Lekarze-ginekolodzy kojarzą się dzisiaj często z wypisywaniem pigułek antykoncepcyjnych i dokonywaniem aborcji. Wzorem dla wykonujących ten zawód może być prof. Włodzimierz Fijałkowski, twórca polskiej Szkoły Rodzenia i obrońca życia nienarodzonych, autorytet w dziedzinie medycyny. Dziś obchodzimy szóstą rocznicę jego śmierci.

Prof. Fijałkowski urodził się 4 stycznia 1917 roku w Bobrownikach nad Wisłą. Studia medyczne, które rozpoczął w 1935 roku, ukończył już w czasie wojny na tajnym nauczaniu. Za swoją działalność w Ruchu Oporu był więziony w obozach koncentracyjnych w Oświęcimiu-Brzezince oraz różnych obozach w Niemczech. Pobyt w nich wywarł bardzo duży wpływ na niego, jak mówił, przez kilkanaście lat bardzo trudno było mu się otrząsnąć z traumy. Jednak to szczególnie w Oświęcimiu zdał sobie sprawę z ważkości ludzkiego życia i konieczności jego bronienia. Fijałkowski wrócił do Polski w 1946 roku, a w 1955 osiadł na stałe w Łodzi, gdzie rozpoczął pracę w II Klinice Ginekologii i Położnictwa Akademii Medycznej.

Prof. Włodzimierz Fijałkowski

Szczególnie interesował się zagadnieniami przygotowania ciężarnej kobiety do porodu. W 1957 roku zorganizował doświadczalny kurs profilaktyki porodowej, gdzie przez około 5 lat kształtował się model polskiej Szkoły Rodzenia. Stał się on wzorem dla powstałych później szkół rodzenia w Polsce. Prof. Fijałkowski nie skupiał się tylko na fizycznym aspekcie porodu, ale także psychologicznym. Ważną częścią kursu była współpraca z ojcem dziecka, który wspólnie z matką oczekuje jego przyjścia na świat.

„Ze względów dogmatycznych nie przerywa ciąży"

Najbardziej dramatycznym momentem w jego życiu zawodowym był sprzeciw wobec zabijania nienarodzonych dzieci. Gdy w 1956 roku w życie weszła ustawa „O dopuszczalności przerywania ciąży”, która w praktyce zezwalała na aborcję na życzenie, Włodzimierz Fijałkowski zdecydował się, że nigdy nie przeprowadzi „zabiegu”. Gdy więc zgłaszały się do niego kobiety w celu zabicia dziecka, lekarz na kartach zdrowia pisał: „jako człowiek odmawiam” i podpisywał swoim imieniem i nazwiskiem. W 1974 roku został zwolniony z uczelni. W uzasadnieniu napisano m.in. że „ze względów dogmatycznych nie przerywa ciąży". Ponadto "bez wiedzy i zgody rektora wykłada w seminarium duchownym" oraz "ma zły wpływ na młodzież”.

W 1981 Senat AM uznał decyzję o zwolnieniu za „niczym nie uzasadnioną i nie wynikającą z przyczyn merytorycznych, a jedynie ze względów politycznych”. W 1985 roku został wysłany na emeryturę, otrzymując nagrodę "Za szczególnie ważne i twórze osiągnięcia dydaktyczne i wychowawcze", nie doczekawszy się jednak zatrudnienia na stanowisku docenta. Dopiero w 1992 roku Rada Wydziału Lekarskiego AM w Łodzi nadała dr hab. med. Włodzimierzowi Fijałkowskiemu naukowy tytuł profesora.

Edukacja dla życia

Włodzimierz Fijałkowski przez cały czas rozwijał swoją Szkołę Rodzenia. - Doceniał fizjologię i starał się chronić ekologię łona matki – mówi jego wieloletnia współpracownica, dyrektor Human Life International-Europa, Ewa Kowalewska. - Większość szkół rodzenia funkcjonujących w Polsce powstało z kontaktu z metodami profesora. Swoją działalność na rzecz wiedzy o rodzicielstwie i płodności prowadził zresztą do samej śmierci. Pod koniec życia niesamowicie dużo jeździł, uczył m.in. nauczycieli wychowania do życia w rodzinie, przedmiotu, który wchodził do szkół. To go dużo kosztowało, ale cieszył się tym, że może pomagać – wspomina Kowalewska.

