Jak we współczesnym świecie odnaleźć siebie i osiągnąć spełnienie? Dlaczego warto dbać o rozwój nie tylko osobisty, zawodowy, ale i duchowy? Odpowiedzi na te trudne pytania udziela Marcel Płoszczyński, prowadzący program „Na Poddaszu”.
Marcel, prowadzisz program “Na poddaszu”, talk-show nowego wymiaru, w którym rozmawiasz z zaproszonymi gośćmi o ich niezwykłych duchowych doświadczeniach. Dlaczego wybrałeś taką tematykę?
Od dziecka byłem świadomy duchowej rzeczywistości. Swoje duchowe poszukiwania zacząłem dość wcześnie, jednak bardziej przypominały one błądzenie we mgle. W 2003 roku jakimś cudem trafiłem na rekolekcje, podczas których nie można było z nikim rozmawiać. Mieliśmy skupić się w 100 proc. na Bogu. Odcięty od świata w samotności rozważałem fragmenty Ewangelii i wtedy wydarzyło się coś niezwykłego. Słowa, które czytałem “ożyły”. Poczułem, jakby Bóg osobiście przyszedł do mojego pokoju w domu rekolekcyjnym. To było niezwykłe przeżycie. Podjąłem wtedy decyzję, że będę podążać za Jezusem Chrystusem i choć nie zawsze mi się to udawało, był to początek żywej relacji z Bogiem, w której nie brakuje nadprzyrodzonych przeżyć. Nie są one czymś dziwnym czy przerażającym. Są raczej tożsame z doświadczeniami, które towarzyszyły pierwszym naśladowcom Jezusa. Możemy przeczytać o nich w Nowym Testamencie. Wszyscy pierwsi chrześcijanie byli charyzmatykami. Nie interesuje mnie intelektualne przeżywanie wiary czy pozbawione doświadczeń poszerzenie wiedzy na temat Boga. Jestem przekonany, że zamiast uczyć się na Jego temat powinniśmy Go poznawać i doświadczać w sposób nadprzyrodzony. Inaczej operujemy w sferze pustych słów i martwych teorii. Apostoł Paweł powiedział, że mądrość ludzka jest głupstwem w oczach Boga. Jego zdaniem litera zabija, a Duch daje życie. W pełni się pod tym podpisuję. Tworząc program „Na poddaszu” chcieliśmy pokazać, ze istnieją ludzie żyjący tą prawdą na co dzień.
Czy nie masz wrażenia, że ateizm jest obecnie w pewnym sensie trendy? Cenimy indywidualizm, niezależność, chcemy wierzyć, że sami potrafimy wszystko osiągnąć, żyjemy w pędzie ciągłego rozwoju, dążenia do spełnienia, awansów.
Człowiek został stworzony z pewnym deficytem – wewnętrzną pustką sprawiającą, że szukamy w życiu czegoś więcej niż zaspokojenie podstawowych potrzeb. Jest to wpisana w naszą naturę tęsknota za Bogiem, który nas stworzył. Ponieważ od Niego wyszliśmy to poza Nim nic innego nie jest w stanie tej pustki wypełnić. Żadne rytuały, formy duchowości, używki czy filozofie. W naszej duszy jest miejsce, które wypełnić może tylko Bóg, a gdy człowiek faktycznie Go poznaje, to w jego sercu pojawia się spełnienie niepodobne do żadnego innego znanego mu wcześniej uczucia. Ateizm to religia jak każda inna, tyle że opiera się na wierze w to, że Boga nie ma. Znam wielu ateistów, którzy doświadczyli Boga w sposób nadprzyrodzony i porzucili swoją ateistyczną religię. Są rzeczy, które człowiek może osiągnąć sam: zdobyć wiedzę, pieniądze, pozycję społeczną. W pogoni za szczęściem szukamy Go w miejscach, które z pozoru zdają się być Nim przepełnione, jednak szybko okazuje się, że świecą pustką. Nie oznacza to, że mamy nie rozwijać naszych umiejętności czy porzucić karierę zawodową. Św. Augustyn twierdził, że gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko inne jest na swoim miejscu. Doskonale wpisuje się to w słowa Jezusa z szóstego rozdziału Ewangelii Mateusza: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane”.
Dlaczego warto zastanawiać się nad swoją duchowością i ją rozwijać?
Prawdziwe spełnienie ma swoje źródło w osobistej relacji z Chrystusem. Ma ona swój początek gdy przychodzimy do Niego świadomi swoich grzechów i niedoskonałości, zdecydowani by uczynić Go naszym Panem. Wtedy przyjmujemy od Boga dar zbawienia – dla nas jest darmowy, lecz Jezus opłacił go swoją krwią. Na krzyżu dokonała się wymiana. Chrystus wziął na siebie nasze grzechy, by obdarzyć nas swoją sprawiedliwością. Zabrał choroby, by dać nam uzdrowienie. Gdy staje się naszym Królem, Bóg nie patrzy już na nas przez pryzmat naszych własnych dobrych czy złych uczynków. Baranek bez skazy staje się naszą sprawiedliwością. Na tym polega piękno zbawienia. Nie możemy zapracować na nie swoimi uczynkami. Możemy jedynie otrzymać je przez wiarę. Gdy to zrobimy, otwiera się przed nami nowa rzeczywistość. Bóg staje się kimś bliskim – przyjacielem, z którym możemy mieć na co dzień relację, rozmawiać i doświadczać jego miłości. Pismo święte staje się dla nas żywe, a czytając je zbliżamy się do naszego Stwórcy. W tym wszystkim najważniejsza jest autentyczność. Nie chodzi o to, by klepać formułki, odprawiać rytuały i kultywować ludzkie tradycje – te rzeczy to martwe zamienniki dla Ducha Świętego, a to właśnie dzięki Niemu możemy doświadczać Boga każdego dnia i nie potrzebujemy do tego żadnych pośredników. Według listu św. Pawła do Efezjan w Chrystusie zostaliśmy pobłogosławieni wszelkim błogosławieństwem nieba. Niczego więcej nam nie trzeba. W nim mamy wszystko, a za sprawą Ducha Świętego możemy czerpać z tego wiecznego źródła nieustannie.
