W Watykanie działała przez dłuższy czas komisja zajmująca się encykliką Pawła VI Humanae vitae. Jej istnienie utrzymywano w tajemnicy, dopiero niedawno podając, że rzeczywiście funkcjonowała, a przewodził jej ks. Gilfredo Marengo z Papieskiego Instytutu Teologii Jana Pawła II Uniwersytetu Laterańskiego. Powołanie takiej komisji było efektem między innymi dwóch synodów o rodzinie, na których podkreślano potrzebnę ,,ponownego odczytania'' encykliki bł. Pawła VI. Wzbudziło to naturalnie obawy o to, że Stolica Apostolska planuje tak zwaną reinterpretację tego tekstu, to znaczy - porzucenie nauki o zakazie stosowania antykoncepcji.

Takie obawy nie są uzasadnione. Paweł VI na tyle wprost i jednoznacznie odrzuca antykoncepcję, że nie można po prostu tego nauczania zmienić. Byłoby to po prostu niemożliwe. Co więcej św. Jan Paweł II wielokrotnie potwierdzał zakaz antykoncepcji. Taka droga jest więc dla modernistów zwyczajnie zamknięta. Potwierdził to zresztą sam ks. Marengo. W najnowszym wystąpieniu medialnym, w rozmowie z Catholic News Agnecy, powiedział, że Humane vitae ,,nie potrzebuje odświeżenia'' (ang. updating). Kapłan przyznał, że tekst jest dla wielu kontrowersyjny, ale będąc zarazem autorytatywnym dokumentem Kościoła, należy do jego tradycji i trzeba go przyjąć.

Nie oznacza to jednak, że nauka Kościoła o antykoncepcji wcale się nie zmieni. Już papież Benedykt XVI tylko raz w czasie swojego pontyfikatu wypowiedział się jednoznacznie przeciwko antykoncepcji. Papież Franciszek nie zrobił tego ani razu, mimo że miał po temu doskonałe okazje. Zarówno na konferencjach prasowych, w homiliach czy przede wszystkim w adhortacji apostolskiej Amoris laetitia – nigdy i nigdzie nie potwierdził wprost, że zgodnie z nauczaniem Piusa XI, Piusa XII, Pawła VI i Jana Pawła II antykoncepcja jest surowo zakazana. Wreszcie, do sprawy tej nie odniosły się także synody o rodzinie.

Argument z milczenia zdaniem niektórych teologów progresywnych jest wystarczający. To oczywiście nieprawda. Problem w tym, że podążając za duchem adhortacji Amoris laetitia, nie trzeba wcale dokonywać żadnej formalnej i oficjalnej zmiany nauczania, by w praktyce odejść od zakazu stosowania antykoncepcji.

Dwa fakty. Amoris laetitia nigdzie wprost nie dopuszcza rozwodników w nowych związkach do Komunii świętej. A jednak wiele episkopatów na całym świecie ich dopuściło, co papież w kilku wypowiedziach uznał za akceptowalne. Podobnie, Amoris laetitia nigdzie wprost nie dopuszcza do Eucharystii protestantów. A jednak niemieccy biskupi tak zrobili, powołując się właśnie na Amoris laetitia, co papież Franciszek zaakceptował.

Wszystko z prostej przyczyny: Amoris laetitia zmienia podejście do Magisterium Kościoła i kładzie zdecydowanie większy nacisk na indywidualne rozwiązania duszpasterskie. Normy ogólne nauczania Kościoła nie muszą już obowiązywać każdego – możliwe są jakoby pewne wyjątki. Dlatego do Komunii mogą przystępować rozwodnicy czy protestanci. Decydują o tym poszczególne episkopaty bądź osobiście biskupi. Dlatego tym progresistom, którzy chcieliby zezwolić na stosowanie antykoncepcji, nie potrzeba wcale żadnego „odświeżenia” Humanae vitae. Przecież dopuszczając do Komunii rozwodników nikt nie „odświeżał” Familiaris consortio. Uznano tylko, że zawarte w niej normy ogólne nie muszą obowiązywać zawsze. W przypadku antykoncepcji może być tak samo.

Kościół czeka ostra walka z modernizmem. Amoris laetitia to dokument, który może posłużyć do porzucenia wielu różnych aspektów nauczania. Stąd deklaracje przewodniczącego komisji ds. Humanae vitae nie świadczą zupełnie o niczym.

Paweł Chmielewski