są dosyć znamienne.

 

Po co właściwie Platforma Obywatelska sięga po Lecha Wałęsę?

Nie mam pojęcia. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Nam, mnie, mojemu mężowi, ludziom, którzy mieli trudną walkę w Solidarności, żeby w ogóle ten związek mógł istnieć i się rozwijać, nie przychodzi do głowy, dlaczego Wałęsa miałby być tym "plusem dodatnim". Nie wiem co daje obecność Wałęsy.

Pamiętam, jak zaczęły być modne marsze Komitetu Obrony Demokracji, mój mąż powiedział, że jak sobie wezmą za sztandar Wałęsę, to będzie z nimi koniec.

Jest pewien problem zasadniczy z polskim społeczeństwem. Powiedziano nam, że nie trzeba żadnych ustaw zakazujących byłym TW zajmowania stanowisk, że wystarczy, że się wszystkich ujawni, a okazuje się, że ludziom wcale nie przeszkadza fakt takiej współpracy. Problem na uczelniach jest taki, że bardzo wielu wykładowców akademickich współpracowało z SB, a studenci deklarują, że im to nie przeszkadza.

Być może społeczeństwo nie ma pojęcia czym była bezpieka, nie zna historii, nie doświadczyło jej działań. Bezpieka była zauważalna wtedy, kiedy człowiek próbował coś robić z myślą o niepodległości. Być może większa część społeczeństwa  nie miała z tym do czynienia. Wiedzieli tylko, że trzeba pójść na pochód pierwszomajowy, nie wolno za dużo gadać i się do tego przyzwyczaili, ale nie wyciągnęli wniosku, że dominacja służb specjalnych odbiera nam realne życie, realną wolność, a nawet realną szansę na powodzenie w gospodarce.

 

A jak można skomentować wypowiedź "TW Bolka" Lecha Wałęsy, który w jednym zdaniu mówi o wybaczeniu, bo „po chrześcijańsku należy to zrobić”, a za chwilę dopiero co pochowanego śp. Kornela Morawieckiego nazywa "zdrajcą"?


Myślę, że są dwa powody, dla których Wałęsa to mówi. Po pierwsze, on jest jedynym człowiekiem, który obalił komunizm. Czasami dodaje, że "może 30 procent mógłbym oddać Janowi Pawłowi II", tak uprzejmie dzieli się zasługami. Jego nieprawdopodobnie wścieka, że w ogóle ktokolwiek oprócz niego walczył.

Drugi problem jest taki, że można różnie oceniać posunięcia Kornela, ale Kornel nigdy świadomie nie współpracował z bezpieką. Jak się kiedyś zapytali mojego męża Andrzeja, czy jest pewien, że nigdy nie współpracował z TW, to odpowiedział, że oczywiście, że współpracował, bo dopóki był w Solidarności, to współpracował z Wałęsą.

Naprawdę Kornelowi żadnych takich niemoralnych, nieetycznych, niepatriotycznych zachowań nie można przypisać. Ze strony Wałęsy jest to... nie wiem jak to nazwać, by nie użyć niecenzuralnych słów.

Myślę, że ludzie to widzą i, że właściwie oceniają. Pogrzeb Kornela wskazuje na to, że przynajmniej po śmierci został doceniony.

 

W ostatnim czasie TVP Info ujawniło taśmy Sławomira Neumanna, polityka Platformy Obywatelskiej. Jaki Pani zdaniem wyłania się z nich obraz?

Ludzie są zaszokowani częściowo językiem, ale przede wszystkim nieprawdopodobną brutalnością w dochodzeniu do celu, a celem jest po prostu władza. Władza jest z kolei w tym celu, żeby zdobyć pieniądze. To jest bardzo widoczne. 

Trudno się dziwić, że dziennikarze, politycy, analitycy, są tymi taśmami zszokowani. Moim zdaniem nie ma w tym nic zdumiewającego, bo pamiętamy historię pani Sawickiej, która została złapana na przyjmowaniu łapówki od podstawionego agenta CBA. Wówczas pani Sawicka zalała się łzami i wszyscy uznali, że nie ma sprawy. Skompromitowany i ujawniony został agent, a pani Sawickiej nic się nie stało.

Dochodzimy do najistotniejszej rzeczy. Wszystkie obietnice Sławomira Neumanna, że nic się nikomu nie stanie, bo sądy wszystkich wybronią, pokazuje na czym polega problem Zjednoczonej Prawicy. A problem polega na tym, że sądy jeszcze nie zostały zreformowane tak, by mogły być niezależne od jakichś układów politycznych. Ludzie się dziwią, że prokuratura wiedziała, a wyroków nie ma.

Przykładem takiego działania są choćby ustalenia komisji ds. reprywatyzacji. Ratusz zaskarżył do sądów te ustalenia, a sąd wyroki uchyla. Wciąż nie ma odszkodowań dla ludzi, którzy zostali tak brutalnie potraktowani przez tzw. czyścicieli kamienic. Innym przykładem jest choćby zmiana nazw ulic. Po ustawowej zmianie nazw ulic, samorządy, w których większość miała Platforma Obywatelska, odwoływały się do sądów administracyjnych i sądy wychodząc z założenia, że prerogatywą samorządu jest nadawanie nazw ulicom, pozwoliły samorządom na ponowną zmianę. W ten sposób na przykład: w Warszawie al. Lecha Kaczyńskiego z powrotem stała się al. Armii Ludowej. To samo stało się w Gdańsku, gdzie większość ma Platforma Obywatelska.

 

W najbliższą niedzielę, 13 października odbędą się wybory do Parlamentu. Jakie mają znaczenie? O co toczy się gra?

PiS mówi, że te wybory są przełomowe, ważne, że to jest taki zakręt, na którym możemy się wykoleić, albo rozwijać i to w dobrym tempie.

Myślę, że pewnym problemem jest to, że większość elektoratu PiS to są konserwatyści, którzy mają pewną "wadę". Po prostu kiedy uważają, że wszystko idzie dobrym torem, to mimo popierania ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego, mogą zlekceważyć konieczność uczestnictwa w wyborach. Tego się boję.

Takiego zjawiska nie ma w żadnych ugrupowaniach lewicowych. Zresztą nawet wskazywały na to sondaże, z których wynikało, że większość zwolenników SLD wybiera się na głosowanie, a PiS miał najmniejszy odsetek takich osób, które mimo deklarowania poparcia, swoją deklarację złoży również przy urnie wyborczej.

Pan Jarosław Kaczyński słusznie przestrzega, by nie upajać się wysokimi sondażami. Mam nadzieję, że mobilizacja zadziała, tak jak zadziałała w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To było dla mnie bardzo budujące.

 

Rozmawiała Karolina Zaremba