O tym, jak Niemcy „kradną” polską młodzież z przygranicznych miejscowości pisze dziś Natemat.pl. Chodzi o programy, oferujące Polakom naukę wraz z praktyką, miesięczne wygrodzenie a później gwarancję zatrudnienia. Co więcej, w trakcie programu jego uczestników obejmuje ubezpieczenie w niemieckim systemie socjalnym. Jedyne koszty, jakie ponoszą to dojazdy i zakwaterowanie.

Tylko w ramach jednego takiego programu realizowanego przez Pasewalk (niemieckie miasto 30 km od granicy z Polską) do Niemiec wyjechało kilkadziesiąt osób.

W ten sposób niemieckie firmy rozwiązują własne problemy z niżem demograficznym, przez który nie mogą znaleźć uczniów, chcących się kształcić i pracować.

Efekty takiej polityki dają do zastanowienia. Jak wylicza portal Natemat.pl, w samej Meklemburgii już dziś na stałe mieszka ponad 4,5 tys. Polaków, czyli dwa razy więcej niż siedem lat temu.

„To perfidny drenaż, który odbywa się ku zadowoleniu naszych samorządów” - komentuje w rozmowie z portalem Tomasza Lisa demograf prof. Krystyna Iglicka-Okólska. Ale powagi sytuacji zdają się nie dostrzegać polscy politycy i samorządowcy. Burmistrz Polic, z których do Pasewalku w lipcu wyjechało 18 uczniów, Władysław Diakun cieszy się, że młodzież nie wyjeżdża zbyt daleko...

MaR/Natemat.pl