Dla prof. Fijałkowskiego bardzo ważna była odpowiednia edukacja. Oprócz prekursorskich prac naukowych z zakresu rytmu płodności, z których do dziś uczą się studenci kierunków medycznych, zajmował się popularyzowaniem naturalnego planowania rodziny. Był pierwszą osobą w Polsce, która opisywała i propagowała metodę Billingsa. Fijałkowski jest autorem wielu książek na temat rodzenia, płodności i miłości małżeńskiej, współtworzył także wiele filmów edukacyjnych na temat Szkoły Rodzenia.

Panie doktorze - mi nic nie ciąży!

Doskonale zdawał sobie sprawę, jak ważna dla obrony ludzkiego życia jest zmiana mentalności. Szczególnie dużą wagę przykładał do słownictwa, jakiego używa się w odniesieniu do nienarodzonego dziecka i ciąży. - Wczorajsza rozmowa z młodą kobietą, będącą w stanie odmiennym, pomogła mi zrozumieć, jak wielką rolę spełnia dobre nazewnictwo. Moja rozmówczyni uwrażliwiła mnie na słowo „ciąża”. W przychodni powiedziała mi: „Panie doktorze, mnie nic nie ciąży!” - pisał w swojej książce "Moja droga do Prawdy".

- Moja rozmówczyni uwolniła się od ogólnie przyjętego schematu, biegunowo zmieniając punkt odniesienia. W odpowiedzi na stwierdzenie: „Pani jest w czwartym miesiącu ciąży” odrzekła: „Moje dziecko kończy pojutrze trzynaście tygodni”. Nietrudno mi było uśmiechnąć się do niej i dodać: „Miło mi, że mogłem się od Pani czegoś nauczyć. Dokonane przez Panią odwrócenie spojrzenia potwierdza możliwość pedagogicznego oddziaływania światłych laików na specjalistów obciążonych swoistym patrzeniem na świat”. W lekarskim słowniku słowo „dziecko” z trudem zdobywa sobie prawa obywatelskie w odniesieniu do pierwszych dziewięciu miesięcy życia. Tymczasem zwykli ludzie rozumują bardzo prosto: skoro jest się do końca życia dzieckiem swoich rodziców, zapewne zaczyna się nim być od chwili poczęcia. Dla dziecka słowo to, przyznawane tylko człowiekowi, ma ogromne znaczenie. Pamiętajmy, że jest to istota mała, naga i bezbronna - pisał lekarz.

Życie Bogiem

To wszystko nie miałoby miejsca, gdyby nie wiara Profesora. - Żył Panem Bogiem i dlatego taki był - podkreśla Ewa Kowalewska. Od 1969 roku był związany z Ruchem Focolari. W czasach PRL, mimo groźby utraty pracy, wykładał medycynę pastoralną w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi i we Włocławku. Za zasługi otrzymał w 1991 roku od Jana Pawł II order "Pro Ecclesia et Pontificae" - najwyższe odznaczenie Watykanu, jakie może otrzymać osoba świecka. - Z bólem przyjmuję odejście tego wybitnego profesora i ofiarnego lekarza, odważnego obrońcy życia nienarodzonych - napisał Papież w liście kondolencyjnym odczytanym podczas pogrzebu Włodzimierza Fijałkowskiego. - Dziękuję Bogu za wszelkie dobro, jakie stało się udziałem Kościoła dzięki jego długoletniej pracy, a szczególnie za każde uratowane istnienie ludzkie - dodał Jan Paweł II.

Prof. Włodzimierz Fijałkowski zmarł 15 lutego 2003 roku w Łodzi w wieku 86 lat. Zażyczył sobie, by zamiast kwiatów osoby, które przyjdą na jego pogrzeb, wpłaciły pieniądze na rzeczy obrony życia poczętego. Te środki stały się kapitałem założycielskim Funduszu Dar Życia im. Włodzimierza Fijałkowskiego. Wspiera on działalność pro-life, kobiety w trudnej sytuacji materialnej oraz inicjatywy edukacyjne.

 

Stefan Sękowski

 


Fundusz można wesprzeć wpłacając pieniądze na konto:


KPLŻ Fundusz Dar Życia Prof. Wł. Fijałkowskiego
Jaśkowa Dolina 47/2 80-286 Gdańsk

PKO Bank Polski 30 1020 1811 0000 0902 0149 0093

 

 

/

Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »