Jeszcze nie tak dawno cała totalna pozycja przemawiała jednym głosem sprzeciwu wobec obozu władzy i deklarowała solidarne poparcie dla tego kandydata, który przejdzie do drugiej tury wyborów prezydenckich.

   Dzisiaj nie pozostało już nic z tych buńczucznych obietnic. Każda partia prowadzi własną politykę, a za głównych wrogów uważa nie prezydenta Andrzeja Dudę ani Zjednoczoną Prawicę, tylko dawnych sojuszników.

   Co więcej, w ramach poszczególnych ugrupować również trwają zawzięte walki, czego najlepszym przykładem jest rozbieżność co do uznania wyników ostatnich wyborów w Platformie Obywatelskiej. Rafał Trzaskowski i jego otoczenie twierdzą, że nie ma o co kruszyć kopii i trzeba pogodzić się z porażką, Borys Budka ze swoimi akolitami usiłują podważyć ich prawomocność.

   Te wzajemnie podszczypywania i oskarżanie się o prezydencką klęskę znakomicie obnażają mizerną kondycję polskiej opozycji, która nie potrafi zjednoczyć się nawet w beznadziejnej dla siebie sytuacji. Kłótnie, waśnie, spory - oto jej znaki firmowe.

   Jarosław Kaczyński może spokojnie przeprowadzać kolejne, nawet najdalej idące reformy korzystając z niemocy swoich politycznych przeciwników.

Jerzy Bukowski