"W TVN w śniadaniowym programie podśmiewano się z dziewczęcej urody koreańskiego piosenkarza, a powstała z tego afera, jakby co najmniej słynny nazistowski teoretyk rasizmu, Alfred Rosenberg, powstał z grobu i przejął całkowicie telewizję śniadaniową w Polsce w swoje ręce" - pisze Paweł Jędrzejewski z Forum Żydów Polskich.

 

"Prawicowe media turlają się ze złośliwego śmiechu, że TVN - rzekomo taka postępowa i tolerancyjna - "odsłania swoje ksenofobiczne oblicze". Że "wpadli we własne sidła". "Okropny rasizm" - piszą internauci. Prawda jest taka, że nie ma się z czego śmiać. I żadnego ksenofobicznego ani rasistowskiego oblicza tu nikt nie odsłaniał" - dodaje Jędrzejewski.

"Ten koreański piosenkarz rzeczywiście wygląda jak chłopiec i każdy, kto to widzi, powinien móc to stwierdzić i dziwić się, że uznano go za "przystojnego mężczyznę". Nie ma w tym nic obraźliwego. Mówienie tutaj o rasizmie i dyskryminacji, to bzdura oraz uleganie atmosferze nagonki wynikającej prosto ze zbiorowego szaleństwa" - zauważa celnie.

Następnie pyta, skąd wzięło się to zbiorowe szaleństwo. Autor pisze:

"Po pierwsze, oskarżanie ludzi o to, że swoimi wypowiedziami ujawniają rzekomy rasizm, seksizm, szowinizm, ksenofobię, homofobię, antysemityzm, islamofobię stało się tak chwytliwe i skuteczne, że jest ono coraz powszechniej stosowane bez żadnego związku z rzeczywistością - jak przed stuleciami oskarżenia o czary".

I dalej:

"Po drugie, ujawniają się wszystkie demony, które siedzą w masach. Jednym z najgroźniejszych jest umiłowanie publicznych egzekucji. Tak bywało w średniowiecznych miastach na średniowiecznych rynkach. Wola tłumu była decydująca. Średniowieczne rynki odrodziły się w sieci, w mediach społecznościowych, gdzie motłoch jednoczy się i czuje znów swoją siłę".

"Gawiedź potrzebuje ideologii, na która mogłaby się powołać przy żądaniach egzekucji. W średniowieczu i okresie kontrreformacji była to panująca religia. Obecnie panującą religią jest kult "politycznej poprawności". Nim trzeba wymachiwać obecnie, jak niegdyś świętą księgą. "Polityczna poprawność" to współczesny Malleus Maleficarum ("Młot na czarownice"). We współczesnych świątyniach (uniwersytetach) stosowany jest najczęściej wobec heretyków (ostatnim przykładem jest sprawa prof. Ewy Budzyńskiej z Uniwersytetu Śląskiego, oskarżonej o homofobię)" - czytamy dalej w tekście Jędrzejewskiego.

"Nic tak skutecznie nie umożliwia efektownej egzekucji jak udane polowanie na "czarownicę". Nic nie służy lepiej stwarzaniu "czarownic", niż właśnie oskarżenia o wywoływanie oburzenia w masach. Bo temu "winne" były niegdyś "czarownice": ich istnienie po prostu oburzało motłoch. Najbardziej użytecznym narzędziem do wywoływania oburzenia jest oskarżanie o "mowę nienawiści". Polowanie na "czarownice" odbywa się zawsze tak samo: ktoś z tłumu musi wykrzyknąć hasło, że jakaś krytyka jest "mową nienawiści", jakaś satyra - "rasizmem", jakiś brak aplauzu - "homofobią", jakaś nieufność - "ksenofobią". To działa jak oskarżanie o czary. Nikt, raz oskarżony, nie udowodni, że oskarżyciel się myli. Bronienie się oznacza przyznawanie do winy. Milczenie - tym bardziej. A te hasła zawierają w sobie wyraźne obietnicę kuszącą motłoch: "zaraz będziemy tu publicznie wieszać, łamać kołem, palić na stosie". Tłum, zachęcony tym, zaczyna wyć: "tak! obrażono, poniżono, zdyskryminowano!"" - zauważa autor.

"Od oskarżonego odcinają się jego pracodawcy, współpracownicy, koledzy. Jeżeli tego nie zrobią, mogą także zostać oskarżeni" - dodaje.

"To po prostu tkwi w ludziach. Pierwotna żądza krwi, żądza zobaczenia, jak toczą się ścięte głowy. Podświadoma tęsknota za terrorem" - stwierdza Jędrzejewski.

"Jedyna metoda na uniknięcie egzekucji, to pokutny wór, popiół na głowę i skowyt o litość. Tylko ten, kto się efektownie poniży i podepcze swoją godność, ma szansę ocalenia" - zauważa.

"To pozory, że postęp zwycięża. Prawda jest całkiem inna: poprzez media społecznościowe wracamy do epoki stosów. Odrodził się średniowieczny rynek (sieć), rządzi na nim motłoch, jest złowroga ideologia - będą ofiary" - pisze mocno.

Wreszcie Jędrzejewski krytykuje postępowanie TVN.

"Postępowanie TVN w tej sprawie jest skandaliczne. W sieci "zawrzało oburzeniem" i Grupa TVN Discovery Polska się przestraszyła. Mają prawo zwalniać kogo chcą, ale wyrzucanie z pracy reportera z powodu tego konkretnego programu, oraz zmuszanie telewizyjnych prezenterów do przeprosin, to poddawanie się motłochowi. Uleganie zaraźliwemu szaleństwu bezpośrednio zagrażającemu wolności słowa" - pisze.

bsw/Salon24.pl