Co myślisz o obecnej formie nauki religii w szkołach? W jaki sposób powinny być edukowane dzieci w zakresie duchowości?
Czy możemy spodziewać się dobrych rezultatów, gdy teoretycy uczą teoretyków? Nie chodzi mi o to, by krytykować katechetów – to z pewnością wspaniali ludzie, którzy poświęcili się słusznej sprawie. Skończyli studia, mają głowy napchane wiedzą i sumienie starają się ją przekazać. Zazwyczaj jednak kończy się to tak, że dzieci uczą się na pamięć Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i kilku innych popularnych modlitw. Przedstawia się im listę zakazów i nakazów, których przekroczenie grozi w najlepszym wypadku wieloletnią odsiadką w czyśćcu. Gdy jest się w młodym wieku taki przekaz mocno oddziałuje na wyobraźnie, lecz nie jest w stanie zbudować trwałego fundamentu. Bywa, że gdy dziecko dorośnie, Bóg kojarzy mu się jedynie z lękiem i ograniczeniami, a przecież nie o to chodzi. Takie skojarzenia prowadzą jedynie do buntu, tworzą zakłamany obraz Boga i w żaden sposób nie pomagają się do Niego zbliżyć. Zupełnie inne podejście widzimy na prowadzonych przez wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym kursach typu „Filip” przygotowujących do Bierzmowania, gdzie kładzie się nacisk na doświadczanie bliskości Jezusa i budowanie z Nim relacji. Pragnienie bożego działania i otwartość na Ducha Świętego przekłada się na liczne i autentyczne nawrócenia. To dobry kierunek. Więcej Boga, a mniej człowieka i całego jego „intelektualnego dorobku” – taka jest moja recepta.
“Na poddaszu” jest nowoczesnym programem, realizowanym i prowadzonym w sposób przyjazny. Jak udaje się Tobie docierać do współczesnych odbiorców, o czym mogą świadczyć liczne wiadomości od widzów, które publikujecie m.in. na łamach swoich mediów społecznościowych?
Na poddaszu kręcimy w zwyczajnym mieszkaniu w kamienicy. Nie próbujemy robić wielkiej telewizji. Wolimy naturalną scenografię, która sprzyja luźnym rozmowom. Mówię „my”, bo to wspólne dzieło. Za zdjęcia odpowiada mój przyjaciel Adam Bajerski znany m.in. z filmów Andrzeja Jakimowskiego. Realizacją zajmuje się jego żona Eva Gaulis-Bajerska, a montaż to zazwyczaj działka Romana Horodyckiego – wokalisty zespołu Elohim. Nasza praca ma charakter niekomercyjny. Program tworzymy po godzinach, co przekłada się na częstotliwość publikacji nowych odcinków. Myślę, że ludzie są spragnieni Boga i w tym tkwi sekret ich zaangażowania. Gdy otrzymujemy świadectwa związane z programem czujemy, że to co robimy ma sens.
Mieszkałeś przez kilka lat w Anglii, jak postrzegane są tam tematy religijne i duchowe?
W Anglii spędziłem jedynie 5 lat. Skończyłem tam liceum i gimnazjum. W Polsce, gdy ktoś przyznaje się, że zamienił wiarę katolicką na inną ludzie reagują w bardzo specyficzny sposób: „jesteś w sekcie?!”. Na wyspach panuje zupełnie inna mentalność. Chrześcijaństwo jest tam o wiele bardziej pluralistyczne. Pomiędzy zielonoświątkowcami, baptystami, metodystami, anglikanami czy katolikami jest dużo więcej przyjaźni, współpracy i wzajemnej tolerancji. Pod tym względem jesteśmy w Polsce trochę do tyłu. Wydaje mi się jednak, że ten zaściankowy sposób myślenia powoli odchodzi do lamusa.
Kiedy pojawią się nowe odcinki i kogo w nich będziemy mogli zobaczyć?
Najbliższy odcinek pojawi się na początku stycznia. Rozmawiam w nim z Surprise Sithole – człowiekiem, który w nadprzyrodzony sposób otrzymał od Boga kilkanaście języków obcych nigdy się ich nie ucząc. Jeździł po Afryce głosząc Ewangelię. Jego niezwykła historia opisana jest w książce „Głos w nocy” wydanej przez Wydawnictwo Dawida. Jest to jedna z tych lektur, od których po prostu nie można się oderwać.
Marcel Płoszczyński – prowadzący program „Na poddaszu”, w którym chrześcijanie dzielą się swoimi nadprzyrodzonymi przeżyciami wynikającymi z wiary w Boga. Ich historie i fascynujące przeżycia bywają zarówno wzruszające, jak i wstrząsające.